Na bieżąco

Prasówka 17.11.2020

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 17 lis 2020

1.

Czas pokazał, że nie wszystkie festiwale w dobie pandemii przeniosły swoją działalność do wirtualnej rzeczywistości, czego najlepszym przykładem jest miniona (19-23.10.2020) 49. Poznańska Wiosna Muzyczna. O tegorocznej edycji festiwalu na łamach „Ruchu Muzycznego” pisze Wojciech Krzyżanowski, starając się przedstawić czytelnikowi zarówno tradycyjną, konserwatywną jak i zdecydowanie współczesną odsłonę recenzowanych wydarzeń. Krzyżanowski podkreśla wielokrotnie, że w programie festiwalu, który z przyczyn pandemii został ograniczony do jedynie siedmiu koncertów, znalazło się wiele ciekawych kompozycji nawiązujących do różnych, często oddalonych od siebie tradycji muzycznych. 

Relację z tegorocznej edycji Poznańskiej Wiosny Muzycznej, poddającą dokładnej ocenie poszczególne koncerty wchodzące w skład festiwalu, można znaleźć również na portalu „MEAKULTURA”. Autorzy relacji podobnie jak Krzyżanowski zwracają uwagę na wysoki poziom wykonawczy zespołu Sepia, jednocześnie kładąc szczególny nacisk na interpretację kompozycji Figury na piasku… wędrówki odwiecznego skarabeusza Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil. Pomimo, iż każda z wyżej wymienionych relacji prezentuje subiektywne spojrzenie na festiwal w jednym wszyscy autorzy pozostają zgodni, uznając za najmocniejszy i najbardziej intrygujący punkt programu wykraczające poza dotychczasowe schematy dzieło Usługa Rafała Zapały. 

Wczytując się w opublikowane relacje można stwierdzić, że 49. Poznańska Wiosna Muzyczna, nawet w dobie pandemii pozostała festiwalem prezentującym różne oblicza szeroko rozumianej muzyki współczesnej. 

Jeux posnaniens

Impresje z 49. Poznańskiej Wiosny Muzycznej

2.

Odświeżamy następnie bloga „A Closer Listen”, gdzie uwagę przykuwa na poły reportażowy materiał poświęcony muzyce tureckiej. Zresztą nie bójmy się tego słowa – publikacja to nic innego jak swoisty audiopaper (czytaliście już nasz audionumer o Indonezji?), którego jednym z głównych bohaterów jest pionier tureckiej elektroniki oraz free jazzu, Ilhan Mimaroglu. Uczeń Varese’a, po wejściu Turcji do NATO na stałe osiadł w Nowym Jorku jako student kompozycji i muzykologii na Uniwersytecie Columbii (co w odróżnieniu od rodzimego Stanbułu otwierało dostęp do studia muzyki elektronicznej) oraz świeżo upieczony przedstawiciel wytwórni Atlantic (co ciekawe, prowadzonej przez członków społeczności tureckich emigrantów). I to właśnie ta ostatnia przyniosła Mimaroglu najważniejsze manifesty estetyczno-polityczne, by wspomnieć jego antywojenny Sing Me a Song of Songmy (“A Fantasy for Electromagnetic Tape”) z 1970/71 roku. Pretekstem do przypomnienia zmarłego w 2012 roku kompozytora jest poświęcony mu najnowszy film biograficzny w reżyserii Serdara Kökçeoğlu. Mającego w swoim dorobku inny film ukazujący kulturę muzyczną współczesnej Turcji (nie zabrakło audiosfery protestów w parku Gezi/na placu Taksim) – Listening Through Istanbul.   

LISTENING THROUGH MIMAROĞLU – with Serdar Kökçeoğlu

3.

Lindsay Zoladz sprawdza dla „The New York Times”, co w czasie pandemii porabia Brian Eno. Okazuje się, że wynalazca ambientu przez pierwsze dwa miesiące lockdownu nie zajmował się muzyką. Zwierza się, że rozważał nawet w ogóle porzucenie tego poletka i powrót do pisania – zaczął nawet esej „Inevitable-ism” o chorobie utopijnego myślenia (poglądzie, że historia zmierza w nieuniknionym kierunku). To jednak chyba kokietowanie, bo zaraz przyznaje, że przesłuchuje ogromne zbiory swoich niewydanych utworów i pracuje nad nimi. Co w przypadku zapomnianych kompozycji jest jak podróż w czasie, czy współpraca z poprzednim wcieleniem. Jako że rozmowa toczy się w przededniu wydania zbioru muzyki filmowej Eno (gdzie znalazły się utwory znane z filmów Antonioniego, Jarmana, Lyncha, Petera Jacksona, Jonathana Demme’a czy Danny’ego Boyle’a) to sporo miejsca poświęcono komponowaniu do filmów. Eno mówi, że nie lubi tworzyć pod gotowy obraz i że stara się nie dopowiadać dźwiękami, nie podkreślać, ale rozszerzać to, co widać na ekranie. Ciekawym wątkiem jest też niechęć Eno do słuchawek, wynikająca z prowadzącego do tego odseparowania, od czego płynnie przechodzi do atomizacji społeczeństwa i tego, że internetowe społeczności tutaj wcale nie pomagają. Tytuł klasycznego albumu „Music for Airports” kojarzy się Zoladz z nazwami playlist na Spotify, a Eno, nawet jeśli nie do końca podpłapuje wątek, to stwierdza, że ambient był sposobem na zasygnalizowanie: „Teraz projektuję doświadczenia muzyczne”. Po czym dodaje: „Oto pewna przestrzeń, pewna atmosfera, można do niej wchodzić i wychodzić z niej wedle upodobania”.

Brian Eno’s Music for Anxious Times

4.

Dawno, dawno temu, około roku 2005 Sufjan Stevens podbił świat indieblogosfery albumem Illinois, który miał, wraz ze wcześniejszym Michigan stanowić początek wielkiej serii poświęconej kolejno wszystkim stanom USA (z dzisiejszej perspektywy aż ciśnie się na usta pytanie: a co z Puerto Rico, czy Guamem?). Stevens projekt zarzucił i skierował się ku innym tematom, ale legenda wokół zarzuconego przedsięwzięcia krążyła. Kiedy w tym roku wybuchła covidowa pandemia komediowo-telewizyjny scenarzysta Joey Clift rzucił w internet hasło dokończenia projektu. Nieoczekiwanie projekt stał się ogromnym pandemiczno-lockdownowym przedsięwzięciem, które dla „Pitchforka” opisuje Zach Schonfeld. Schonfeld ogólnie opisuje ducha ogromnego przedsięwzięcia – Our Fifty States 510 utworów od ponad 200 wykonawców, faktycznie album dla każdego stanu (Michigan i Illinois też, a np. Rhode Island – podwójny), a do jeden tego dla terytoriów zależnych (+ osobna epka dla Puerto Rico) a nawet księżyca (skoro została tam zatknięta flaga USA… ) – ducha łączącego amatorstwo i etos DIY z próbami pisania piosenek „a’la Sufjan”. Schonfeld nie był w stanie ustalić co w ogóle na ten temat uważa sam Stevens (jego przekreślone zdjęcie widnieje na soundcloudowej stronie projektu), ale też zwraca uwagę, że projekt ten przerósł nie tylko Clifta, czy inne projekty „dopisania płyt” do projektu autora The Age of Adz (są fascynujące linki), ale i jego samego, stając się zbiorową terapią na niepewne czasy pandemii.

(ps. jeśli szukacie szczypty konceptualizmu, polecam album poświęcony Mississippi)

Opowieść o Our Fifty States 

5.

Sygnalizowaliśmy na wiosnę, że wywiad Izraela prowadzi badania nad rozpoznawaniem „covidowego kaszlu” poprzez badanie profilu dźwiękowego mowy zarażonej osoby. Tymczasem na łamach „IEEE Journal of Engineering in Medicine and Biology” ukazały się właśnie wyniki badań, które przeprowadził zespół badawczy związany z MIT oraz Harvardem, na temat wykorzystania sieci neuronowych SI do stworzenia powszechnie dostępnego narzędzia diagnostycznego w postaci prostej apki badającej brzmienie ludzkiego kaszlu. Wedle badań, kaszel „wywołany” przez asymptomatycznych pacjentów zawiera elementy w swym brzmieniowym profilu, które umożliwiają wytrenowanym sieciom neuronowym wykrycie zarażenia wirusem. Artykuł opisuje przede wszystkim istotę procesu diagnostycznego, zachodzącego przy wykorzystaniu tzw. „biomarkerów” opracowanych przez MIT do prób śledzenia zmian w głosie przy innych chorobach – to zmiany w mięśniach (muscular degradation), zmiany w strunach głosowych, zmiany nastroju i samopoczucia oraz zmiany w płucach i układzie oddechowym. Autorzy – Jordi Laguarta, Ferran Hueto i Brian Subirana – podkreślają toczone w ostatnich latach badania nad stosowaniem zautomatyzowanej analizy kaszlu jako metody diagnostycznej w przypadku innych chorób. Wypracowane wcześniej biomarkery zostały zastosowane w połączeniu dającym możliwie największą skuteczność w odróżnianiu pacjentów asymptomatycznych od zdrowych po odpowiednim czasie nauki algorytmów. Ta zaś była możliwa dzięki zgromadzeniu metodą crowdsourcingu ogromnej bazy nagrań kaszlu przesyłanych z całego świata. Tekst napisany przez Jennifer Chu dla „MIT News” umieszcza badania w szerszym kontekście wcześniejszych eksperymentów z audialnym wykrywaniem zmian powodowanych przez rozmaite choroby – w tym wypadku pandemia doprowadziła po prostu do intensyfikacji badań na nowym polu. Chu również pisze nieco więcej o potencjalnych zastosowaniach systemu, choćby w tzw. „inteligentnych głośnikach” tworzących sieci internetu rzeczy.

Artykuł naukowy
Popularyzatorski tekst Jennifer Chu

6.

Na zakończenie polecamy uwadze tekst poświęcony żywej legendzie i pionierce muzyki elektronicznej Wendy Carlos, który opublikowany został na internetowych łamach „The Guardian”. Jude Rogers, pisząc o artystce znanej z przeniesienia muzyki Jana Sebastiana Bacha na syntezatory, wspomina dzieciństwo Carlos, współpracę ze Stanleyem Kubrickiem przy soundtracku do Mechanicznej Pomarańczy i jej pierwsze spotkanie z Robertem Moogiem. Co ciekawe, w tekście przywołany zostaje proces korekty płci artystki, a także idące za nim konsekwencje m.in. wpływ na dalszy rozwój kariery oraz czasowe zaprzestanie występów na żywo. Tego lata Wendy Carlos po prawie jedenastu latach przerwała dotychczasowe milczenie i skomentowała ukazanie się biografii, rzekomo napisanej przy jej współudziale. Rogers podsumowując artykuł dochodzi do wniosku, że Wendy Carlos, pionierka elektroniki najwyraźniej chce pozostać swobodnie działającą artystką nawet w dzisiejszych trudnych czasach.

’She made music jump into 3D’: Wendy Carlos, the reclusive synth genius

 

Zebrali: am, jz, pt, ng