Spacerem po filharmonii berlińskiej

Monika Żyła / 27 sie 2018

1.

Skoro zebraliśmy się tutaj w tak małej grupie, postaram się dostosować moją dzisiejszą opowieść o filharmonii do Waszych potrzeb. Czym jesteście szczególnie zainteresowani? – rozpoczęła naszą podróż w głąb filharmonii berlińskiej rezolutna przewodniczka. – Architekturą budynku oraz architekturą wnętrz! – wypaliłam bez zastanowienia. – Świetnie! Nie mam z góry ustalonego monologu. Zwłaszcza dzisiaj może być ciężko z monologami. Filharmonia to nie muzeum. Na bieżąco musimy dostosowywać się do wszystkiego, co się tutaj dzieje. Jak wiecie, w lobby odbywa się właśnie koncert popołudniowy. Zazwyczaj rozpoczęcie zwiedzania budynku w kolejności chronologicznej ma więcej sensu. My zaczniemy jednak dzisiaj od lat 1980-tych, czyli od sali kameralnej, a dopiero później cofniemy się w czasie do lat 1960-tych, czyli do głównej sali koncertowej. O godzinie 14:00 w głównej sali odbędzie się próba, więc mielibyśmy tylko 10 minut, aby ją teraz zobaczyć. Nie byłabym też w stanie wszystkiego Wam o niej opowiedzieć. Dlatego dzisiaj odwrócimy kolejność zwiedzania. Na razie jednak podzielę się z Wami podstawowymi informacjami.

2.

Zacznę od najważniejszej rzeczy: budynek filharmonii berlińskiej jest główną siedzibą Filharmoników Berlińskich. To jego podstawowa funkcja. Dlatego został wybudowany. Sama orkiestra jest dużo starsza. Powstała w 1882 roku. Na pewno zastanawiacie się, dlaczego znajdujemy się w tym bardzo współczesnym budynku, zamiast w budynku pochodzącym z dziewiętnastego wieku. W Berlinie odpowiedź na to pytanie jest dość oczywista. Niestety, stara filharmonia, która była poprzednią siedzibą orkiestry, została zniszczona w 1944 roku. Była położona dziesięć minut drogi stąd, w okolicy stacji U-bahnu Anhalter Bahnhof. Możecie sobie wyobrazić, że powojennego Berlina nie było stać na tak ogromną, spektakularną inwestycję. Dlaczego więc po prostu nie odbudowano zniszczonej filharmonii? To byłoby z pewnością dużo tańsze i łatwiejsze. Problemem było to, że po podziale Berlina dawna filharmonia pozostała w części wschodniej, sowieckiej. W momencie podejmowania decyzji, co dalej z zespołem, orkiestra na dobre ugruntowała swoją pozycję w Berlinie Zachodnim. W okresie pomiędzy rokiem 1944 a początkiem lat 1960-tych, czyli wtedy, kiedy powstał nowy budynek filharmonii, orkiestra tułała się po różnych miejscach. Często występowała w kinie Titania Palast, istniejącym do dzisiaj, położonym w Steglitz, czyli w południowo-zachodniej części miasta. Z tego powodu zrezygnowano z planów odbudowy starej filharmonii i szukano nowej siedziby dla orkiestry. Chodźmy na górę, stamtąd będziecie mogli zobaczyć panoramę miasta, która również odcisnęła piętno na architekturze tej przestrzeni.

Fot. Wiktoria Dalach

3.

Jeśli rozejrzycie się dookoła, zobaczycie, że poza Matthäus-Kirche prawie nie ma tutaj innych starszych budynków. Kościół Św. Mateusza to jedyny obiekt sprzed drugiej wojny światowej. Pozostałe budynki są całkiem nowe. Dlaczego wybrano właśnie to miejsce na budowę nowej filharmonii, kiedy zdano sobie sprawę, że odbudowa starej filharmonii nie będzie raczej możliwa? Decyzję dotyczącą wyboru miejsca podejmowano latami. Każda dzielnica chciała mieć filharmonię dla siebie. Początkowo na miejsce budowy wybrano Wilmersdorf, dzielnicę położoną dość daleko na Zachód. Szybko zmieniono jednak plany. Może ktoś w administracji Berlina nie był do końca przekonany do tej lokalizacji. Również architekt, Hans Scharoun, nie był zadowolony z wyboru miejsca. Wszyscy, którzy uważali, że nowa filharmonia nie może powstać w Wilmersdorfie, mówili:

„To nie jest nasz pomysł. Nie próbujemy wybudować filharmonii tylko dla mieszkańców Zachodniego Berlina. Chcemy, aby powstała filharmonia dla wszystkich. Wtedy będzie to równocześnie deklaracja polityczna. Nie wierzymy w takie rozwiązanie jak podział Berlina. Mocno wierzymy, że pewnego dnia Berlin się zjednoczy. Dlatego nie chcemy, aby nowa filharmonia powstała gdzieś daleko na zachodzie miasta. Chcemy, aby była w samym centrum zjednoczonego Berlina.”

Właśnie dlatego wybrano okolice Potsdamer Platz. Wtedy był to niezwykle interesujący wybór. Jeśli udacie się na Potsdamer Platz, czyli jakieś pięć minut drogi stąd, zobaczycie, gdzie dokładnie przebiegała granica między Wschodnim a Zachodnim Berlinem.  Jeśli chodzi o wybór miejsca na wieczorne wyjście w miasto, możecie sobie wyobrazić, że ta okolica nie była zbyt atrakcyjna. Wręcz przeciwnie. Niczego tutaj właściwie nie było. Nie było tych budynków, które teraz widzicie dookoła. To była pusta przestrzeń, na której znajdowała się jedynie granica pomiędzy sektorami. Jednak ten polityczny kontekst wyboru miejsca budowy stał się w pewnym momencie niezwykle istotny. To było bardzo wizjonerskie podejście. Wiara, że pewnego dnia to miejsce stanie się centrum miasta. Mówimy o późnych latach 1950-tych. Na początku lat 1960-tych wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej niż przewidywano. Budowa filharmonii rozpoczęła się w roku 1960. W 1961 Sowieci rozpoczęli budowę muru, właściwie tuż pod samą filharmonią. Trzeba było pożegnać się z nadzieją, że filharmonia znajdzie się w centrum miasta. Budynek znalazł się na samym skrawku Berlina Zachodniego. Na tym zdjęciu z 1963 zobaczycie, że poza kościołem, który teraz widzicie, niczego tutaj nie było. A tuż obok przebiega już granica. To jest mur z Bramą Brandenburską w sektorze sowieckim. My zaś znajdujemy się tutaj, na samym marginesie Berlina Zachodniego. Kiedyś oprowadzałam po filharmonii starszą kobietę. Miała może 80 lat. Jako młoda dziewczyna, za czasów Karajana (to wtedy bowiem postała filharmonia) często przychodziła w te okolice. Kobieta ta pamiętała pasące się dookoła krowy i owce. Jak można się domyślić, nie była to bardzo reprezentacyjna okolica. Naprawdę trzeba było dobrze zaplanować swój przyjazd tutaj, ponieważ nic innego się tutaj nie działo. Budowa filharmonii zakończyła się w 1963 roku. Przestrzeń, w której się teraz znajdujemy, powstała jednak dużo później, dopiero w latach 1980-tych. Wtedy zbudowano salę kameralną. Można się długo zastanawiać, dlaczego potrzebowano aż 20-tu lat na dokończenie budowy filharmonii. Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Po prostu w 1960 roku nie znaleziono odpowiednich funduszy potrzebnych na wybudowanie jednocześnie obu sal koncertowych. To zmieniło się dopiero w 1984 roku, stąd czas powstania sali kameralnej: 1984–1987. Główną salę wybudowano w ciągu trzech lat. Jej budowa trwała od 1960-1963, czyli nie tak, jak ma to miejsce w obecnych wielkoskalowych projektach, których budowa ciągnie się latami. W tamtych czasach wszystkie decyzje podejmowano bardzo szybko.

4.

Zajrzyjmy teraz do środka. Wcześniej chciałam Wam nieco zarysować kontekst tego miejsca. Teraz nadszedł czas, abyśmy przeszli do sedna sprawy. Pozwólcie mi najpierw samej wejść do środka. Zobaczę, co się teraz dzieje w sali kameralnej – otwiera drzwi, słyszymy głos tenora, przygrywającego sobie na fortepianie. – Widzicie? – odwraca się i szepcze w naszym kierunku. – Nigdy nic nie wiadomo. Tego nie było w harmonogramie – śmieje się. Po chwili ponownie wynurza się zza drzwi – Ostrzegłam go, że zaraz tam wejdziemy. Powiedział, że skończy za trzy minuty – oznajmia. – Spróbujmy sprawnie wejść. Może jeszcze uda nam się usłyszeć śpiewaka w trakcie próby. – Kto to był? – pytam. – Nie wiem, nie rozpoznałam go – odpowiada przewodniczka. Bardzo cicho wchodzimy do sali kameralnej, aby nie przeszkadzać śpiewakowi. Śpiesznie zajmujemy miejsca i pogrążamy się w ciszy. Tylko moje skórzane buty wydają charakterystyczny, lekko irytujący, skrzypiący dźwięk. Tenor nie przerywa próby. Powtarza całe frazy, przygrywając sobie na fortepianie poszczególne dźwięki. Nagle, jak gdyby nigdy nic, gwałtownie zeskakuje ze sceny i niemal w biegu opuszcza salę – Teraz mamy salę kameralną tylko dla siebie – mówi z ulgą nasza przewodniczka. – To był bardzo dobry test akustyki tej sali. Bardzo ciężko uzyskać równomierne brzmienie w przestrzeni zaprojektowanej w podobny sposób jak ta, w której scena znajduje się na samym środku. Zwłaszcza, jeśli słuchacze siedzą za plecami śpiewaka. Bardzo ciężko wtedy uzyskać równomierny dźwięk. A tutaj, zwróćcie uwagę, wszystko brzmiało niezwykle spójnie. Kiedy śpiewak poruszał się po całej przestrzeni nie słyszeliśmy jakichś większych różnic. Nawet jeśli odwracał głowę w tę czy tamtą stronę, dźwięk był wciąż tak samo doskonały.

Zaraz przejdziemy do głównej sali koncertowej. To jej filharmonia zawdzięcza swoją popularność. Usłyszymy tam próbę orkiestry, a więc dźwięk będzie na pewno potężniejszy, bardziej imponujący. Niemniej uważam, że równie wyjątkowe było to, co mogliśmy usłyszeć tutaj przed chwilą. Głos tenora rozśpiewującego się solo w sali kameralnej. Zobaczyliśmy, jaki efekt może uzyskać ludzki głos w tej sali. Obie sale zostały naprawdę świetnie pomyślane i zrealizowane, żebyśmy mogli słuchać muzyki w naprawdę doskonałej jakości. Nie każda sala koncertowa ma takie możliwości. To dzięki swojej akustyce obie sale koncertowe są sławne na całym świecie. To jest niezwykłe, zwłaszcza jeśli chodzi o główną salę koncertową, którą zaraz zobaczymy. To jest pierwsza sala koncertowa na świecie zaprojektowana w ten sposób. – Ma kształt winnicy! – przerywam. – Tak! Główna sala koncertowa właściwie przypomina salę kameralną. Jest od niej jedynie dwa razy większa. Oczywiście, dramaturgia tej przestrzeni i kolory są całkiem inne. Jednak zobaczycie tutaj tę samą strukturę, te same detale, co tam. W głównej sali koncertowej, którą zaraz odwiedzimy, odbywa się właśnie próba orkiestry. Nie będziemy mogli tam rozmawiać. A więc nawiążę już teraz do najistotniejszych rzeczy i zdradzę Wam kilka szczegółów. Przejdźmy się trochę po tej przestrzeni. Zejdźmy schodami na sam dół, bliżej sceny.

Fot. Christophe Schmidt alias LairdofOGroates

5.

Hans Scharoun, architekt głównej sali koncertowej, urodził się w Bremie, mieście położonym na północy Niemiec. Swoje dzieciństwo spędził w przybrzeżnym mieście zwanym Bremerhaven. Sami zresztą możecie zobaczyć, że mieszkał nad morzem. Kiedy przejdziemy do lobby, ujrzycie wiele elementów, które przypominają statki i elementy wzornictwa portowego czy morskiego. Scharoun mocno inspirował się swoim dzieciństwem, statkami, które oglądał jako dziecko. Był pierwszym architektem, który porzucił tradycyjny model projektowania sal koncertowych, przypominający pudło na buty. Pomyślcie na przykład o salach koncertowych Wiener Musikverein czy berlińskim Konzerthausie. To standardowe, konwencjonalnie zaprojektowane budynki. Pomysł, który bardzo dobrze się sprawdzał, jeśli chodzi o akustykę. If it ain’t broke, don’t fix it. Dlaczego więc Scharoun chciał czegoś nowego? Dlaczego zaproponował tak radykalnie inne podejście do projektowania sal koncertowych, ze sceną ustawioną po środku? Jego myślenie o przestrzeni i słuchaniu jest bardzo inspirujące. Scharoun był architektem niezwykle przyjaznym użytkownikom. Zastanawiał się, jakie doświadczenie chciałby zapewnić słuchaczom w projektowanej przez siebie sali koncertowej. Doszedł do wniosku, że chciałby dać słuchaczom możliwość słuchania muzyki w jak najbardziej naturalnych, spontanicznych warunkach. Co Scharoun miał przez to na myśli? Aby dowiedzieć się, jak ludzie doświadczają muzyki, wyszedł w miasto i tam prowadził badania terenowe. Myślał, że jeśli zobaczy, jak ludzie reagują, kiedy słuchają muzyki na ulicy, dowie się, jak chcą  słuchać muzyki w przestrzeni „bez zasad”. Słuchając muzyki w miejscach publicznych, na ulicy, możesz stanąć gdzie chcesz. Możesz poruszać się, jak chcesz. I to jest dokładnie to, co architekt starał się odwzorować w tej przestrzeni. Scharoun zauważył, że ludzie mają tendencję umieszczania muzyki w centrum. Tworzenia raczej kręgu wokół źródła muzyki niż odtwarzania hierarchii, w której muzycy staliby na przedzie a publiczność formowała opozycyjny blok po drugiej stronie. A więc doświadczenie wspólnotowości w słuchaniu muzyki było tym, co zainspirowało Scharouna w projektowaniu tej sali koncertowej.

Przypomnę tylko, że sala kameralna, w której się obecnie znajdujemy, nie została zaprojektowana przez Scharouna. Ja mówię teraz wyłączenie o głównej sali koncertowej. Druga sala koncertowa też miała zostać zaprojektowana przez Scharouna. Architekt był już jednak dobrze po sześćdziesiątce, kiedy budowa głównej sali koncertowej została ukończona. Na zebranie funduszy na budowę sali kameralnej trzeba było długo czekać. W międzyczasie Scharoun zmarł, jeszcze zanim budowa drugiej sali koncertowej się rozpoczęła. To tragiczna historia. Architekt zmarł w 1972 roku, 12 lat przed rozpoczęciem budowy sali kameralnej. Ostatecznie zaprojektował ją student Scharouna, Edgar Wisniewski, który również zaprojektował budynek Biblioteki Narodowej znajdujący się po drugiej stronie ulicy. Jak zauważycie, przy wejściu wisi tablica informacyjna: Filharmonia 1960–1963 Hans Scharoun, Sala Kameralna 1984–1987 Edgar Wisniewski. A więc jeśli chodzi o salę kameralną, to nie był to projekt Scharouna, jedynie jego pomysł, punk odniesienia, z którego wyszedł Wisniewski. Scharoun pozostawił jedynie wstępny szkic sali kameralnej, to wszystko. Nie zrobił bardziej szczegółowego projektu, ponieważ w ogóle nie wiedział, czy pewnego dnia znalazłyby się pieniądze na realizację jego pomysłu, czy nie. Przynajmniej pozostawił ten wstępny szkic. Możecie zobaczyć, co przedstawia. Tutaj mamy heksagonalną scenę położoną centralnie. Zauważcie tę bardzo rygorystyczną symetrię. Mamy też trzy balkony. Po niemiecku nazywają się one Raummusikemporen, czyli właśnie, muzyczne balkony. To balkony przeznaczone dla instrumentalistów, którzy powinni znaleźć się poza sceną. Bilety na te miejsca sprzedawane są jedynie wtedy, kiedy wszystkie inne miejsca są już wyprzedane. W pierwszej kolejności przeznaczone są jednak dla muzyków, nie dla publiczności. Ustawione tam siedzenia mogą z łatwością zostać usunięte. A więc dochodzą dodatkowe trzy przestrzenie, w których można posadzić muzyków. W ten ciekawy sposób można poeksperymentować z akustyką przestrzeni. W praktyce balkony są jednak bardzo rzadko wykorzystywane. To byłoby świetne rozwiązanie w niektórych utworach. W Monteverdim na przykład można by rozłożyć trzy chóry na balkonach i uzyskać dodatkowy wymiar przestrzenności. Nigdy jednak nie widziałam, aby wykorzystano balkony w ten sposób. Wykorzystano je jedynie w utworach z połowy dwudziestego wieku, albo w muzyce kameralnej z lat 70., czyli w nowszych rzeczach. Albo w utworach kompozytorów współczesnych, które zostały specjalnie napisane na przestrzeń sali kameralnej. W takich sytuacjach raczej zwraca się uwagę, aby możliwości sali koncertowej wykorzystać do maksimum, aby znaleźć mniej standardowe rozwiązania. Wtedy właśnie używa się tych balkonów, albo tej półokrągłej przestrzeni, którą widzicie po środku. Na całej jej długości można ustawić chór, który śpiewałby ponad głowami słuchaczy siedzących poniżej. Na pewno przestrzeń sali kameralnej ma większy potencjał niż to, jak się ją obecnie wykorzystuje, takie jest moje zdanie.

6.

Usiądźmy na chwilę. Zanim przejdziemy do głównej sali koncertowej, chciałabym Wam o niej trochę opowiedzieć. Jak już wspomniałam, głównym założeniem architekta było stworzenie przestrzeni, która odnosiłaby się do tego, jak ludzie chcą słuchać muzyki. A ludzie chcą słuchać muzyki w atmosferze podobnej do tej, jaka towarzyszy gromadzeniu się przy ognisku. Chcą poczucia wspólnoty. Słuchacze nie chcą być od siebie odseparowani. Nie chcą hierarchii i podziałów. Taki był główny powód i uzasadnienie pomysłu architektonicznego Scharouna. Architekt doszedł do wniosku, że nie będzie w stanie postawić odgrodzenia w sali koncertowej. Tłumaczył, że kiedy ludzie słuchają muzyki improwizowanej, maja tendencję do stawiania jej w centrum. Herbert von Karajan, dyrygent orkiestry, stał się gorącym orędownikiem architektonicznego rozwiązania Scharouna. Bez jego poparcia być może nigdy nie wybudowano by filharmonii. Wiele osób w administracji Berlina Zachodniego było bardzo sceptycznie nastawionych wobec tego pomysłu. Wiele osób twierdziło, że ten projekt filharmonii tak bardzo odbiega od wszystkich innych sal koncertowych i jest tak bardzo nowoczesny, że może się nie sprawdzić, że ostatecznie może nie przyciągnąć publiczności, a wręcz, może ją odstraszyć. Nie chciano podejmować takiego ryzyka. To nie jest oficjalnie potwierdzona informacja, ale podobno Karajan wystosował list do władz Berlina, w którym groził, że porzuci orkiestrę, jeśli miasto nie wybuduje filharmonii według planu Scharouna. To oczywiście byłaby ogromna strata dla życia kulturalnego i prestiżu Berlina. Karajan niejako zmusił władze miasta do rozpoczęcia budowy filharmonii. Ja jednak zawsze podchodzę do poparcia Karajana dla projektu Scharouna nieco sceptycznie. Wyobrażam sobie, że on jako dyrygent po prostu sam chciał znajdować się w samym środku głównej sali koncertowej, aby pozostawać w centrum uwagi. Lubił to. To jednak właśnie jemu przede wszystkim zawdzięczamy powstanie filharmonii w jej obecnym kształcie.

7.

Kolejną rzeczą, o której teraz Wam opowiem, jest estetyka tego miejsca. Projektując filharmonię, Scharoun w obu salach koncertowych wyobrażał sobie naturalny krajobraz. Jego projekt polegał na tym, aby obie przestrzenie wyglądały jak naturalne doliny. Tutaj się właśnie teraz znajdujemy. Ja właściwie siedzę na samym dnie tej doliny. Dookoła otaczają nas wzgórza. W głównej sali zobaczycie szczególnie wyraźnie opadające galerie. Okalając scenę, przypominają wzgórza podobne do tarasów winnic. Stąd pochodzi nazwa tego typu sali koncertowej: sala koncertowa w stylu winnicy. Ponad naszymi głowami znajduje się też gwieździste niebo. Siedząc tutaj, można wyobrażać sobie krajobraz śródziemnomorski. Można nawet zobaczyć chmury na niebie, jeśli wyobraźnia poniesie nas nieco dalej. To byłoby tyle, jeśli chodzi o estetykę. Wszystko inne w tym miejscu ma akustyczną funkcję. Nie ma tutaj żadnego elementu wyłącznie dekoracyjnego. Nie znajduje się tutaj nic przypadkowego. Wszystko do czegoś służy, nawet najmniejsze detale. Główna sala koncertowa ma bardzo wysoki, ponad 20 metrowy sufit. Hans Scharoun chciał właściwie pozostawić otwartą przestrzeń ponad sceną, otwartą na niebo. Takie rozwiązanie jednak nigdy nie sprawdziłoby się, zwłaszcza jeśli chodzi o muzyków. W przestrzeni z tak wysokim sufitem słyszeliby nie tylko samych siebie, ale także pozostałych grających muzyków. Akustyk, z którym pracował Scharoun, Lothar Cremer, zmusił więc architekta do porzucenia niektórych pomysłów. Zmusił go też do zawieszenia ponad sceną reflektorów odbijających dźwięk. To rozwiązanie szczególnie dobrze wpisało się w ogólny pomysł krajobrazu. Oprócz swojej estetyki, reflektory spełniają też funkcje akustyczne. Sprawiają, że dźwięk odbija się i wraca, stają się więc niejako analogowymi monitorami odsłuchowymi dla muzyków. Wszystko, co tutaj widzicie, te piramidy na przykład, to dyfuzory dźwiękowe. Bez nich byłoby tutaj za dużo echa, dźwięk odbijałby się i wracał w niektórych miejscach na sali. Nawet oparcia krzeseł stają się tutaj elementami dźwiękowymi. Te oparcia krzeseł na dole sali są o wiele mniejsze, niż te na samej górze. Tamte znajdujące się na górze i po bokach sali są gigantyczne. Na głównej sali ta różnica jest jeszcze większa. Oparcia siedzeń znajdujących się z przodu są prawię o połowę mniejsze, niż te na górze. To dlatego, że dźwięk nie roznosi się tak dobrze na boki. Zazwyczaj porusza się do przodu i do góry. Po bokach potrzebne są twarde elementy, które odbiją dźwięk. Sprawiają one, że dźwięk staje się silniejszy. A więc jeśli siedzisz tutaj i Twoja głowa znajduje się dokładnie w tym miejscu, dźwięk dociera prosto do Twoich uszu. Metody, których tutaj użyto, są naprawdę genialne. Każdy kąt, każdy materiał, wszystko, co się tutaj znajduje, przyczynia się równomiernego rozprzestrzeniania się dźwięku. Mogliśmy tego doświadczyć, kiedy wcześniej wtargnęliśmy na próbę tenora. Za chwilę znowu będziemy mogli tego doświadczyć, ponieważ zaraz udamy się do głównej sali koncertowej, gdzie zajmiemy najbardziej niekorzystne siedzenia. Wiesz, Monika, to loża VIP-owska, którą znasz. Jeśli chodzi o widoczność, jest ona najgorszym miejscem w całej filharmonii. Przygotujcie się na to. Akustycznie będzie oczywiście doskonale, nie zrozumcie mnie źle. Ale jeśli chodzi o to, co można z tych miejsc zobaczyć, to nie jest to najlepszy widok, niestety.

Fot. Christophe Schmidt alias LairdofOGroates

8.

Scharoun był architektem bardzo przyjaznym użytkownikom. Był również architektem bardzo demokratycznym. W czasie wojny mocno ucierpiał z powodu reżimu. Przez władzę Nazistowskich Niemiec uważany był za artystę wynaturzonego. Nie mógł praktykować jako architekt. Mógł projektować jedynie prywatne domy. Nie mógł natomiast projektować dużych, publicznych budynków. Dlatego planując budowę filharmonii, mówiąc przewrotnie, chciał się zemścić. Chciał stworzyć przestrzeń, która będzie kompletnym przeciwieństwem stylu totalitarnego w architekturze. Chciał stworzyć bardzo transparentną, demokratyczną przestrzeń. I to samo tyczy się, jak zaraz się przekonacie, loży dla VIP-ów. Scharoun nie chciał tworzyć specjalnej loży. W swojej sali koncertowej chciał jak najbardziej egalitarnej przestrzeni. Chciałabym zwrócić Waszą uwagę, na to, jak bardzo otwarta jest ta przestrzeń. Zauważcie, przeszliśmy z dołu na samą górę sali koncertowej bez konieczności wychodzenia na zewnątrz. Tutaj wszystkie sektory są ze sobą połączone i zawsze możecie przejść z jednego miejsca na drugie, pozostając w środku. Poszczególne sektory nie są od siebie oddzielone w takim sensie, że jeden należy do klasy wyższej a inny do niższej. To jest otwarta, demokratyczna przestrzeń. Tak samo jest w głównej sali koncertowej. Jednak niektórzy politycy uparli się, że chcą specjalnie wydzielonej przestrzeni, loży dla VIP-ów. Scharoun był więc trochę zmuszony, aby mimo wszystko ją zaprojektować. Zrobił to jednak z lekkim przymrużeniem oka. Nie jest to bowiem przestrzeń, którą można by się całkowicie cieszyć, o czym zaraz się przekonacie. Loża dla VIP-ów więc nigdy w rzeczywistości nie była lożą dla VIP-ów, to zrozumiałe. Oczywiście, znajdują się tutaj bardzo wygodne krzesła, ale jeśli usiądziecie wygodnie w pierwszym rzędzie, będziecie w stanie zobaczyć tylko jedną trzecią, a nawet jedną czwartą sceny. W drugim rzędzie nie będziecie w stanie już nic zobaczyć. Goście specjalni zazwyczaj siedzą na miejscach na poziomie A oraz B, na dole, naprzeciwko sceny. A więc właściwie demokratyczny pomył Scharouna zadziałał! Nawet specjalni gości siedzą otoczeni przez zwykłych słuchaczy. A loża VIP-owska służy właściwie tylko pracownikom filharmonii lub rodzinie orkiestry, czyli ludziom z tak zwanej guest-list. Nie jest niczym wyjątkowym, specjalnym. Właściwie jest zupełnie na odwrót. A więc przejdźmy teraz do niej, aby tam posłuchać muzyki.

9.

Mam nadzieję, że teraz trochę bardziej rozumiecie tę przestrzeń. Dla mnie wygląda ona bardzo futurystycznie, jakbyśmy stali pod statkiem kosmicznym – mówi nasza przewodniczka, kiedy wszyscy znajdujemy się w lobby sali kameralnej i patrzymy na jej „opakowanie”, niejako „od zewnątrz”. – Jest na to logiczne wytłumaczenie. Oczywiście jest tak dlatego, ze znajdujemy się dokładnie pod salą koncertową. Obie sale koncertowe są świetnym przykładem tak zwanej architektury organicznej. Termin ten oznacza, że wszystko zostało tutaj zaprojektowane „na lewą stronę”. Czyli pierwszym elementem, który powstał, było wnętrze głównej sali koncertowej. Cała reszta jest więc rezultatem jej kształtu. To dlatego mamy tutaj lobby, które niejako z zewnątrz wtapia się w kształt sali koncertowej. Teraz znajdujemy się dokładnie pod audytorium, pod siedzeniami, tutaj jest podłoga sali kameralnej. Możecie zobaczyć, że drzwi znajdują się dokładnie tutaj. To jest bardzo proste, bardzo materialistyczne wytłumaczenie koncepcji tego miejsce, które jest dokładnie powtórzone w głównej sali koncertowej. – Przechodzimy dalej. – Teraz znajdujemy się w kantynie sali kameralnej. To bardzo miłe wnętrze w stylu retro. Niczego nie można tutaj zmienić. Wszystko musi pozostać oryginalne, stąd te wszystkie oldskulowe meble, które tutaj widzicie. Obie sale koncertowe znajdują się na liście zabytków narodowych. Dlatego trzeba zachować je dokładnie tak, jak zostały zaprojektowane. Wszystkie meble, kolory, materiały, kształty… Jedynym nieoryginalnym elementem w całym budynku, którego nie było tutaj w latach 1960-tych jest księgarnia i bar. Nie zostały one oryginalnie zaprojektowane i kiedy się pojawiły, nie obyło się bez skandalu. Właściwie nie mam pojęcia, jak ta zmiana wyglądała od strony prawnej. Zanim powstał bar, znajdował się tutaj duży kwietnik. Jeśliby teraz pomyśleć o roślinach znajdujących się wcześniej w tym miejscu, to bardzo przyjemna, organiczna wizja. Niedaleko sali kameralnej znajduje się inny kwietnik, który się zachował. Jednak bar był oczywiście dużo bardziej praktycznym rozwiązaniem. Wracając do lobby, jest ono niezwykle imponujące. To bardzo specyficzna, imponująca przestrzeń. Trochę sprawia wrażenie obrazu kubistycznego, trochę rysunków M. C. Eschera. Jest tutaj tyle dziwnych, niemożliwych kątów! Wielu inżynierów, patrząc na projekt Scharouna, kiwało ze zdziwieniem głowami mówiąc, że wygląda on jak surrealistyczna fantazja, która nie może zaistnieć w rzeczywistości. Nie wierzyli, że można zrealizować jego pomysł. Sami inżynierowie twierdzili, że nie można tego wybudować, że pomysł Scharouna jest niemożliwy do zrealizowania. A jednak, właśnie w tym miejscu się dzisiaj znajdujemy!

Fot. Christophe Schmidt alias LairdofOGroates

Przejdźmy teraz do południowego lobby. Zazwyczaj znajduje się tutaj wiele krzeseł i mały stolik. To właśnie tutaj odbywają się wprowadzenia do koncertów. To jedyna funkcja tej przestrzeni. Możecie teraz usiąść na chwilę. Obiecałam, że opowiem Wam co nie co o orkiestrze. Uważam, że naprawdę powinnam to zrobić. Nie możemy wyjść z filharmonii nie wspominając o orkiestrze, ponieważ to ona jest tutaj gospodarzem. Znajdujemy się właśnie w przestrzeni, która pokazuje historię orkiestry. Popiersia tych wszystkich mężczyzn, które się tutaj znajdują, to główni dyrygenci orkiestry. Oczywiście, najbardziej znany jest Karajan. Nie ma tutaj natomiast popiersia obecnego dyrygenta filharmonii, Simona Rattle, ponieważ na szczęście, wciąż jeszcze znajduje się on wśród żywych. To jednak jego ostatni sezon. Nie przedłużył kontraktu na kolejny rok. W przyszłym sezonie orkiestra będzie pozbawiona głównego mistrza, nikt nie będzie pełnił funkcji jej głównego dyrygenta. Orkiestra będzie pracować jedynie z dyrygentami gościnnymi. Potem natomiast nowym głównym dyrygentem zostanie Kirill Petrenko, wybrany już jakiś czas temu. Obecnie Petrenko wciąż związany jest kontraktem z orkiestrą Bayerische Staatsoper w Monachium, dlatego nie może przyjechać do Berlina już w przyszłym sezonie.

10.

Dużo mówiłam o tym, jak bardzo demokratycznym architektem był Hans Scharoun. To odnosi się również do struktury samej orkiestry. Filharmonia Berlińska jest bardzo demokratyczną orkiestrą. Jej historia jest bardzo ciekawa. Wspominałam już, że orkiestra ma bardzo długą tradycję. Powstała w 1882. Na samym początku była to po prostu grupa muzyków grających w orkiestrze zwanej Bilsesche Kapelle. Nazwa pochodziła od imienia i nazwiska jej kapelmistrza: Benjamina Bilsera, który był nie tylko jej dyrygentem, ale również menadżerem, czyli właściwie szefem zespołu. Bilser był surowym, wyzyskującym szefem. Często wykorzystywał swoich pracowników bez zapewnienia im odpowiedniego wynagrodzenia. Członkowie orkiestry często usieli udawać się w długie trasy koncertowe, podróżując w tak zwanej Holzklasse, czyli trzeciej klasie, w której trzeba było siedzieć na drewnianych ławach. Ich repertuar nie był też zbyt interesujący dla muzyków. Musieli grać dużo uwertur, marszy, muzyki baletowej. Bardzo rzadko wykonywali symfonie. Oczywiście, muzycy nie byli szczęśliwi, pracując w takich warunkach. W 1882 roku pięćdziesięciu członków orkiestry powiedziało: „Dość! Nie będziemy tego znosić dłużej!”. Odeszli wszyscy naraz. Postanowili założyć własną, całkowicie demokratyczną orkiestrę, tym razem bez szefa. Do tej pory Filharmonia Berlińska to jedyna z nielicznych orkiestr, które za pomocą demokratycznego głosowania wybiera swojego głównego dyrygenta. Nie można więc na tę pozycję aplikować. System głosowania jest dość skomplikowany. Nowo wybrany główny dyrygent musi uzyskać dwie trzecie wszystkich głosów. Kirill Petrenko nie od razu osiągnął wymaganą większość. Orkiestra musiała spotykać się kilka razy, ponownie dyskutować i przeprowadzać głosowanie od nowa, aż w końcu kandydat osiągnął pożądaną większość głosów. To bardzo żmudny i skomplikowany proces.

To samo tyczy się orkiestry. Szukanie nowego muzyka do orkiestry odbywa się dokładnie w ten sam sposób, co wybór nowego dyrygenta. Członkowie orkiestry zbierają się razem. Audycje odbywają się przy udziale całej orkiestry. Oczywiście, na samym wstępie audycje odbywają się tylko w obecności muzyków z danej sekcji instrumentalnej, ale główna, ostateczna audycja zawsze ma miejsce w obecności całej orkiestry, bez względu na to, na czym gra kandydat. Tylko to sobie wyobraźcie! Stu dwudziestu ośmiu muzyków jednej z najbardziej prestiżowych orkiestr świata, przed którą dany kandydat musi się zaprezentować! Orkiestra posiada elektroniczny system do głosowania i wszystko odbywa się bardzo demokratycznie. Co ciekawe, nawet dyrygent nie ma większych możliwości. Posiada jedynie jeden głos, tak jak każdy inny muzyk zespołu. Większość decyduje o tym, kto dostanie się do orkiestry. Jeśli kandydat przejdzie pozytywnie wstępną selekcję i zostanie zaakceptowany, zostaje zatrudniony na dwuletni okres próbny. Przez ten czas członkowie orkiestry będą mogli zobaczyć, czy kandydat naprawdę nadaje się do zespołu, czy jego brzmienie pasuje do reszty orkiestry. Ten test trwa maksymalnie do dwóch lat. Po tym czasie orkiestra znowu się spotyka i znowu odbywa się głosownie, decydujące o tym, czy zatrzymać danego kandydata, czy nie. Tylko 50% wszystkich kandydatów przechodzi pomyślnie drugie głosowanie. Myślę, że to wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o jakość tej orkiestry. Wybór nowych członków to zawsze niezwykle ciężki i długi proces. Orkiestra zawsze starannie selekcjonuje z kim chce pracować. Jeśli natomiast przejdzie się drugą rundę, można pozostać w orkiestra właściwie aż do emerytury, nie trzeba ponownie aplikować. Filharmonikiem Berlińskim pozostaje się więc na całe życie. Czasami niektórzy instrumentaliści dobrowolnie opuszczają orkiestrę. Zwłaszcza, jeśli czują, że grali wystarczająco długo jako zespół i teraz chcieliby rozpocząć solową karierę. To czasem się zdarza. Zazwyczaj jednak muzycy w tej orkiestrze są bardzo szczęśliwi, jeśli mogę tak powiedzieć. Bycie filharmonikiem berlińskim nie jest wcale takie złe! – śmieje się nasza przewodniczka.

Jedyną osobą, która nie może utrzymać swojej pozycji aż do emerytury jest główny dyrygent. Po Karajanie orkiestra zdecydowała, że nigdy więcej nie chce mieć dyrygenta na tak długi okres. Karajan był wybrany na całe życie i w ostatnich latach zaczął zachowywać się coraz bardziej autorytatywnie. Po jego odejściu członkowie orkiestry powiedzieli: „Nigdy więcej!” i zmienili zasady zatrudniania dyrygentów. Otrzymują oni teraz limitowane kontrakty na 6 lub 10 lat. 10 lat to jednak absolutne maksimum. Kontrakt Simona Rattle, który właśnie się skończył, był właśnie dziesięcioletni i dyrygent zdecydował, że to byłoby na tyle. To samo było w przypadku Claudio Abbado. W pewnym momencie zdecydował, że jest po prostu za stary, aby dalej pracować. Był już też chory, więc po prostu odszedł na emeryturę. Z Karajanem natomiast było zupełnie inaczej. Pozostał dyrygentem aż do bardzo późnego wieku. Słyszałam, że czasami dyrygował orkiestrą w sportowych butach i musiał być podtrzymywany, kiedy stał na scenie. Te rzeczy nie mają obecnie miejsca. Dyrygent może wciąż z gracją opuścić orkiestrę, jeśli czuje, że osiągnął już pewien wiek.

– Chodźmy teraz zobaczyć dyrygenta w akcji! – podekscytowani ruszamy w kierunku głównej sali koncertowej. Idziemy do windy i wjeżdżamy na górę. Wchodzimy do środka, gdzie Filharmonicy Berlińscy odbywają właśnie próbę przed piątkowym koncertem. W programie krótka opera Maurice Ravela L’Enfant et les sortilèges (Dziecko i czary). Dyryguje gościnnie Mikko Franck. Zaczarowani pozostajemy w środku dłużej, niż planowaliśmy na początku. Kiedy w końcu wychodzimy, nasza przewodniczka proponuje, abyśmy powrócili do lobby.

Fot. Christophe Schmidt alias LairdofOGroates

11.

– Tutaj znowu możecie zobaczyć wszystko to, o czym Wam wcześniej wspominałam, kiedy siedzieliśmy w sali kameralnej. Mówiłam, że architekt filharmonii, Hans Scharoun, urodził się w Bremie i spędził swoje dzieciństwo w portowym mieście Bremerhaven. Tutaj możecie zobaczyć liczne inspiracje pokładami statków, balustradami. Wiele detali tego wnętrza nawiązuje do atmosfery i estetyki portowej. Spójrzcie na przykład na te okrągłe okna, które wyglądają jak bulaje. Ta organiczna, transparentna struktura lobby wychodzi też poza sam budynek. Ludzie często zastanawiają się, co właściwie ma oznaczać fasada filharmonii. Otóż wyjaśnienie jest bardzo proste. To jest dokładnie kształt sufitu sali koncertowej. Dach filharmonii po prostu podąża za kształtem wnętrza sali koncertowej, mówiąc najprościej. To, co na zewnątrz, naśladuje to, co wewnątrz. To bardzo logiczne wytłumaczenie. Co ciekawe, aluminiowe panele znajdujące się na fasadzie mają na celu ochronę budynku przed deszczem i wiatrem. Sama fasada to natomiast surowy beton. Jeśli spojrzycie na pocztówki z lat 60., 70., na których widnieje filharmonia, zobaczycie jedynie goły beton pomalowany na żółto. Nie było jeszcze wtedy aluminiowych paneli, filharmonii nie było na nie stać. Początkowo, Scharoun chciał, aby aluminiowe panele miały trzy różne kolory: biały, szary i różowy. Chciał, aby filharmonia z zewnątrz przypominała Arlekina albo klowna. Potem jednak zrezygnował z tego, jak się wydawało, radykalnego pomysłu. Nawet bez śmiałej kolorystyki budynek filharmonii wygląda jak namiot cyrkowy. Wydaje się, że wykonanie okładziny w tych kolorach byłoby z pewnością przesadą. Teraz budynek filharmonii wygląda bardzo ekspresjonistycznie, bardzo okazale pośród tej nieco pustej przestrzeni. Przypomina złoty klejnot. Mocno odnosi się również do lokalnego kontekstu. Nie wiem, czy kiedykolwiek byliście w Poczdamie. Jeśli przypomnicie sobie tamtejsze zamki, zobaczycie, że są utrzymane w podobnej, żółtej kolorystyce. Filharmonia wygląda trochę jak statek kosmiczny, jednak mimo wszystko próbowano znaleźć jakiś lokalny kontekst do zastosowanych kolorów – kończy nasz spacer nasza przewodniczka. Przestrzeń filharmonii berlińskiej już nie onieśmiela, ale coraz bardziej fascynuje. Teraz będziemy słuchać tutaj nie tylko muzyki, ale też przestrzeni. Budynek ten jest też instrumentem!

 

Berlin, 16 stycznia 2018 roku