Prasówka 31.12.18
Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.
1.
Wierzymy, że #Dwutygodnikzostaje, a wraz z nim regularnie pojawiające się treści, które prowokują do refleksji, kulturalnych i kulturowych polemik, lecz przede wszystkim poszerzają horyzonty. Do grona tego rodzaju tekstów dołącza właśnie portret młodej kompozytorki Teoniki Rożynek w serii Muzyka 2.1 pióra naszego redakcyjnego kolegi Jana Topolskiego (#występygościnne). Autor uważnie słucha i analizuje to, co w twórczości Rożynek najciekawsze – swobodne poruszanie się w poprzek gatunków i stylistyk, zwinność w łączeniu pozornie niepasujących brzmień oraz potrzebę kolektywnej pracy, która w dobie parcia na solowe kariery co najmniej zadziwia. Jeszcze więcej przeczytacie w rozmowie z kompozytorką, a ta już niebawem zagości na naszych łamach, a której tu pojawiają się tylko delikatne zapowiedzi.
https://www.dwutygodnik.com/artykul/8176-muzyka-21-teoniki-rozynek.html
2.
Kto powiedział, że kolędy to tylko przaśne, proste melodie i fałszujący organista na pasterce? Duet Barbary Kingi Majewskiej i Marcina Maseckiego wykonujący polskie kolędy po arabsku zachwycił Michała Wieczorka, autora bloga „Na obrzeżach”. Wieczorek w ciepłych słowach opisuje udany eksperyment zarejestrowany na płycie wytwórni Bôłt Records, który śpiewaczka i pianista zaprezentowali na tegorocznym Nostalgia Festival w Poznaniu. Wieczorek zwraca uwagę, ze wybór arabskiego dialektu z okolic Aleppo pasuje do biblijnej historii podróży Świętej Rodziny z Palestyny do Egiptu i jest trafną próbą zwrócenia uwagi na okrutny konflikt, który trwa w Syrii. Za decyzją o opracowaniu tekstu podąża muzyka, nostalgiczna i pełna namysłu. Płytę Taratil 'id al-milad recenzował także dla „Dwutygodnika” Tomasz Cyz, nie szczędząc komplementów pod adresem barwy głosu Majewskiej. Cyz pisze: „tak właśnie brzmi śpiew wszędzie tam, gdzie w biedzie, wojennej pożodze, wśród ruin i trupów kobieta – matka – próbuje uśpić małe dziecko.” Ale to nie jedyna świąteczna płyta, którą rekomenduje Wieczorek – wskazuje także na Kolędy Jerzego Rogiewicza, który wykonał polskie pastorałki na klasycznym zestawie perkusyjnym z kilkoma dodatkami w stylu dzwonków, czy cytry akordowej, sporo przy tym improwizując. Wiele kolęd jest tu niełatwych do rozpoznania, ale w tym właśnie autor bloga widzi siłę nagrania dokonanego dla wytwórni Lado ABC – siłę niejednoznaczności.
3.
Tradycja końcoworocznych podsumowań, oprócz urodzaju rekomendacji wszelakich (wśród tych bardziej osobliwych choćby zestawienia najlepszych sampli), jest również świetną okazją do malkontenctwa – w tym roku donośne narzekanie zaczyna się od dyskusji wokół systemu promującego muzykę w dobie strimingu, a kończy złorzeczeniem na brak funduszy dla czołowych polskich portali kulturalnych (niezmiennie zachęcamy do wyładowania złości za pomocą podpisu w niniejszej petycji). Blisko obydwu biegunów plasują się negatywne głosy dotyczące zanikającej krytyki muzycznej, i choć sprawa polska z pewnością zasługuje na osobne studium, problem od lat ma przecież wymiar globalny. Świecące pustkami półki z popularną prasą muzyczną w amerykańskich kioskach zauważa Aaron Gilbreath, który w tekście dla „Longreads” opisuje pokrótce historię i przemiany tej gałęzi dziennikarstwa, wskazując opiniotwórcze tytuły, płodozmian gatunkowy i różnorodność tekstów, a tym samym jej złoty wiek, czy raczej pół wieku trwające od lat 60. do kryzysu finansowego z 2007 roku. Różnorodność prasy późniejszych lat najsilniej objawiać się będzie w strategiach budżetowych, poczynając od cięć liczby znaków, spokojniejszego rytmu wydawniczego przez rezygnację z papieru, paywall po „Buzzfeedyzację kontentu” czy clickbait. Wszystko to tematy dobrze znane, często poruszane, a jednak warto spojrzeć na szerokie ujęcie Gilbreatha, by uzmysłowić sobie, że dobrych recept wciąż jak na lekarstwo. Jak wyjść naprzeciw zmieniającej się kultury słuchania, w której pobieżne obcowanie z wszechobecną muzyką nie wymaga komentarza? Jak konkurować o opiniotwórczość z błyskawicznym, responsywnym serwisem społecznościowym? W jaki sposób – i po co – z resentymentem ratować minioną kulturę muzyczną, skoro samą muzykę spychają z piedestału inne wartościowe media? No i jak wyżyć z tworzenia muzyki i pisania o niej?
https://longreads.com/2018/12/27/where-have-all-the-music-magazines-gone
4.
To bardziej ranking niż podsumowanie, ale prawdopodobnie jeden z najlepszych w polskojęzycznym internecie, bo autorstwa niezmordowanego Daniela Brożka, redaktora prowadzącego „Glissanda” #31. Sound art jest jedną z opisywanych kategorii (gdzie autor zauważa coraz adekwatniejszą reprezentację na płytach), podobnie jak nagrania terenowe (coraz więcej kompozycji na ich bazie), muzyka komponowana (dominacja pokolenia ojców i dziadków) oraz improwizowana (mało zapadających w pamięć płyt) i eksperymenty (sporo odkryć i nowych nazwisk). Ranking Brożka wyróżnia się tradycyjnie swoimi mniej typowymi rubrykami takimi jak „poszerzanie pola walki” z formami hybrydowymi i przekraczającymi dotychczasowy dorobek twórców (tu m.in. książka i film Siksy, przedstawiennie Joanny Szumacher czy film Josephine Decker). W dekonstrukcjach muzyki klubowej i popularnej sporo potencjalnych hitów na inteligentne sylwestrowe playlisty, natomiast w dekolonizacji i tradycji ludowej sporo pozycji z Afryki i Polski, gdzie coś wyraźnie drgnęło ostatnio na tym drugim polu. Jako czytelnicy pozostajemy z niedosytem opisu przebogatej sekcji archiwa, która mogłaby ponoć wypełnić całe zestawienie, ale autor zarzeka się, że jeszcze się aż tak nie zestarzał…
https://cantiilluminati.blogspot.com/2018/12/pyty-roku-2018.html
5.
A skoro już mowa o rekomendacjach i podsumowaniach, znaleźliśmy niebanalną i wartą polecenia miniserię Sonic Constellation Compilation, którą dla sonicfield.org przygotowała Maile Colbert. Na trzyodcinkowy cykl materiałów (będący z kolei częścią większego cyklu Wayback Sound Machine, a Constellation of Sounding Time) złożą się różne formy artystyczne z pogranicza ekologii dźwiękowej i sound designu, które badają relacje dźwięku i czasu. Celem projektu jest próba odpowiedzi na pytanie, jak wygląda związek między otaczającym nas pejzażem dźwiękowym a sposobem jego doświadczania. Do tej pory na stronie pojawił się pierwszy odcinek serii, ale patrząc i słuchając zgromadzonych materiałów, z niecierpliwością czekamy na dwa kolejne. Wśród opublikowanych nagrań czy partytur znalazły się m.in. Sounding Time Suzanne Trope dedykowane Pauline Oliveros czy And if I live a thousand lives I hope to remember one Bonnie Jones. Nie wszystkie nazwiska i tytuły brzmią znajomo, ale na pewno warto je sprawdzić.
http://sonicfield.org/2018/12/wayback-sound-machine-a-sonic-constellation-compilation-part-1
6.
Krótko o długiej historii dronowych brzmień pisze dla Red Bull Music Academy Florian Sievers. Opisuje ich naturalne źródła, by później skupić się na najważniejszych momentach dla instrumentalnych i elektronicznych dronów w muzyce ubiegłego wieku, poczynając od The Monotone-Silence Symphony Yvesa Kleina oraz twórczości La Monte Younga i założonej przez niego grupy Theatre of Eternal Music, której działania wywarły duży wpływ na twórczość Pauline Oliveros, Philla Niblocka, a nawet The Velvet Underground. Sievers nawiązuje też do niemieckiego krautrocka i kosmische musik, wspominając twórczość Kraftwerku czy Klausa Schulze i wymienia najważniejsze zespoły parające się dronami w ubiegłym wieku, jak My Bloody Valentine czy The Jesus and Mary Chain. Wspomina także moment, kiedy dwusekundowy dronowy feedback gitarowy pojawił się nawet w jednym z Beatlesowskich singli. Na koniec dorzuca ciekawostkę w postaci utworu Joha Cage’a Organ²/ASLSP, którego organowa wersja rozbrzmiewa od 2001 roku w kościele wschodnio-niemieckiego miasteczka Halberstadt i będzie można jej tam słuchać (prawdopodobnie) nieprzerwanie jeszcze przez kolejne 622 lata.
http://daily.redbullmusicacademy.com/2018/12/a-brief-history-of-drone
7.
Ażeby nie pozostać tylko w kręgu anglosaskim, jak zawsze czujnie nasłuchujemy wokół, wstecz i w przyszłość. W duchu chińskiego #34 oraz wyprzedzając nasze plany afrykańskie, warto pochylić się nad tymi, nawet jeśli wprowadzającymi tylko, plejlistami i artykułami. VAN przygotował parę utworów kompozytorów z Kraju Środka na dobry start; jest wśród nich wyczerpująco u nas na papierze opisany Guo Wenjing, a także wspomniana i mieszkająca w USA Chen Yi. Z kolei Zhou Long nawiązuje go opery pekińskiej w swoim utworze fortepianowym, a Huang Ruo dodaje swoje trzy grosze (yuany?) do tradycji muzyki na orkiestrę smyczkową. Alternatywna plejlista sylwestrowa. Z kolei „The Guardian” piórem Kate Hutchinson zajmuje się fenomenem tanzańskiej muzyki singeli, którą łączy rdzenne tradycje rytmiczne z hip hopem i muzyką klubową w oszałamiających tempach i języku swahili. Autorka nie może się nadziwić, że styl dostał się do mainstreamu, jest grany zarówno na szkolnych dyskotekach, jak i progresywnych klubach, a artyści związany z ugandyjskim festiwalem Nyege Nyege podbijają świat (goszcząc także na tegorocznym Unsoundzie).
https://van-us.atavist.com/chinese-composers-playlist
Zebrali: mc, mp, jt, jz, wż