Bogumiła Piotrowska
1. Czy pamiętasz moment, w którym zainteresowałaś się technologią/sprzętem, który jest ci obecnie najbliższy? Jak to się stało, że poszłaś tą ścieżką? Napisz kilka słów o tym, czym się zajmujesz.
Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz miałam styczność z urządzeniami AV. Kończyłam wówczas pisać pracę magisterską o nowych technologiach w kontekście teorii widzenia i pracowałam jako VJ-ka. W pracy korzystałam głównie z komputera i programów do realizacji obrazu na żywo. Założyłyśmy z siostrą zespół WIDT i próbowałyśmy różnych rodzajów technologii. Miałyśmy potrzebę czegoś innego niż realizacja kompozycji, chciałyśmy grać na żywo. Myślę, że to była narastająca potrzeba głębszego przeżywania tego, co robimy. Kiedy spróbowałyśmy ze starym sprzętem z poprzedniego wieku – bez słów kontynuowałyśmy zamysł. Pamiętam takie uczucie, jak gdyby to było coś, co czekało na reanimację lub odmłodzenie i teraz właśnie to znalazłam i nie wolno mi tego puścić. Zaczęłam pielęgnować to coś – bardzo wówczas delikatnego i kruchego – co wyszło z tych dość pokaźnych sprzętów. Dla mnie światło jest jak płyn, który mogę dzięki tym urządzeniom formować i zmieniać jego intensywność. Bardzo ciekawy jest efekt nakładania się na siebie sygnałów z różnych urządzeń, następuje wtedy zjawisko interferencji fal. Ta materia wydaje mi się bezkresna.
Z zespołem WIDT realizujemy trasy raz lub dwa razy do roku. To są dla nas święte dni. Nasze występy są improwizowane, oscylują pomiędzy instalacją, performansem a koncertem. Zyskały miano „abstrakcyjnej opery”.
W zeszłym roku powstał zespół TEYAS z Christophem de Babalon, wydaliśmy LP oprawione autorskimi grafikami i wideoklipami do każdego utworu. Wideoklipy wyprodukowałam w stu procentach na komputerze, z technologicznego punktu widzenia jest to twór zupełnie innego rodzaju, proces twórczy wyglądał diametralnie inaczej niż to, co wyłaniało się dotychczas z pracy dla WIDT. Jedna rzecz jest wspólna w tych produkcjach – nie ma przygotowanych wcześniej materiałów, za wyjątkiem szkiców, planów i ćwiczeń. Źródłem są zawartości hardware’u i software’u.
2. Czy mierzyłaś się kiedykolwiek ze stereotypami w swojej głowie? Dziewczyny często powtarzają, że na początku borykały się z wewnętrznym przekonaniem, że sprzęt nie jest dla kobiet. Jak można pokonać taką blokadę?
Można równie dobrze stwierdzić, że dla kobiety pędzel i płótno to nieodpowiednie narzędzia. Przecież sprzęt to narzędzie pracy.
Każdy znajduje swój własny sposób na pokonanie tego typu blokad. Ja mierzę się z nimi w taki sposób, że skupiam się na działaniu, na tym, co trzeba zrobić. Niekiedy muszę się wyciszyć, gdzieś odizolować bądź wyjść poza codzienną rutynę. Bardzo pomocne jest również wsparcie bliskiej osoby, w moim przypadku najczęściej taką osobą jest moja siostra.
3. Jaka jest twoja aktualna dźwiękowa obsesja/zajawka, na czym się obecnie skupiasz w swojej pracy?
Wraz z programistą i twórcą interaktywnych aplikacji Adamem Błaszczykiem pracujemy nad urządzeniem do tworzenia wizualizacji na żywo, które łączyłoby to, co uważam za fenomenalne i wyjątkowe w obrazie elektronicznym, z cyfrową jakością. Oczywiście, tego, co najważniejsze, czyli organiczności per se, nie da się przełożyć z analogowego języka na język cyfrowy, myślę natomiast, że nowe technologie mają swoją własną organiczność, co brzmi fascynująco.
4. Co okazało się w tym roku największą inspiracją dla twojej pracy?
Myślę, że współpraca naszego zespołu WIDT z Christophem de Babalonem pozwoliła mi na przemyślenie pewnych strategii. Pod tym względem było to inspirujące. Pomimo że współpraca rozpoczęła się w 2016 roku, w tym roku nabrała intensywniejszych barw i jawi mi się teraz z perspektywy czasu jak żywy organizm. Wydaliśmy razem płytę i spędziliśmy dwa tygodnie w trasie po kilku krajach europejskich. Praca nad albumem była długotrwałym i pracochłonnym procesem. Po wydaniu LP TEYAS pojechaliśmy w trasę i graliśmy improwizowane sety. Czuliśmy się, jakby każde z nas pochodziło z innej planety i postanowiło co drugi dzień prowadzić razem dysputy wieczorową porą. To było bardzo wspaniałe.
5. Co było w tym roku największą przeszkodą/nauczką i jak się z tym zmierzyłaś?
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, która przeszkoda była największą ze wszystkich, każda zdaje się największa w momencie, kiedy przychodzi mi się z nią zmierzyć, a później staje się czymś abstrakcyjnym. Często są to sytuacje, które dotykają spraw osobistych, sprawiają, że dochodzi do niełatwych emocji i są to niekiedy bardzo trudne chwile. Zdarzają się też techniczne problemy na scenie, przeszkody, z którymi trzeba sobie radzić. Dużo można się z takich przygód nauczyć. Na przykład gdy przed występem dochodzi do rearanżacji sceny i ekipa techników wszystko składa tak, jak było na sound- i videochecku, ale nieopatrznie jeden kabel zostaje przygnieciony i cały koncert przebiega inaczej niż zwykle.
6. Jaką radę dałabyś dziewczynom, które chciałyby pójść podobną ścieżką artystyczną/zawodową co ty? Jak zacząć? Do kogo się zwrócić? Gdzie poznać sprzęt?
Medium jest przedłużeniem człowieka, jak wiemy od Lva Manovitcha. Trudno odpowiedzieć, jak zacząć… chyba po prostu trzeba zacząć, jeśli się chce.
Wy, dziewczyny, organizowałyście w tym roku warsztaty, między innymi prowadzone przez WIDT. Tego typu warsztaty organizuje też Biuro Dźwięku Katowice. Myślę, że w ramach takich wydarzeń uczestnicy mogą sprawdzić sprzęt, obejrzeć go, posłuchać prowadzącej/prowadzącego. Jest to sytuacja, w której możliwy jest bezpośredni kontakt z ludźmi i ze sprzętem, który nas interesuje.
Rozmowę przeprowadziła Justyna Banaszczyk