Na bieżąco

Prasówka 10.05.2022

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 11 maj 2022

1.

Wiosna wokół szaleje, więc nie dziw, że kolejne pisma celują w tematy przyrodnicze, często łącząc je z muzyką i dźwiękiem. Bo niedawnym bloku tekstów w „Przekroju” z udziałem naszych byłych redaktorek_ów (Krzysztof Marciniak, Wioleta Żochowska) także „Dwutygodnik” przygotował coś dla miłośniczek_ów gry w zielone. W prześwietnie zatytułowanym tekście Liście przebojów Olga Drenda robi przegląd rośliniarskich działań artystycznych, od awangardy po pop. Zaczyna oczywiście duchologicznie, od retrospekcji new age’u  lat 70., uosobianego przez paranaukowe teorie wyłożone choćby w Secret Life of Plants. Książka Petera Tompkinsa i Christophera Birda zainspirowała szereg albumów, jak przemowy Molly Roth do jej roślin doniczkowych czy syntezatorowa Mother Earth’s Plantasia Morta Garsona i inne produkcje z pogranicza ambientu i relaksu, które dziś przeżywają swoisty renesans. Potem autorka zajmuje się już samymi roślinami traktowanymi jako budulec instrumentów (tykwy, trzciny, łodygi), czego dalekim echem są działania Wiedeńskiej Orkiestry Warzywnej czy kaktusowe kompozycje Johna Cage’a. Kolejny podrozdział tekstu Drendy buduje opisanie różnych transkrypcji aktywności biochemicznej i elektrycznej organizmów na dźwięki, w tym polskiego artysty Jacka Mazurkiewicza – zadając ciekawe pytania o granice między naturą a kulturą. Dobra lektura jako akompaniament prac w ogródku czy na balkonie.  (jt)

Liście przebojów 

 

2.

Jeszcze w temacie natury, nie sposób pominąć arcyciekawego wywiadu, jaki przedstawił w „Ruchu Muzycznym” red. Krzysztof Marciniak (urlopujący w „Glissandzie”, ale to wciąż poniekąd #występygościnne). Już sam początek rozmowy z prof. Sławomirą Żerańską-Kominek, muzykolożką i etnolożką, wieloletnią dyrektorką Instytytu Muzykologii UW, intryguje rozbudowaną anegdotą z czasów studiów autora: wszystko zaczęło się od słowika za oknem, ale dlaczego to ptak śmierci? Dalej sporo jest mowy o początkach muzyki i jej związkach z ptasim śpiewem, jego rozmaitych stylizacjach i topoi, a także kluczowym znaczeniu kontekstu, w jakim go odbieramy. Żerańska-Kominek akcentuje, jak istotne jest otoczenie (środowisko, ekosystem, odgłosy innych gatunków), sięgając także do koncepcji ekoestetyki. Na koniec pojawiają się wątki złowróżbne, o zagrożeniach klimatycznych i wojnie na wschodzie, na co profesorka odpowiada poezją. W dość krótkim tekście sporo tu się dzieje, ale przede wszystkim czuć pasję obojga rozmówców. W tym samym, podwójnym numerze także dwa inne teksty o ptakach i muzyce, w tym wywiad Filipa Lecha z klarnecistą Davidem Rothenbergiem (jt).

Fran Snyders, Koncert ptaków, ok. 1630

Ekoestetyka ptasiego śpiewu

3.

Przyjrzyjmy się teraz sztuce dźwięku od strony nieskrępowanych konstrukcji i struktur brzmieniowych, daleko wychodzących poza utartą terminologię muzyczną. O działaniach performatywnych, zacieraniu się granic między improwizacją, kompozycją, sound artem czy instalacją artystyczną, a także wyzwalającej sile drzemiącej w interdyscyplinarności opowiada Andrea Parkins w rozmowie z Leą Bertucci. Artystka dźwiękowa, wykorzystująca w swej twórczości akordeon w wydaniu elektroakustycznym, a także badająca właściwości przestrzeni, przeprowadza swą rozmówczynię przez tajniki koncepcji dotyczących wnikliwego słuchania otoczenia, wyobraźni dźwiękowej i podejścia do dźwiękowej realizacji projektów ściśle powiązanych z gestami, rysunkiem oraz audiowizualnością. Tłem dla tej barwnej historii są wybrane prace dźwiękowe Parkins m.in. z albumu The Third Room. (ap)

Sounding Objects: Andrea Parkins Interviewed by Lea Bertucci

 

4.

#występygościnne – w dwutygodniku „Czas Kultury” redaktor Jan Topolski podaje przepis na Spółdzielnię Muzyczną – i to nie byle jaką, bo nagrodzoną w zeszłym roku przez Ernst von Siemens Musikstiftung. Jak zauważa autor, ansambl jest doskonałym medium dla modernistycznej muzyki – nie tylko pozwala na dużo większą elastyczność niż orkiestry, sprzyja eksperymentom z fakturami czy artykulacją, ale umożliwia również podniesienie rangi poszczególnych instrumentów wedle potrzeby. Powstające od lat 60. europejskie składy (takie jak brytyjska London Sinfonietta, francuski Ensemble Intercontemporain czy austriackie Klangforum Wien) promowały muzykę współczesną między innymi za pomocą płyt i zamówień, a także utorowały drogę formacjom takim jak Spółdzielnia Muzyczna właśnie. Jej działalność rozpoczęło spotkanie członków podczas Ferienkurse fur Neue Musik w Darmstadcie w 2014 roku, a dokładniej dzielona przez muzyków (jak określa ją pianistka Martyna Zakrzewska: młodzieńcza) potrzeba tworzenia. Wspólne działanie nie przeszkadza jednak w twórczości solowej – zarówno dokumentowanej nowymi albumami, jak i prowadzonej głównie za sprawą social mediów. Takie podejście zdejmuje z członków Spółdzielni ciśnienie występów zawsze w pełnej obsadzie, dzięki czemu muzycy mogą swobodnie grać również jako kwartet czy trio. W Spółdzielni nie ma jednej osoby, która pełniłaby funkcję kierownika artystycznego; również nazwa składu powstała kolektywnie (przede wszystkim jednak spontanicznie). Ich repertuar to – jak określa redaktor Topolski – „z jednej strony klasyki modernistycznej muzyki, a z drugiej – żarty i łamigłówki”, co nie dziwi, skoro sami artyści zdradzają, że bardzo lubią zabawę. Spółdzielnia zdołała zbudować swoją grupę odbiorców nowatorskim cyklem (przerwanym niestety przez pandemię), obejmującym zarówno tematy dostarczone przez klasyków XX wieku, jak i otaczające nas zjawiska – cisza, teatr, postinternet. Na deser – całkiem urocza opowieść o poszukiwaniu odpowiedniego lokum (na próby i nie tylko). Bez spojlerów jednak – zapraszam do lektury! (ngh)

Spółdzielnia Muzyczna, fot. Joanna Gałuszka

Jak założyć Spółdzielnię Muzyczną

 

5.

Na koniec jeszcze szybki rzut oka do magazynu thequietus.com. Czeski underground? Proszę bardzo. Być może nie miałby się tak dobrze, gdyby nie Stoned To Death. Miloš Hroch bierze na warsztat ostatnie dziesięciolecie istnienia wytwórni. StD to marka, o której mówi się, dzięki niej muzyka z taśmy przeżywa w Czechach swój renesans. Obszernie opisana historia, od genezy aż po współczesną rolę, jaką StD odgrywa w Czeskiej Republice. Hroch przedstawia również sylwetkę właściciela labelu Jakuba Ďuraško, na koniec zaś zestawia wydawnictwa, które dla Stoned To Death stanowią najważniejsze kamienie milowe. Jest i polski akcent – Siedem Tłustych Lat Rafała Marciniaka. Warto posłuchać! (kb)

The Strange World Of…