Rubryka latynoamerykańska #9: Cacerolazo

Krzysztof Marciniak / 15 lut 2020

„Martwy policjant nawozem dla ogrodu”
Anonim w Santiago de Chile

„Wody w Medozie SIĘ NIE NEGOCJUJE!”
Tłum w Prowincji Mendoza w Argentynie

Dwie walki – przegrywa przemoc, wygrywają bębny. Cytaty u góry to hasła polityczne ulicy. Pierwszy nabazgrany na murze w Santiago, drugi wykrzyczany w nieodległej Mendozie przez tysiące gardeł, momentami naprzemiennie z chilijskim ¡El pueblo unido jamás será vencido! Z jednej strony Andów podpalone sklepy, z drugiej strony candombe1 (w urugwajskim stylu).

Wojna i święto. Tam przemoc obu stron, tu przemoc, na którą odpowiedziano zbuntowanym karnawałem. Przykładowo, artystki i artyści zagrozili w Mendozie, że nie wystąpią w święcie winobrania – tradycyjnym show i komercyjnych megadożynkach na skalę prowincji. Mnie zaś bardziej od artystów estradowych zafascynowały  uliczne bębny oraz ich wpływ na pokojowy wymiar protestów w Mendozie. Ciekawią mnie one teraz mocniej od dogasających autobusów w Santiago. Dźwięk jest potężniejszym orężem od gazu łzawiącego, bęben znaczy więcej niż strzelba. Po dwóch gliniarzy na motocykl, kilkanaście motocykli, jedna wąska aleja w stolicy prowincji, drugi gliniarz (ten jadący z tyłu) napierdala ze strzelby gumowymi kulami w spanikowany tłum uciekających demonstrantów. To tu, w Mendozie, gdzie ostatnio podobne niepokoje miały miejsce w latach siedemdziesiątych2. Już wieczorem tego samego dnia, na brutalność policji odpowiedziało niezwyciężone cacerolazo3.

W Mendozie poszło o wodę, w Santiago o dużo więcej niż podwyżkę cen biletów metra. Po argentyńskiej stronie Andów są prowincje, które bronią swoich wód przed zanieczyszczeniem toksycznymi ściekami za pomocą praw nakładających  racjonalne obostrzenia na górnictwo. Jak prawo 7722 w Mendozie –  zabraniające korporacjom wydobywającym metale na terenie prowincji użycia określonych chemikaliów (w tym cyjanków i kwasu siarkowego). Wybuch protestów w Mendozie wywołało wykastrowanie lokalnego prawa z tych właśnie restrykcji przez świeżo obejmującego urząd gubernatora. Rozpętała się regularna „wojna o wodę”.

Tę wyjątkową wojnę  wygrały bębny wystawione przeciwko broni palnej, krzyk dziesiątek tysięcy gardeł. Mendozinos zazdrościli trochę Chilijczykom ulicznej odwagi. Zazdrościli w roztańczonym rozpolitykowanym stylu, tętniącym grą tysiąca bębnów w całej prowincji.

Wszystko wszczęło „trzech hipisów” – jak ponoć określił ekologicznych aktywistów świeżo upieczony gubernator Suarez. Po policyjnej represji, wymierzonej wczesnym popołudniem w wielką demonstrację (23.12.20194) silnie nasyconą ludźmi ze wsi i otaczających stolicę miasteczek, nocne cacerolazo wypełniło ulice miasta wielotysięcznym, tętniącym tanecznymi rytmami tłumem. Wieś ze swoimi bębnami blokowała drogi i defilowała po nich z wielokilometrowymi flagami (29.12.195), wykrzykując „O le olee, oleola, jaka piękna jest kordyliera, a kto ją ruszy, temu zrobimy z dupy jesień średniowiecza” (w wolnym tłumaczeniu).

Policyjne polowanie na ludzi wywołało nie tylko spazmatyczny płacz ciężarnej dziewczyny, której pod gradem gumowych kul kelner gato nie wpuścił do bezpiecznego baru. Gardła i łomot bębnów, ponad tygodniowy polityczny karnawał w same święta bożego narodzenia zmusiły neoliberalnego polityka do ogłoszenia w telewizji z miną zbitego psa, że wycofuje zmiany w prawie, które – jak skonstatował poniewczasie – nie miały poparcia społecznego. „Trzech hipisów” stowarzyszonych w niehierarchicznych lokalnych „radach na rzecz czystej wody” wyciągnęło na ulicę grubo ponad 3,5%6 mieszkańców prowincji. Pod naciskiem tłumu uzbrojonego w bębny i kilka kamieni, politycy wraz z korporacjami zrezygnowali na jakiś czas z samobójczego ekstraktywizmu. Nawet wspomniani artyści i artystki mieli w tym swój udział. Vendimia (te prowincjonalne dożynki, które miano zbojkotować) to turystyczny złoty biznes. Groźba odwołania imprezy wywołała presję hotelarzy na gubernatora. Bezwzględnie polityczna jest jednak ta muzyka, która włącza się aktywnie w pejzaż dźwiękowy protestu. Tej wprost wypada się słuchać.

W grudniu 2019 roku w Mendozie nie poszło więc o czystą wodę dla przemysłu winiarskiego – jak pisał „The Guardian”7. Poszło o prawo człowieka do wody. Wsłuchałem się w tych dniach w bębny Mendozinos, tymczasem Santiago do dziś się dymi i o jego pejzażu ktoś inny powinien napisać symfonię.

Jak to się ma do ekologii akustycznej? Dźwięk polityczny to najgłębsza muzyka ludowa. Czasem niezwyciężona. Słuchało jej tych prawdziwych troje hipisów ze łzami w oczach, maszerując środkiem autostrady wzdłuż milczących jak grób kanałów, w szczycie najgorszej suszy w historii regionu. Ponoć ciarki na plecach wywołują tylko najbardziej autentyczne kompozycje.

  1. https://en.wikipedia.org/wiki/Candombe. 

  2. Słynne Mendozaso, pamięć o tym historycznym proteście społecznym z 1972 roku wciąż jest w mieście żywa, https://es.m.wikipedia.org/wiki/Mendozazo

  3. Tradycyjna forma hałaśliwej manifestacji, por. https://en.m.wikipedia.org/wiki/Cacerolazo

  4. Uki Goñi, Argentina: thousands protest in Mendoza wine region over axed water protections, https://www.theguardian.com/world/2019/dec/23/argentina-mendoza-protests-water-protection-law

  5. Banderazo relacjonowane m.in. przez dziennikarkę „Pagina 12″ Maríę Danielę Yaccar, https://www.pagina12.com.ar/239116-el-banderazo-por-el-agua-en-mendoza

  6. Por. David Robson, The '3.5% rule’: How a small minority can change the world, https://www.bbc.com/future/article/20190513-it-only-takes-35-of-people-to-change-the-world. To też ważny element polityki Extincion Rebelion, patrz: https://rebellion.global/pl/about-us

  7. Uki Goñi, dz. cyt.