Kości zostały zagrane
Alea iacta est Stanisława Dróżdża w interpretacji Jacka Sienkiewicza (14 czerwca 2024). Analogia – dlaczego nie?
W połowie czerwca w Łodzi odbył się Ravekjavik – festiwal muzyki elektronicznej i sztuk wizualnych, którego hasłem było zjednoczenie. Z tym motywem festiwal od wielu lat wychodzi do przestrzeni pozaklubowych, nawiązując współpracę z różnymi instytucjami z pola muzyki i sztuki. W tym roku początek festiwalu dyskretnie zapowiedział Bifor w Muzeum – oprowadzanie kuratorskie i koncert Jacka Sienkiewicza towarzyszący wystawie prac i instalacji Stanisława Dróżdża Alea iacta est w MS2.
Interpretacja dźwiękowa prac wizualnych stanowi wyzwanie rozgrywające się w kontinuum pomiędzy wiernym przekładem a swobodną inspiracją. W pierwszym przypadku właściwszym terminem byłaby może sonifikacja, gdzie w sposób zorganizowany i konsekwentny przyporządkowuje się określonym elementom wizualnym ich dźwiękowe odpowiedniki. Sonifikacja jest dla mnie punktem wyjścia ze względu na rozplanowanie wystawy, która do obcowania z instalacją złożoną z losowych układów rzutów sześcioma koścmi do gry wprowadza poprzez inne prace Dróżdża: Zapominanie (1967), Czasoprzestrzenie (OD-DO) (1969) i Między (1977).
Sam Dróżdż – poeta konkretny, artysta konceptualny, twórca terminu „pojęciokształty” – poruszał w swojej twórczości problematykę czasoprzestrzeni, znaku, przypadku, losu i losowości. Zagospodarowywanie czasu i przestrzeni dźwiękiem, traktowanie dźwięku jako znaku, operowanie w kompozycji muzycznej algorytmem, losowością, generatywnością to w istocie zastosowanie odmiennego tworzywa do opisywania tych samych problemów czy zjawisk, które Dróżdż komentował swoimi środkami wyrazu.
Zaczynam od sonifikacji, ponieważ łatwo wyobrażam sobie przekład grafiki Zapominanie na ciąg dźwięków. Czasoprzestrzenie (OD-DO) budzą skojarzenia z zapisem nutowym – układy liter, czytane horyzontalnie i wertykalnie, ulegające regularnym przesunięciom. W 2009 roku pracę tę zrealizował zresztą muzycznie Tadeusz Sudnik w formie opery kwadrofonicznej na dwa głosy.
Paweł Polit w trakcie oprowadzania kuratorskiego wspomina, że artysta kolejne rekonfiguracje słowa (będącego tworzywem dla przestrzeni konceptualnej pracy Między) tłumaczył intencją przedstawienia pozornie chaotycznego spaceru muchy po ścianie. W racjonalnym odruchu staram się jednak nadać sens poszczególnym układom, jakby szukając matrycy opartej na seriach. Ludzkie zniekształcenia poznawcze każą szukać wzorców tam, gdzie ich nie ma. Ale i sam artysta w swoim działaniu nie jest wolny od takich zniekształceń.
Przygotowując instalację Alea iacta est Dróżdż konsultował liczbę kombinacji i ich rozmieszczenie z osobami zajmującymi się tematyką losowości i chaosu matematycznego. Równocześnie instrukcja dla widowni zachęca do poszukiwania wzoru, duplikatu wyniku kombinacji rzutu kostkami na ścianach. Stosując się do niej osoby odwiedzające wystawę angażują się w grę w wygraną/przegraną, jednocześnie próbując nadać sens bezsensowi, uporządkować chaos. Również w tej instalacji, podobnie do Między, szukając wyniku rzutu w pewnym momencie obserwuję, jak umysł stara się wychwycić prawidłowości w rozplanowaniu układów. Jeżeli ich natomiast nie znajduje, próbuje znaleźć regularności i wzory przypominające rytmiczne desenie, fluktuacji i przepływów dwójek i trójek ułożonych w przekątne, powtarzalnych linii czwórek, jednej za drugą.
To napięcie pomiędzy chaosem a porządkiem, regularnością a przypadkowością można usłyszeć w muzycznej interpretacji Jacka Sienkiewicza. Zanim artysta rozpoczyna koncert, galerię powoli wypełnia delikatny motyw dźwiękowy, oparty o kilka przeplatających się elementów. Na tym etapie korespondencja między pracą Stanisława Dróżdża a jej soniczną reprezentacją pozostaje bardzo wyraźna. Będąc w galerii i przechodząc wzdłuż ścian wyłożonych kombinacjami rzutów kośćmi, odnoszę wrażenie paradoksalnej zmiennej jednostajności/jednostajnej zmienności. Podobnie ma się rzecz z dodaną warstwą brzmieniową. Organizatorzy zachęcają do podążania za instrukcjami Stanisława Dróżdża również w trakcie trwania koncertu.
Jesteś uczestnikiem gry
Rzuć kośćmi
Ułóż je w rząd
Znajdź ten układ na ścianie
Pośród wielu możliwych kombinacji
Jeśli znajdziesz – wygrałeś, jeśli nie – przegrałeś
Czego właściwie szukam? Kombinacji rzutu kośćmi, czy sensu w uporządkowaniu motywu złożonego z kilku współbrzmień? A może relacji między jednym i drugim? Już praca Stanisława Dróżdża testuje umysł i emocje na kilku poziomach: porządkowania wzorów, zdolności do utrzymania uwagi, akceptacji dla braku sensu, wchodzenia w grę. Tylko z kim – sobą samym/samą, z przypadkiem? Dodany wymiar soniczny wprowadza namacalny ruch i wymiar czasoprzestrzenny. Trzeba podjąć próbę poszukiwania sensu w być może błędnie przyjętej reprezentacji graficznych wyników rzutów w kombinacjach dźwięków. Może to nie jest reprezentacja, a inspiracja chaosem?
W tym kierunku zmierza część główna koncertu, złożona z kilku wyraźnie wyodrębnionych fragmentów. Początek to dosłownie kilka przeplatających się współbrzmień na tle jednostajnego klastera, do którego po chwili dołącza kolejna warstwa. Dynamika stopniowo narasta, jednak nie jest inwazyjna. Pojawia się jakby zgrzyt, przestrojenie, przester, który przechodzi w krótki motyw melodyczny. Zastanawiam się słuchając jego rozwinięcia, na ile kolejne układy są permutacjami (kolejność ma znaczenie), a na ile kombinacjami pierwszego układu tonów. Nawrót przesteru zaznacza przejście do kolejnej części, która brzmi dość autonomicznie w stosunku do interpretowanej instalacji. Obserwuję pozostałe osoby. Część z nich sytuacyjnie zdaje się przebywać na koncercie – słucha statycznie, część zaś na wystawie – wykonanie traktują jako sound design oglądanej ekspozycji.
Generowane brzmienia wywołują wrażenie coraz większego chaosu, który (dość paradoksalnie) organicznie się rozwija. Mam wrażenie, że zmierza w jakimś kierunku, stoi za nim jakaś intencja – jakby artysta próbował uchwycić pojęcie losowości opisanej instalacją i nadać jej ramy. Druga część rozpoczyna się dość miarowym ostinatem o perkusyjnym charakterze, które wraz z upływem czasu nabiera charakteru synkopowanego lub punktowanego rytmu w różnorodnych wariantach. Nagle ta, być może założona, regularność jakby rozłazi się w szwach. Czas utworu ulega dylatacji, spowalnia, traci stabilność. Po chwili puls przyspiesza i narasta dynamicznie w oparciu o kombinację dwóch współbrzmień, przypominającą kadencję. Trwa to krótko i dopiero co uchwycony porządek znów ulega załamaniu.
Po krótkim fragmencie opartym o różne kombinacje rytmiczne powraca barwa i nastrój z pierwszej części. W kolejnej części wyraźnie słyszę nawiązania do muzyki klubowej, pojawia się dużo brzmień elektronicznych, więcej niskiego rejestru, miarowe dudnienia i nagłe impulsowe uderzenia. Zastanawiam się, na ile reprezentują one rzuty kośćmi. W poprzednich dwóch fragmentach na pierwszy plan wysuwa się walor brzmieniowy, barwa i próba oddania koncepcji Dróżdża za pomocą formy. W obecnym tworzywem staje się przede wszystkim rytm – ta część ma charakter bardzo perkusyjny. Chaos narasta i jako osoba słuchająca odczuwam potrzebę jego dalszej eksploatacji w przebiegu tego fragmentu, ale artysta decyduje się na uspokojenie bezładu, jakby chciał zaczerpnąć mentalnego oddechu przed kolejną częścią.
Brzmi ona zdecydowanie bardziej narracyjnie i filmowo, pojawia się wiele efektów instrumentalnych, rysują się różnorodne scenografie. W moim odczuciu w tym fragmencie relacje między dźwiękiem a instalacją są potraktowane najswobodniej. Ostatni fragment wchodzi nie po uspokojeniu, jak to miało miejsce wcześniej, czy przez spięcie wcześniejszym motywem, ale przez wprowadzenie głosu. Użycie słów zmienia zupełnie sposób odbierania i przetwarzania dźwięku u osoby słuchającej. To zdecydowanie nawiązanie do semantycznych inspiracji Stanisława Dróżdża. Słowo jest konkretem, słowo wypowiadane na głos każe doszukiwać się sensu w konfiguracji dźwiękowej zaproponowanej przez Jacka Sienkiewicza.
Jednak podobnie do losowych rzutów kostką nie przynosi ona sensownych znaczeń – słyszę pojedyncze słowa, pourywane sylaby, urywek zdania powtarzany, poddany jakiejś rytmizacji. W końcu głos zostaje przykryty warstwami syntezatorowych dźwięków, tworzących motyw melodyczny, który przekształca się w coś na kształt ścieżki dźwiękowej gry wideo. Wygrałeś? Przegrałeś?