„najlepszy człowiek, jakiego poznałem” – Rafał Zapała we wspomnieniach

Anna Kwiatkowska, Kuba Kapral, Natalia Górecka, Sepia ensemble, Slasia Wilczyńska / 18 wrz 2025

18. lipca tego roku odszedł Rafał Zapała – kompozytor, artysta dźwiękowy, organizator życia kulturalnego oraz pedagog, ale dla wielu z nas po prostu i aż – Przyjaciel. O jego poczynaniach artystycznych można by pisać długo, ponieważ Rafał przede wszystkim chciał działać z ludźmi i dla ludzi. I tak też będę go pamiętać. Przede wszystkim jako Człowieka. Zawsze niezwykle spokojny, wyważony, zawsze pogodny i podchodzący do świata z niezwykłą otwartością. Obecny w każdym wypowiadanym słowie. Nawet najkrótsza rozmowa z Rafałem, choćby w pośpiechu na korytarzu akademii muzycznej, nabierała ogromnego znaczenia przez uważność, którą darzył drugiego człowieka. I za każdą taką rozmowę chciałabym móc dziś podziękować.

Natalia Górecka

Zebrane poniżej wspomnienia są swego rodzaju preludium do wieczornego koncertu organizowanego w przestrzeni HashtagLab. Koncertu upamiętniającego Rafała – człowieka i kompozytora.

Rafał. Jak o nim myślę tak prywatnie, to kojarzy mi się natychmiast z chodzeniem. Pamiętam, że jak przyjeżdżał do mnie do domu na próby, to w momentach mózgowej zawiechy i zmęczenia zakładaliśmy buty i chodziliśmy. Po lesie, albo gadać z psami tu u nas w miasteczku. Rafał potrafił się dogadać z każdym stworzeniem. I na tych spacerach było dużo rozmów, takiego przegadywania życia, kminienia, zamyślenia nad sztuką, muzyką, kondycją świata. I nawet jak się dłużej nie widzieliśmy, to każde spotkanie było taką naturalną kontynuacją poprzedniego, wracaliśmy do rozmów i do chodzenia. On w ogóle nie grał, nie było w nim pozy, żadnej sztuczności. Taki szczery, wrażliwy, skromny, troszkę wycofany. Z Rafałem się pięknie celebrowało życie. Lubił dobre jedzenie, pamiętam, jak o mnie dbali i dokarmiali z Joasią w swoim domu. I ten dom jaki był, taki jak oni. Ciepły, szczodry, pełen miłości. 

Rafał był absolutnie spójny jako artysta i człowiek. Świat go bolał i obchodził, chciał zrobić coś dla ludzi. Chodził swoimi ścieżkami, z lekkim dystansem, a jednocześnie był najbardziej bezpośrednim człowiekiem, jakiego znałam, ale tak ujmująco bezpośrednim, bez dominacji. Był pełen pasji życia i tworzenia. Był po prostu sobą. Czułam się z nim bezpiecznie w pracy. Pierwszy raz „Anthemes 2” Bouleza zagrałam z nim za konsoletą. Na Audioarcie grałam jego „ No meaning detected” i Bouleza właśnie. Utwór Rafała poszedł bez problemu, a w Boulezie komputer padł. Zapadła cisza jak makiem zasiał i wtedy Rafał popatrzył zza okularów na skonsternowaną publiczność i spytał, czy wszyscy zechcą poczekać, to on spróbuje coś naprawić. Ludzie odkrzyknęli chóralnie „tak” , a ponieważ przerwa techniczna trwała dobrą chwilę, a ja nie mogłam się ruszyć, bo miałam mikrofon na kablu, jakaś pani przyniosła mi czekoladę, a pan wodę. Rafał naprawił usterkę i pojechaliśmy Bouleza od początku. 

Przy nim problemy przestawały być problemami, potrafił rozbroić, rozładować, spointować. Szanował ludzi, był uważny, słuchał, współodczuwał. Rafał jest nie do zastąpienia. Nie wierzę, że tak szybko odszedł, po prostu za cholerę nie mogę się z tym pogodzić.

Anna Kwiatkowska 

do Rafała, Slasia Wilczyńska

W marcu zeszłego roku, czyli naprawdę chwilę temu, pojechaliśmy z projektem OPERKA/MIZOFONIA do Olsztyna. 

Mówię o tym dlatego, że operki, pomyślane przez Rafała jako długofalowy projekt, w którym muzyka spotyka się z aktywizmem społecznym, w którym sztuka jest przestrzenią do mówienia, krzyczenia, śpiewania o ważnych sprawach, dobrze oddaje to, jak tworzył Rafał: swobodnie i z zaciekawieniem poruszał się między gatunkami, między środowiskami, z elegancją i czułością przebijając ścianki dzielących nas baniek, skupiając się przy tym równie mocno na akcie tworzenia, jak i na społecznym wymiarze sztuki. 

Mówię też o tym, dlatego, że dobrze pamiętam pracę nad tym projektem, a był to jeden z najprzyjemniejszych i najmniej konfliktowych procesów twórczych, w jakich brałem udział i nie mam wątpliwości, że było tak dzięki Rafałowi. Bo był  to najlepszy człowiek, jakiego poznałem. I nie jest to kurtuazyjne stwierdzenie w ramach mowy pogrzebowej, tylko najgłębsza prawda o Rafale, człowieku bezbrzeżnie łagodnym, wyrozumiałym, czułym i dobrym dla wszystkich, dla wszystkiego.

Wtedy, w Olsztynie, w marcu zeszłego roku, naprawdę chwilę temu, po pokazie Operki poszliśmy na kolację, jedliśmy smacznie i rozmawialiśmy. I podczas tej rozmowy padło pytanie o to, czy jako ludzie, jako artyści czujemy się spełnieni, czy moglibyśmy umrzeć dzisiaj, tu i teraz i to byłoby okej. I Rafał powiedział, że on tak czuje, że ma bardzo dobre życie i zrobił dobre rzeczy, że spełnił marzenia. I mówię o tym dlatego, że to wspomnienie pozwala trochę złagodzić ból po śmierci Rafała. Odrobinę. Jednocześnie chcę podkreślić z całą mocą, że ta śmierć jest skandalicznie niesprawiedliwa. 

I jedyne co powinno przechodzić mi przez gardło to dzikie wycie.

Chcę jednak mówić dalej: częścią Operki/Mizofonii było solo, które Rafał grał na kilkunastu wiertarkach i stuwatowych żarówkach, i chcę zapamiętać wielką frajdę, jaką sprawiało mu granie na tym przedziwnym instrumencie. Wiem jednak, jak to jest z pamięcią. Wiem, ile waty jest w stwierdzeniach: „na zawsze w naszych sercach”, „żywy w naszej pamięci”. I chcę to zmienić dokonując tu i teraz performacji naszych umysłów, co, mam nadzieję, będzie eksperymentem, który spodobałby się Rafałowi.

Ulubioną potrawą Rafała był omlet, najlepiej z pieczonym bakłażanem, uwielbiał celebrować śniadania, i od dzisiaj, jeśli zdarzy się nam jeść omlet, pomyślmy proszę o Rafale i smakujmy, smakujmy uważnie i głęboko, bo takim uważnym smakoszem był Rafał. 

To samo dotyczy ciasta marchewkowego. 

Ulubionym kolorem Rafała był błękit i od dzisiaj, kiedy otworzy się nad nami czyste niebo, kiedy ujrzymy spokojną taflę jeziora lub morza, zobaczmy też w tym błękicie uśmiech Rafała. 

Ulubioną porą roku Rafała było lato, szczególnie letnie wieczory po dobrze wykonanej pracy, więc kiedy letnią porą będziemy wypoczywać, pogadajmy chwilę z Rafałem.

Kiedy będziemy słuchać utworu „Love Will Tear Us Apart” zespołu Joy Division, słuchajmy razem z Rafałem. 

A kiedy spotkamy kogoś w adidasach, w szczególności z linii Gazelle, niech przyjdzie nam do głowy jakaś myśl o Rafale. 

To samo dotyczy ludzi noszących parki. I przepastne torby na ramię. 

Rafał uwielbiał spacery z psami, z Lucą i Nittonem, więc jeśli mamy psa, albo widzimy szczęśliwego spacerowicza z psem, to wiemy, co robić. Kogo wspominać. 

A kiedy będziemy rozśmieszać osobę, którą kochamy nad życie, niech echo śmiechu Rafała będzie w naszym śmiechu. I niech te wspomnienia będą pogodne, pełne światła i beztroskie, ponieważ Rafał był pełnym światła, pogodnym człowiekiem. Najlepszym człowiekiem.  

Nie wiem, ile z zasianych tu w naszych umysłach słów wykiełkuje kwiatami pamięci. I czy w ogóle wykiełkują. 

Wiem natomiast, co powiedziałby na to Rafał. Powiedziałby: ej, stary, wyluzuj, wszystko gra. 

Wiem, Rafał, dziękuję. Dziękuję Ci za wszystko.

Kuba Kapral

 

Z archiwum zespołu Sepia Ensemble