Na bieżąco

Prasówka 16.03.2020

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 16 mar 2020

1.

Przez ostatnie parę tygodni wszyscy żyjemy tylko tym tematem. Koronawirus. Jako redakcja, tak jak cały sektor kultury, staramy się dostosowac do nowej rzeczywistości i przejść przez ten czas w zdrowiu i bezpieczeństwie. Staramy się na różne sposoby oswajać epidemię, czy to dzieląc się na naszym profilu jedną z możliwych sonifikacji jego kodu DNA, czy też wpisując całą sytuację w tematy poruszane przez nas na łamach numeru #36. Tymczasem drastyczne kroki prewencyjne podejmowane przez kolejne kraje znacząco wpływają na różnorodne obszary działalności artystycznej: zakazane lub ograniczone zbiorowiska ludzkie to przecież także koncerty. W związku z tym wielu muzyków (i innych artystów) traci podstawowe źródło dochodu, a nikt nie jest w stanie obecnie powiedzieć na jak długo; pojawiają się apele do ministerstw i organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi o uruchomienie specjalnych środków na wsparcie. W serii wpisów portal „Pitchfork” zajmuje się wpływem koronawirusa na przemysł nagraniowy, obieg festiwali, scenę klubową, studenckie radia; „Resident Advisor” monitoruje w kolejnych tekstach wpływ pandemii na różne aspekty muzyki i kultury klubowej (wybrany przez nas poniżej tekst to chyba najlepszy punkt wyjścia do różnych szczegółowych tematów), „Stereogum” opublikował analizę sytuacji współczesnej sceny indie w USA, zaś „VAN” przygotował cały kalendarz internetowych transmisji muzyki klasycznej. Proponujemy zatrzymać się przy trzech tekstach. Greg Baum w tekście dla „The Age” dotyka, na przykładzie audiosfery zmagań sportowych przy pustych trybunach, kwestii przemian pejzażu dźwiękowego w dobie stanu wyjątkowego. Z kolei Christine Kearney w tekście dla „Guardiana” przygląda się rozwijającym praktykom oswajania pandemii poprzez zbiorowy śpiew i muzykowanie ponad ograniczeniami wymogów społecznej izolacji.

https://pitchfork.com/thepitch/what-happens-when-a-music-festival-is-canceled-due-to-coronavirus.
https://pitchfork.com/thepitch/why-record-stores-are-being-hit-especially-hard-by-coronavirus.
https://pitchfork.com/thepitch/how-coronavirus-is-bringing-the-global-club-scene-to-a-standstill.
www.residentadvisor.net/features/3636.
https://pitchfork.com/news/how-college-radio-is-responding-amid-coronavirus-prompted-campus-closures/.
www.stereogum.com/2076491/how-will-festival-cancellations-due-to-coronavirus-affect-indie-musicians/franchises/sounding-board.
www.theage.com.au/sport/the-sound-of-no-hands-clapping-coronavirus-cuts-the-music-20200312-p549j5.html.
www.theguardian.com/world/2020/mar/14/italians-sing-patriotic-songs-from-their-balconies-during-coronavirus-lockdown.

 

2.

Trochę występy gościnne, trochę wizyta u dawno niewidzianych przyjaciół: czasopismo wrocławskiej Pracowni Audiosfery zmienia formułę, spuszczając z tonu naukowości i otwierając się na luźniejsze formy. W siódmym numerze redakcja zamówiła serię komentarzy do niedawno wydanej książki Historia ciszy i milczenia Alaina Corbina. Jadwiga Zimpel podsumowuje myśl francuskiego historyka, poruszającego się po kanonie europejskiego malarstwa i literatury i słyszącego ciszę jako ucieleśnione doświadczenie przestrzenne, a milczenie jako formę społecznej gry. Nasz redakcyjny kolega Antoni Michnik zderza tezy książki Corbina z badaniami Karin Bijsterveld nad hałasem, podkreślając przemiany współczesnej fonosfery oraz utopię wewnętrznej ciszy. Z kolei nasz stały autor Dariusz Brzostek wchodzi w otwartą polemikę z bohaterem numeru pisząc o ciszy jako postulacie niemożliwym, na przykładzie Tajnego dziennika Mirona Białoszewskiego. Czekamy na wpis innej stałej autorki „Glissanda”, Doroty Błaszczak!

http://pracownia.audiosfery.uni.wroc.pl/numer-7/

 

3.

Poniekąd w temacie naszego #36 (medycyna), trochę wokół #37 (sound design, stay tuned, premiera tuż-tuż!) oraz jakże à propos obecnej powszechnej kwarantanny: na łamach „Anthropology & Aging” ukazał się ciekawy artykuł o audiosferze domów opieki. Etnograficznym uchem wsłuchuje się w nie Carla Greubel, która zbadawszy trzy niemieckie ośrodki, przybliża ich pejzaż dźwiękowy za pomocą trzech ujęć: diagnostycznego słuchania, muzyki jako narzędzia pomocy oraz muzyki jako technologii i autoekspresji. Autorka celnie zarysowuje przy tym różnice dzielące domy seniora od innych instytucji, tak często analizowanych przez pryzmat Foucaultowskiego Panoptikonu. Na ścisłe analogie ze szpitalem lub szkołą nie pozwala zarówno długoczasowy/bezterminowy pobyt pacjentów, ich zwyczaje i zachowania powiązane z wiekiem czy też większa jednorodność samej grupy, dlatego w tym wypadku ów scentralizowany soundscape w większej mierze niż nadzorem (surveillance) rządzi się raczej prawem troski (care-valence). Jak zatem kontekst opieki wpływa na organizację życia w tego typu instytucji? Przede wszystkim, jej fundament tworzy głęboka wzajemna znajomość opiekunów oraz pacjentów, bez której nawet wytrawny badacz sound studies trafiłby tu na akustemiczne manowce. Intrygująco wypada w tym miejscu napięcie między zaprojektowaną infrastrukturą dźwiękową domu seniora – wyposażonego w zautomatyzowany system alarmów – a tym, jak pacjenci (niekoniecznie intencjonalnie) wychodzą poza jej ustalone granice (np. wciskając alarmowy guzik bez poważnej przyczyny). A już prawdziwe ciarki wzbudza fragment dotyczący cichego przyzwolenia na brak konwersacji… Empatyczna lektura, może nawet aż za bardzo, albo po prostu trudno nam teraz na dłużej zboczyć z tematu pandemii: jakie systemy relacji akustycznych budujecie w kwarantannie? Nasłuchujecie pukania sąsiadów? Telefonów od bliskich? Karetek na ulicach? Co poradzić instrumentalist_kom ćwiczącym w blokowiskach? 

http://anthro-age.pitt.edu/ojs/index.php/anthro-age/article/view/229/318

 

4.

Niektórzy (jak np. Daniel Menche) bez cienia żalu wypowiadają się o nieuniknionej śmierci nośnika. Zanim jednak muzyczna czy też dźwiękowa historia naszej cywilizacji zostanie zapomniana, upłynie jeszcze trochę wody w rzece, a póki co niewątpliwy udział w jej dokumentowaniu mają archiwa, do których należy m.in. nowojorskie ARC (Archive of Contemporary Music). Założone w 1985 r. przez Boba George’a, od ponad trzech dekad gromadzi ono artefakty związane z szeroko pojmowaną muzyką popularną – głównie płyty, ale też książki, zdjęcia, materiały prasowe i inne memorabilia. Pozostaje przy tym wszystkim instytucją całkowicie niezależną, żywo zaangażowaną w projekty badawcze i działalność edukacyjną. Tym bardziej zaskakujące może wydawać się to, że od początku swojego istnienia ARC nie otrzymało żadnego wsparcia ze strony miasta, co ostatecznie zmusiło je do opuszczenia dotychczasowej siedziby na Dolnym Manhattanie. Historia ta ma jednak szczęśliwe zakończenie – jak relacjonuje portal „Gothamist”, archiwum do jesieni ma sfinalizować kwestie związane z przeprowadzką do dwóch nowych lokalizacji. W nieco lepszej sytuacji znajduje się brytyjskie NSA (National Sound Archive), stanowiące obecnie oddział British Library. O misji, historii i wielokierunkowej działalności owej instytucji kilka tygodni temu pisała Sanjana Varghese na łamach „New Statesman”, a my zachęcamy do lektury tego artykułu również ze względu na inne zarysowane w nim wątki – poczynając od tego, w jaki sposób archiwalne nagrania pozwalają na konfrontację przeszłości z teraźniejszością, a kończąc na konsekwencjach postępu technologicznego związanych zarówno ze zmieniającymi się i znikającymi dźwiękami minionych czasów, jak i tymi, które dopiero zmienią się i znikną.

https://gothamist.com/arts-entertainment/photos-inside-last-days-archive-contemporary-music-tribeca

www.newstatesman.com/british-library-sound-archive-history

 

5.

O tym, jak inspirujący może stać się jeden wyjazd, na łamach Dwutygodnika” opowiada Piotr Michalewski, działający pod pseudonimem DJ Fresh. To właśnie w Londynie, dokąd udał się wraz z kolegami po zaliczeniu pierwszego roku studiów, po raz pierwszy zobaczył, jak wielopłaszczyznowe stało się pojęcie clubbingu. Od tamtej pory wszystko w jego życiu się zmieniło, jak sam mówi: Wiedziałem już wtedy, że nie ma dla mnie powrotu do siermiężnych realiów polskich dyskotek”. W ówczesnej Polsce lat 90. rzeczywistość jednak znacznie odbiegała od tej zastanej za granicą. Sprzęt pozostawiał wiele do życzenia, o publiczność trzeba było zabiegać, atmosfera w kraju nie pozwalała odczuwać radości płynącej z techno. Dopiero spontanicznie zorganizowana impreza na statku płynącym do radzieckiego portu odmieniła patrzenie Michalewskiego na warunki, z jakimi przyszło mu mierzyć się w kraju. „To surrealistyczne zestawienie naszego wesołego stateczku, pełnego kolorowych i szczęśliwych ludzi, z reliktami radzieckiej machiny wojennej było piorunujące i uświadomiło nam, jakie mamy szczęście, żyjąc po właściwej stronie granicy”. Tekst ten przede wszystkim nawiązuje do książki 30 lat polskiego techno – monografia zjawiska, której wydanie zaplanowane zostało na jesień 2020 roku. Nad jej powstaniem pracuje Wydawnictwo Krytyki Politycznej, którego celem jest ukazanie rozwoju tanecznej muzyki elektronicznej, w tym gatunków takich jak techno, trance, rave, dubstep, hardtek, house czy drum’n’bass. O tym, jak słabo doceniany jest wciąż taki rodzaj muzyki, świadczy zbiórka crowdfundingowa, mająca na celu umożliwienie publikacji antologii w wersji papierowej.

www.dwutygodnik.com/artykul/8769-slepnac-od-techno.html

 

6.

Niedawno Piotr Tkacz w swej relacji z tegorocznego festiwalu CTM pisał krytycznie o występie Jasmine Guffond do wizualizacji ilana katina. Niemniej album Guffond Microphone Permission (Editions Mego) zapowiadał się – nim oczy całego świata skierowały się na zagadnienia medyczne – na jedną z najważniejszych eksperymentalnych płyt roku, w znacznej mierze przez zawarty weń pierwiastek postkonceptualny /conceptroniczny / PhD-elektroniczny. Guffond na nowym albumie zajęła się sonifikacją bardzo szeroko rozumianych współczesnych technologii nadzoru, skupiając się na rozmaitych metadanych naszych aktywności. Podstawę dla albumu stanowiły projekty, które Guffond realizowała w ostatnich latach – na czele z projektem sonifikacji danych dla miasta Melbourne oraz instalacją udźwiękowiającą twitterową aktywność wybranych aktywnych profili. Inny utwór zbudowany został jednak na bazie futurystycznego projektu przyszłego pejzażu dźwiękowego wymarłego lasu – panoptyzm (czy może panaudializm) stanowi więc jedynie wybrany wątek, wokół którego osnuta została cała narracja albumu. W każdym razie, wszystko to prowadzi do interesujących omówień oraz dyskusji, spośród których bodaj najciekawszą jest rozmowa, jaką dla „The Wire” przeprowadziła z Guffond DJ Soeur Veillance (Gloria González Fuster). Dwie artystki rozmawiają wokół kolejnych punktów playlisty poświęconej współczesnym technologiom nadzoru, playlisty, która prowadzi od M.I.A. oraz Cardi B, poprzez utwory Sama Fidela i Mata Dryhursta, aż po kompozycje samej Guffond. To fascynująca rozmowa o różnych rozumieniach oraz obszarach prywatności, o audiosferze nadzoru oraz sposobach tworzenia współcześnie zaangażowanej muzyki.

www.thewire.co.uk/audio/tracks/sounds-of-surveillance.

 

7.

Burzyk hawajski podlegający programowi rewitalizacji, źródło: https://www.nihoku.org/downloads

Nie tak dawno, bo w grudniu zeszłego roku, portale internetowe rozpisywały się o eksperymencie, w ramach którego nagrane odgłosy żywej rafy koralowej zostały wykorzystane do repopulacji rafy martwej (wspominaliśmy o tym zresztą kilka prasówek temu). Okazuje się, że ostatnimi czasy podejmowanych jest znacznie więcej prób dźwiękowej „odbudowy” środowiska naturalnego. Kiedy w 2014 r. ptactwo gnieżdżące się w Nihoku, regionie hawajskiej wyspy Kauai, opuściło swe dotychczasowe tereny lęgowe, grupa naukowców podjęła niekonwencjonalną próbę zwabienia ich z powrotem. Tzw. „seabird stereo”, będące niczym innym jak tylko nagranymi odgłosami ptaków, rozbrzmiewa w Nihoku każdej nocy od marca do października i przyciąga ptaki z okolicznych terenów – choć, co ciekawe, akurat nie te, których głosy zostały nagrane. Tak czy siak, badacze zdają się patrzeć w przyszłość z optymizmem, podkreślając jednocześnie, że dźwięk stanowi tylko jeden z elementów ekosystemu, których współgranie jest gwarantem jego naturalnej równowagi.

https://www.ecowatch.com/sounds-to-help-species-2645357715.html?rebelltitem=2 

 

8.

Pod koniec pierwszej dekady nowego wieku Seth Horvitz, działający wówczas jako Sutekh, czuł, że doszedł do ściany w swojej twórczości. Postanowił więc porzucić muzykę klubową i zapisał się do Mills College, by szukać swej ścieżki w eksperymentalnej muzyce komponowanej lub sound arcie. Jednak wydarzenia przybrały inny obrót, ostatecznie wiodąc Horvitza ku nowemu, ekeperymentalno-klubowemu projektowi – Rrose. W znakomitej, obszernej i pogłębionej rozmowie dla „Resident Advisor” Mark Smith wypytuje Horvitza przede wszystkim właśnie o ów okres studiów: o naukę, inspiracje, oraz projekty, które zrealizował w tym okresie. W centrum rozmowy znajdują się więc album Eight Studies for Automatic Piano (dyplom w Mills Collage) i związane z nim konteksty (twórczość Ligetiego, Tenneya, Nancarrowa), interpretacje Having Never Written Note For a Percussion Tenneya (uczestnicy koncertu na Unsoundzie 2015 zapewne pamiętają) oraz współpracę z Charlemagne PalestineBobem Ostertagiem. Znakomita rozmowa, pokazująca świetnie współczesne przenikanie różnych – akademickich i klubowych, niezależnych i zinstytucjonalizowanych – środowisk muzycznych poszukiwań. Równocześnie chyba ważny gest ze strony Horvitza, który przez kilka lat kreował wokół Rrose aurę skrytości oraz tajemniczości.

www.residentadvisor.net/features/3619.

 

9.

Widmo krąży nad dyskusją o kulturze muzycznej – widmo Marka Fishera. Czy muzyczna przyszłość jest taka, jaką sobie wymarzyliśmy? Z nieograniczonym dostępem do twórczości z całego świata? Z równymi szansami w tym dostępie, zarówno ze strony wypatrujących jak i tych, którzy chcą być wypatrzeni? Ze swobodą twórczą napędzaną tylko własną kreatywnością, z dala od ustrukturyzowanych wytycznych algorytmu? Bez instytucjonalnej pieczy i haraczu? Nasze „lost futures” dają się coraz mocniej we znaki i nawiedzają wiele miejsc – przecież na zupełnie innym polu Greta Thunberg deklaruje, że przyszłość jej generacji została ukradziona, zgubiona. To tylko jedna z nici łączących fisherowską krytykę z powidokiem nastałej współczesności, które wysnuwa w swoim artykule Matt Colquhoun. Więcej wątków z pewnością będzie można odnaleźć w Egress: On Mourning, Melancholy and Mark Fisher, czyli książce jego autorstwa, którą właśnie wydało Repeater Books. Tak, to samo, którego nakładem ukazała się k-punkowa antologia oraz The Weird and the Eerie. Colquhoun (także autor ciekawego bloga) w tekście dla „The Quietus” podsumowuje najważniejsze punkty w dorobku brytyjskiego krytyka, przywołuje celne porównania, przekłada diagnozy na trudności, z którymi mierzą się dziś twórcy muzyki, podkreśla jak przetwarzane są na poziomie samej estetyki dzieł. Staje się jasne, że nie wszystko jest takie przyszłościowe, jak je sobie wymyśliliśmy. Szkoda tylko, że fragment, w którym naprawdę zaczyna się robić ciekawie, okazuje się podsumowaniem.

https://thequietus.com/articles/27968-matt-colquhoun-egress-mark-fisher-hauntology-essay

 

(zg, ng, am, mk, as, jt, mu, jz)