Numer 5-6 / 2005

Głębokie słuchanie. Toshio Hosokawa i jego muzyka

Grzegorz Filip

Mieszka w Niemczech i Japonii, urodził się pięćdziesiąt lat temu w Hiroszimie. Niektórzy uważają, że – po śmierci Takemitsu – to najwybitniejszy współczesny kompozytor japoński. Toshio Hosokawa ma w swoim dorobku muzykę orkiestrową, koncerty na instrumenty klasyczne i dalekowschodnie, utwory na instrument solowy i zespół kameralny, cykle solowe (podobnie jak sekwencje Beria), wreszcie opery i requiem Hiroszima. Jego muzyka jest spokojna, wyważona, dostojna, ale niepozbawiona dramatyzmu. Muzyka, którą tworzy Toshio Hosokawa, w pełnym tego słowa znaczeniu poważna, zbliża się do minimalizmu, ale jednak zupełnie inny to minimalizm i bogatszy od tego, co kojarzy się z owym pojęciem. Na pytanie: co to jest muzyka współczesna – kompozytor odpowiada: To muzyka, która oddycha dzisiejszym powietrzem.

 Z Zachodu na Wschód

Na początku nie zanosiło się na to, że młody Japończyk oprze własną twórczość na tradycji swego kraju, na dodatek w udany sposób wiążąc ją z osiągnięciami dwudziestowiecznej muzyki europejskiej. Jego matka grywała wprawdzie na koto, ale rdzenną muzykę japońską Toshio uważał za monotonną. Interesował się dziełami Zachodu: Mozartem, Beethovenem, Schubertem. Konserwatorium tokijskie było otwarte na nową muzykę. Właśnie w czasie studiów usłyszał utwory koreańskiego kompozytora Isanga Yuna, łączące wszechświaty dźwiękowe Azji i Europy. To one otworzyły go na bogactwo kultury muzycznej ojczystego kontynentu. W 1976 pojechał na studia kompozytorskie do Yuna, do Berlina. Teorii muzyki uczył go tam Witold Szalonek. W 1980 trafił po raz pierwszy do Darmstadt. We Freiburgu studiował w latach 80. u Klausa Hubera i Briana Ferneyhougha. To Huber zachęcił go do zgłębienia japońskiej tradycji: rytualnych pieśni buddyjskich i gagaku, muzyki dworu cesarskiego, która rozwinęła się w VIII w. dzięki wpływom chińskim i koreańskim. Hosokawa wrócił do Tokio. Studiował grę na harmonijce ustnej shô – instrumencie ważnym w muzyce gagaku, poznawał technikę gry na flecie prostymshakuhachi, używanym przez mnichów zen od XIII wieku, muzykę teatru no i muzykę na koto. Z Zachodu skierował się na Wschód. Dziś tworzy kompozycje głęboko przesiąknięte tradycją muzyczną Japonii i komentuje je, używając pojęć związanych z dalekowschodnią filozofią i kulturą. Jego muzyka jest japońska nie tylko wtedy, gdy napisze ją na tradycyjne instrumenty, jak koto czyshô, lecz także wtedy, gdy używa europejskiego aparatu wykonawczego. Sięganie do tradycji nie oznacza przy tym, że kompozytor nie przemawia własnym głosem.

 Wszystko łączy się ze wszystkim

Toshio Hosokawa chętnie mówi o swojej twórczości, komentuje poszczególne utwory w wywiadach i książeczkach dołączanych do płyt. Mówi metaforycznie, odwołując się do sztuki i medytacji zen, do japońskiego malarstwa i kaligrafii. Z wypowiedzi tych wyłania się zestaw pojęć, którymi kompozytor operuje i próbuje określić swoją muzykę. Kilka z nich spróbuję tu zarysować, zachowując pokorę przyzwyczajonego do myślenia za pomocą opozycji Europejczyka, stającego wobec rzeczywistości, w której wszystko wiąże się ze wszystkim, nie ma przeciwstawienia człowieka i świata, dźwięku i ciszy, instrumentu solowego i orkiestry.

Substancja dźwięku i ciszy

Hosokawa mówi o doświadczeniu głębokiego słuchania pojedynczego dźwięku, który jest wszechświatem, o słuchaniu niespiesznym, jakby wertykalnym, wniknięciu w krajobraz jednej nuty. O jednoczeniu się z tym dźwiękiem, z czasem, który płynie w najgłębszych warstwach naszego istnienia. Słuchanie jest jak studiowanie pejzażu, pejzażu narodzin, formowania się i umierania dźwięku. Twórca szuka w nim nieskończonego bogactwa, złożoności w jednej nucie. Filozofia zenmówi bowiem, że w małym zawiera się to samo, co w dużym, jak bonzai, które jest miniaturą dużego drzewa. Jak fraktal… Znalezienie bogactwa w jednej nucie uświadamia nam zarazem znaczenie ciszy. Siła dźwięku jest równie ważna jak siła ciszy – powiada Hosokawa. Utwór jest krajobrazem dźwięków. Pusta przestrzeń imituje świat nieskończonych odległości i głębokości tak istoty ludzkiej, jak i wszechświata (Vertical Time Study III). Innym razem kompozytor porównuje pustą przestrzeń dźwiękową do białego płótna, które odsłania nicość (Ferne-Landschaft I).

Z doświadczenia głębokiego słuchania wyrasta koncert podwójny In die Tiefe der Zeit – studium substancji dźwięku na wiolonczelę, akordeon i orkiestrę smyczkową, utwór funkcjonujący także w wersji na duo. Wiolonczela reprezentuje tu, według kompozytora, pierwiastek męski, akordeon – żeński. Orkiestra zaś to wszechświat, który obejmuje ludzkie głosy jak łono. Prawdziwie solową rolę ma tu właściwie wiolonczelista, wykorzystując przede wszystkim dźwięki wysokiego rejestru, akordeon kładzie zaś tylko szerokie, barwne plamy. Scalenie partii obu instrumentów udało się jednak kompozytorowi po mistrzowsku.

Wertykalne pojmowanie czasu

Dla japońskiego twórcy kluczowe jest pojęcie czasu wertykalnego, odnalezionego w muzyce starożytnego teatru no. Występują w niej pionowe luki między dźwiękami. Tworzenie czasu wertykalnego to przerwanie liniowego procesu poprzez nagłe zakończenie dźwięku, po którym następuje cisza i znów dźwięk. Jaki jest efekt takich zabiegów? Vertical Time Study I na klarnet, wiolonczelę i fortepian to utwór, który przywołuje na myśl kompozycje na jedną nutę Giacinto Scelsiego. Dużo tu krążenia wokół jednego dźwięku, dużo nagłych zatrzymań i ciszy. Podobnie dzieje się w Vertical Time Study III na skrzypce i fortepian, gdzie skrzypce popisują się wprawdzie wirtuozerią, a oszczędna, wyważona partia fortepianu kieruje nas ku muzyce sprzed lat.

Krajobraz, pejzaż, kaligrafia

Malarstwo pełni inspirującą rolę w pracy japońskiego kompozytora. Z jego komentarzy wiemy, że tworząc cykl Ferne-Landschaft inspirował się dalekowschodnim pejzażem. Obecne w klasycznym malarstwie zen puste, niezamalowane przestrzenie są duszą obrazu, działają na wyobraźnię, są równie ważne jak ostry plan pierwszy. Ich muzycznym odpowiednikiem jest cisza, którą Hosokawa uważa za podstawę dźwięku. Cisza może być kadencją – mówi. Interpretując utwór In die Tiefe der Zeit używa metaforyki chmur, dokonując egzegezy ich symboliki w malarstwie. Przez analogię do głębokiego słuchania mówi w tym kontekście o intensywnym patrzeniu.

Inspiracje malarstwem zen występują też w cyklu Voyage, będącym podróżą do wnętrza. Chodzi tu o cykl dziesięciu obrazów o pasterzu i jego wole, który symbolizuje własne ja. Pasterz poszukuje wołu i znajduje go, ale potem znika wół, znika wreszcie i pasterz. To malarska przypowieść zen o poszukiwaniu czegoś, czym naprawdę się jest, nie zdając sobie z tego sprawy.Voyage to podróż do wewnętrznego świata. „Poprzez śledzenie subtelnych zmian dźwięku – mówi kompozytor – próbuję doświadczyć głębokości świata i czasu, które pozostają ukryte w codziennym życiu”.

Japońskie malarstwo uzupełnia kaligrafia, sztuka bardzo indywidualnego kreślenia znaków alfabetu, w której mniej ważna jest dokładność odwzorowania ideogramu, liczy się za to oryginalność. Pędzelek do tuszu to stały rekwizyt wyobraźni kompozytora. Mówi o nim, gdy opowiada o linii dźwięku skrzypiec w Vertical Time Study III i gdy charakteryzuje precyzję pojedynczych dźwięków w Vertical Time Study I.

Ale nie tylko sztuka dalekowschodnia inspiruje artystę. Mnich nad morzem Caspara Davida Friedricha był inspiracją Koncertu na saksofon. Monochromatyczny pejzaż ukazujący jedność człowieka z przyrodą – powiedziałby Azjata. Samotna jednostka zagubiona w przepaściach wszechświata – powie Europejczyk.

 Jedność człowieka i wszechświata

„Dla mnie komponowanie jest jak podróż do wnętrza. Wziąłem tę ideę z medytacji zen”– mówi Hosokawa. Co jest w środku – wychodzi na zewnątrz, co na zewnątrz – wciągane jest do środka. Na tym polega oddychanie – istotny element medytacji zen. W procesie tym powstaje jedność ze światem zewnętrznym, do którego wydychamy swój byt, podczas, gdy wszechświat wkracza do naszego wnętrza. Na idei podróży opiera się właśnie cykl Voyage, z którego znam i bardzo lubię Voyage I na skrzypce i orkiestrę, rodzaj koncertu z piękną partią instrumentu solowego.

Metaforyzacja instrumentów

W swych komentarzach Hosokawa metaforyzuje instrumenty, na które komponuje. Czasem je personalizuje, mówiąc że w Vertical Time Study III skrzypce to wewnętrzny głos człowieka, a fortepian to natura, wszechświat, który człowieka otacza. Podobnie w Koncercie na saksofon, w Landscape III na skrzypce i orkiestrę oraz w Koncercie na wiolonczelę – solista symbolizuje człowieka, a orkiestra – wszechświat. Człowiek i natura prowadzą dialog, w którym ten pierwszy dorasta i rozwija się. Z kolei w In die Tiefe der Zeit wiolonczela jest głosem ludzkim, akordeon – współczującą odpowiedzią na ten głos, a smyczki – wszechświatem.

Muzyka na sho i akordeon

W tradycyjnej muzyce japońskiej słychać różne odgłosy natury: szum wiatru, grzmot, szepty i oddechy. Dla muzyka specjalizującego się w grze na flecie shakuhachi ideałem techniki grania jest stworzenie oddychającego dźwięku natury. Medytacja zen polega na kontroli oddechu – spowolnieniu wdychania i wydychania powietrza. Tak podróżuje się do innych wymiarów. Tak też postępuje Hosokawa, komponując np. cyrkulację czasu w cyklu Voyage. W utworach Japończyka właściwie nie ma szybkich temp, muzyka rozwija się wolno, zmiany są niewielkie i niespieszne.

Muzyka na instrumenty dęte, takie jak shô i akordeon, to osobne zjawisko w twórczości Hosokawy. Shô jest wiankiem siedemnastu bambusowych piszczałek, zaopatrzonych w otwory do palcowania i w metalowe stroiki, wstawionych do „filiżanki” bądź „fajki” z otworem, w który się dmucha lub z którego powietrze się wyciąga. Można więc grać nie tylko pojedyncze dźwięki, lecz także akordy. Instrument ten jest wariantem chińskiej harmonijki sheng, który przyjął się w Japonii w VIII wieku. Akordeon jest rozbudowanym shô, maszyną, która nie potrzebuje już oddechu grającego, bo dysponuje własnym. Akordeon potrafi oddychać – powiada Salvatore Sciarrino. A Hosokawa o tym wie. Przy czym wdech i wydech nie jest wyłącznie efektem, lecz ważnym elementem jego muzycznego języka. Hosokawa odkrywa na nowo – tak, jak robił to niegdyś Andrzej Krzanowski – banalizowany od lat akordeon, przy czym wzbogaca jego możliwości, znając techniki gry na shô. W 1979 pisze Melodię na akordeon solo (bardzo wiele wykonań, grał ją również Krzanowski), w 1984 Koncert na akordeon i orkiestrę, potem inne utwory solowe (Sen V inspirowany buddyjską muzyką wokalną z jej głębokim, monotonnym unisono), wreszcieIn die Tiefe der Zeit (1994). Utwór Melodia, grany na pojedynczym, niekończącym się oddechu, powstał właśnie z inspiracji tradycyjnymi technikami gry na shô. Hosokawa unika „normalnych” dźwięków akordeonowych, tworzy świat, w którym kontrastują ze sobą wysokie i niskie rejestry.

Trzeba dodać, że, zarówno w ojczyźnie kompozytora, jak i w Niemczech, istnieje spore zainteresowanie muzyką akordeonową, powstają utwory na ten instrument, nie brak też zdolnych wykonawców. Przykładowo Stefan Hussong, wykonawca utworów Hosokawy i adresat jego dedykacji, studiował w Japonii grę na shô u Mayumi Miyata, artystki, która będzie gościć na tegorocznej „Warszawskiej Jesieni”, gdzie zagra m.in. kompozycje Hosokawy.

 Wszystko łączy się ze wszystkim

Oddychanie to podróż do wnętrza, ale wnętrze wydostaje się na zewnątrz. Podróż ta staje się więc poznawaniem wszechświata. W jednej nucie zawarte jest wszystko, choć jej podstawą jest cisza. To ona sprawia, że czas dąży ku górze, płynie wertykalnie i to ona staje się duszą dzieła. Komponowanie jest podróżą do wnętrza, jest więc jak oddychanie.