Numer 1 / 2004

Wstępniak

Jan Topolski

A więc…

Nie zaczyna się od „a więc…”. Ale może raz jeden?

A więc na początku jest idea, myśl kołacząca się po głowach paru szaleńców. Nocne telefony, długie rozmowy, ciągłe pytania. Później piszemy scenariusz, czyli ramówkę, szukamy tematów, ciągłe pytamy, coś się zaczyna układać, powstają tematy, kontrapunkty, inwersje i raki. Czas nacasting: szukamy Autorów, oni tworząc swoje role wnoszą nowe tematy, kontrapunkty, głosy do tej wspanialej polifonii, jaką jest tworzenie filmu, tworzenie nowego pisma… Później następują zdjęcia: ilustracje, dodatki, szata graficzna, layout. No i wreszcie montaż: korekta, redakcja i wzajemne zgrywanie wszystkich elementów, ten moment tuż przed koncertem, kiedy orkiestra się stroi i jej wielki organizm zaczyna żyć, oddychać. Gazeta także jest wielkim organizmem i chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy pomogli mu się narodzić, wszystkim, którzy poświęcili swój cenny czas i energię, nie będąc pewnymi rezultatu, ani celu i nie licząc na honoraria. I to w naszych czasach! Autorom, Wicenaczelnemu, Sekretarz, Korektorce, Grafikom, Wydawcy, Fundacji Przyjaciół Warszawskiej Jesieni i samemu Festiwalowi, Muzyce Nowej, licznym zgłaszającym się przez internet wierzącym (choć nie widzieli) ludziom…

Dla Was to pismo powstaje. Dla Was, którzy wyrośliście na ambitnym jazzie, rocku, techno – i chcecie czegoś więcej. Dla Was, którzy poznaliście dodekafonię, serializm, aleatoryzm – i chcecie czegoś nowego. Dla Was, którzy nie wierzycie w sztuczne podziały, ustalone hierarchie, nietykalne autorytety, ministerialne nagrody, oficjalne wydawnictwa, wielkie wytwórnie. Dla Was, którzy nie znosicie akademickiej powagi, ale i nie wystarcza Wam postmodernistyczny luz. Dla Was, słuchaczy z ziemi niczyjej, zawieszonych pomiędzy muzyką tzw. poważną a tzw. rozrywkową, zbieraczy muzyki nieobecnej, którzy wiecznie szukają. Dla Was powstało „Glissando”.

Zapraszam do lektury, ale i współtworzenia „Glissanda”. Wobec chaosu i chłamu, należy tworzyć „małe narracje” i małe społeczności, aby wreszcie nie było „Was” i „nas” – a tylko: My!