Prasówka 07.06.2022
Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.
1.
Najnowszą odsłonę naszego przeglądu prasy (po nieco dłuższej niż zwykle przerwie) rozpoczynamy od #występówgościnnych. W kolejnej części cyklu MUZYKA 2.1 redaktor Jan Topolski opowiada o inspiracjach i prowadzi nas przez muzyczne eksperymenty Żanety Rydzewskiej. Punktem wyjścia do analizy dokonań młodej kompozytorki jest tu jej Zauberwürfel (2021) na kwintet dęty, wykorzystujący elementy ruchowo-choreograficzne o wyraźnym rytmie. Redaktor Topolski przywołuje także wątek „sportowy” w twórczości Rydzewskiej: The Winner Is (2021) prezentuje członków kwartetu hand werk w czasie intensywnej muzycznej olimpiady. Po rozgrzewce na matach następuje rywalizacja, prężenie mięśni, rozluźnianie, które wpływa na barwy dźwięków. Kompozytorka – jak podkreślała w niedawno opublikowanej rozmowie na naszych łamach – czerpie inspiracje również z filozofii czy nauki. Jej Binaural Beats (2021) to gra z przestrzenią i odbiorem dźwięków przez ludzki mózg. Do całej gamy zainteresowań artystka dorzuca jeszcze… twórczość Stanisława Lema, której to zresztą z uśmiechem przypisuje część zasług za wygraną w konkursie The Science of Fiction w 2020 roku. Jej nagrodzony To My Stars (2021) na 12 instrumentów wykorzystuje elementy, które kompozytorka włączyła do swojej wcześniejszej twórczości – ruch czy przestrzeń – wzbogacając je o element kostiumograficzny (skafandry Astronautów), a także sample z bazy NASA. Dodajmy do tego fascynację ludzką mową (spit it out, 2018) czy grę stereotypami (where, 2019) – i można jedynie zgadywać, jak bardzo jeszcze Żaneta Rydzewska może nas zaskoczyć. (ngh)
Przestrzeń, ruch i… Stanisław Lem
2.
Za rzadko tu zaglądamy do wspaniałego dwumiesięcznika „Ekrany”, ale jak tylko pojawia się okazja, skwapliwie z niej korzystamy: tym razem dostarczył jej Krzysztof Siwoń skrupulatnie opisując dźwiękowo-muzyczną warstwę filmów Jerzego Skolimowskiego. Reżyser ceniony z nowofalowych eksperymentów w latach 60. i 70., zamilkł potem na blisko dwie dekady i powrócił w szczycie formy w latach 2010., niedawno zgarniając specjalną nagrodę jury w Cannes za film IO. Autor eseju słusznie przysłuchuje się tak starszym filmom mistrza, jak i tym nowym, bo za muzykę odpowiadały tu prawdziwe tuzy, odpowiednio Krzysztof Komeda i Paweł Mykietyn. Młody Skolimowski często jeździł z jazzmanami w trasy, choćby w charakterze asystenta technicznego, a w zamian potem w Walkowerze można było usłyszeć Andrzeja Trzaskowskiego, a w Barierze swój moment ma Ewa Demarczyk. Ale z kolei w Na samym dnie w ścieżce dźwiękowej pojawia się krautrockowy Can, w latach 80. Stanley Myers, a w niedawnych 11 minutach – Tomasz Organek. Niezły rozrzut stylistyczny. Reżyser zresztą od dawna lubi przekraczać audiowizualne granice, czego dowodem choćby Kosmogonia Pendereckiego w dokręconym po latach prologu Ręce do góry, sonorystyczne brzmienia w horrorze Wrzask (z dźwiękiem w roli głównej) czy grająca ciszą i rytmem muzyka Mykietyna w ostatnich obrazach. Dobra lektura przed polską premierę IO, która ponoć już na letnich festiwalach! (jt)
3.
W „Ruchu Muzycznym” rozmowa Ewy Szczecińskiej z Teoniki Rożynek, w której kompozytorka ujawnia szczegóły początków swojej drogi muzycznej, ale przede wszystkim mówi o swoich sposobach słuchania. Jak na tworzenie z materii dźwiękowej wpływa skrzypcowa biografia artystki, dlaczego tworzywem zasadniczym są harmonia i współbrzmienia, przypadkowe znaleziska i podsłuchane dźwięki, jak słucha się świata jako wciąż na nowo samorealizującej się kompozycji, jak godzić potrzebę kontroli z zamiłowaniem do ryzyka, co ważniejsze forma, czy tworzywo. Niezwykle bogaty w szczegóły wywiad, odsłaniający relacje kompozytorki z odbiorcą, intencje stojące za wykonaniami i wyzwania wynikające z łączenia elektroniki z bardziej tradycyjnym instrumentarium. Przy okazji możemy wspomnieć oczywiście także i naszą rozmowę z kompozytorką, przeprowadzoną jednak już ponad trzy lata temu. (jam)
4.
Pozostając przy kompozytorkach przechodzimy do czerwcowego numeru magazynu „Seismograf”, którego specjalne wydanie poświęcone jest kontynuacji cyklu o kobietach w muzyce i sztuce dźwięku. Thomas Husted Kirkegaard koncentruje się na problemach z osadzeniem figury kompozytorki w pamięci zbiorowej. Impuls stanowi rozmowa z okresu początków pandemii, którą przeprowadził z anonimową kompozytorką, a w której rozmówczyni przyznaje się do poczucia wyczerpania i osamotnienia, po części spowodowanego jest niedostatkiem historycznych przykładów kompozytorek z powodzeniem uprawiających swoją sztukę. Zaobserwowana introspektywnie u autora tęsknota za bezpiecznym repertuarem w zderzeniu z wypowiedzią twórczyni jest pretekstem do postawienia pytania o długofalowe oddziaływanie pojedynczych działań kuratorskich, wąsko publikowanych wyników badań, traktowania tej dziedziny jako niszy w muzykologii, obszaru zdominowanego przez biografie i notki encyklopedyczne, które jakkolwiek cenne, nie zmieniają sposobu funkcjonowania scen muzycznych. Dyskutuje się, czy pisanie o kobietach kompozytorkach nie umniejsza ich warsztatowi, kreatywności i talentowi, czy nie przyczepia łatki „kobiecej” (czytaj mniej wartościowej, profesjonalnej, nienormatywnej) muzyki. Takie głosy wyrażają też kobiety; nie tylko w muzyce, ale w sztuce, architekturze, nauce. Kirkegaard w odpowiedzi koncentruje się na jego zdaniem głównym zadaniu muzykologii na drodze w kierunku docenienia kobiet kompozytorek. Tym zadaniem jest zbudowanie dla nich miejsca w kulturowej pamięci zbiorowej, do którego można się odwołać tak, jak z łatwością odwołujemy się do Brahmsa, czy Schoenberga. (jam)
5.
Sprawdźmy, co dzieje się na słoweńskiej scenie underground’owej. Tym razem Jakub Knera w swoim przeglądzie eksponuje cały wachlarz nietuzinkowych formacji. Pojawia się wątek wyimaginowanego folku w wykonaniu zespołu Širom, inspirującego się improwizacją, awangardą i kulturami muzycznymi świata, co szczególnie wybrzmiewa w zróżnicowanej, a przede wszystkim niestandardowej warstwie instrumentalnej. Myśl o muzyce Samo Kutina została też przełożona na jego drugi zespół Bakalina Velika, gdzie równie silnie zaznaczają się nawiązania do bluesa. Właściwie eklektyzm to hasło przewodnie tego zestawienia, w którym uwzględniono także perkusyjno-wokalne impresje Mateja Bonina, wielowarstwowe studium fortepianu w wykonaniu Kai Draksler czy eksperymenty z planami dźwiękowymi Tomaža Groma. Knera zwraca też uwagę na duet elektroniczny Kje So Roke przyciągający industrialnym kształtowaniem brzmienia, a także wspomina utwór Žigi Staniča Slovene Alphabet, w którym kolektywna improwizacja snuje głosowe wyobrażenia na temat kolejnych liter alfabetu. Zdecydowanie warto przyjrzeć się tej liście i zanurzyć w wieloaspektowym podejściu muzycznym słoweńskich kompozytorek_kompozytorów. (ap)
6.
Tymczasem nowa odsłona „Meakultury” poświęcona jest, jak najsłuszniej, muzyce ukraińskiej. Z całej gamy tekstów o różnym kalibrze i tematyce moją uwagę zwrócił przegląd jakże prężnej na wschodzie sceny folkowej. Jana Miskowa, wokalistka i jazzmanka studiująca w Lublinie, zaczyna od krótkiego, lecz przydatnego wstępu historycznego. Potem dokładniej omawia twórczość trzech wybranych zespołów: Juryj Kłoc, grający wedle własnych słów „ukraiński obrzędowy hip-hop daj Boże etno czort”, Folknery zaskakująco łączące w nazwie folk z nazwiskiem amerykańskiego pisarza oraz DakhaBrakha, przeprowadzający „wieloletni eksperyment kosmologii ludzkiej duszy”. Autorka wspiera się licznymi cytatami z wypowiedzi muzyków tych trzech grup, a przy okazji szkicuje całą mapę festiwali i powiązań. Warto wgłębić się w temat, nie tylko dlatego że wydaliśmy niedawno #41: X-tradycja. (jt)