Na bieżąco

Prasówka 10.08.2022

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 10 sie 2022

1.

Zaczynamy od występów gościnnych. Wioleta Żochowska relacjonuje dla „Ruchu Muzycznego” festiwal Heroines of Sound, który odbył się na początku lipca w Berlinie. Pobieżny, aczkolwiek zgrabnie ujęty przegląd wydarzeń festiwalowych okraszony jest ciekawymi spostrzeżeniami na temat utworów, jakie prezentowali zaproszeni artyści. Już we wstępie pojawia się także intrygująca teza. Autorka pisze, że podobne inicjatywy „zamykają się w kategorii jednej płci, odrzucając twórczość nie tylko mężczyzn, ale i osób niebinarnych”. Co prawda, jak wynika z relacji, i tutaj dominowała płeć żeńska, chociaż bez nacisku na jej wyłączność. Jak zwraca uwagę Żochowska, festiwal pomimo swojej nazwy dał głos nie tylko kobietom kompozytorkom oraz wykonawczyniom (i nie chodzi tu wyłącznie o dopuszczenie do występów panów!). „HoS” zaprogramowany został w oparciu o znacznie szersze kategorie (geograficzne, polityczne, społeczne) i można odnieść ważenie, że właśnie to zorientowanie na inne niż płeć wątki jest jego głównym atutem. Czyżby rzeczywiście twórczość jednej płci była już passé?(kb)

Feminizm znaczy równość

 

2.

„Dwutygodnik” rozpoczyna nowy cykl wywiadów i tekstów wokół czasopism poza mainstreamem. Z muzycznych na pierwszy ogień rozmowy z Aleksandrą Boćkowską idzie Jarek Szubrycht, dziennikarz i redaktor naczelny „Gazety Magnetofonowej”, potem pod nazwą „GaMa”. Bardzo interesująco uzasadnia, jakie możliwości (selekcja, uważność, układ) daje papier, genezie tytułu (wyprzedził retromanię) i stylu charakterystycznych okładek (autorstwa Dawida Ryskiego). Znajomo brzmią nam dalej zwłaszcza wątki walki z dedlajnami oraz numerów tematycznych i wyzwań z nimi związanych. Szubrycht odważnie poświęcił całą GM muzyce wyłącznie polskiej, co na początku budziło kontrowersje nawet w redakcji. Boćkowska nie krępuje się pytać o kulisy, zwłaszcza finansowe, a redaktor zdaje się nie owijać w bawełnę, zwłaszcza w smutnej historii o końcu tytułu, także w jego nowej reinkarnacji. Kończy się mieszanką żalu i satysfakcji oraz odmową dołączenia do chór lamentujących nad niegdysiejszą krytyką muzyczną. (jt)

Jak powietrze

 

3.

Lee „Scratch” Perry wiecznie żywy? Jak podaje „The Vinyl Factory” w sierpniu tego roku (rok po śmierci twórcy) wydany zostanie zestaw 4xLP, zawierający zarówno jego najbardziej znane utwory, jak i rzadkie, wcześniej niepublikowane miksy. Dodatkowo dołączona zostanie książka autorstwa oficjalnego biografa Perry’ego Davida Katza ze zdjęciami Adriana Boota. (ng)

Lee „Scratch” Perry celebrated with new 4xLP box set

 

4.

Warto przypomnieć także o tym, co już było. O koncertach składających się na pierwszy #AżTak Festiwal na łamach „Ruchu muzycznego” pisze Izabela Smelczyńska. Krótki festiwal obfitował jednak w urozmaicone doznania muzyczne, a wykonawcy (jak i słuchacze) musieli zmagać się z napotykanymi trudnościami, takimi jak gesty ruch uliczny czy anomalia pogodowe. Zespół nie dal jednak za wygraną i bez najmniejszego problemu wchodził w dialog z otaczającymi go hałasami. „Odbijające się od szklanych ścian dudnienia znad miasta wypełniały pauzy Arquitecturas del Silencio, zaś na trzaski spod palców Pawła Janasa zdawały się odpowiadać szeleszczące liście. Przez cały wieczór nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że – ściśnięci pod zaparowanymi ścianami – jesteśmy tylko podglądaczami zawiązujących się relacji między roślinami a solistami” – pisze autorka tekstu. Jedno jest pewne. W tym przypadku mniej znaczy więcej, a tym samym Polska zyskała nowy, jakże ciekawy festiwal. (ng)

Zdrowy aktywizm

 

5.

„Ruch Muzyczny” rozpieszcza nas mnogością artykułów o muzyce współczesnej. Tym razem na wycieczkę po Słowacji zaprasza Ondrej Veselý. Najpierw krótka acz treściwa objazdówka po historii począwszy od XIX wieku wraz z prezentacją kompozytorów i dzieł narodowych. Potem już bardziej szczegółowe przyjrzenie się muzyce powstającej od zakończenia wojny i trendom, jakie w tym kraju przewijały się przez kolejne dziesięciolecia. Spory akapit poświęcony jest także festiwalom muzyki współczesnej, których liczba, jak na ten relatywnie niewielki obszar, jest imponująca. Wydawać by się mogło, że tyle wystarczy, żeby zachęcić do eksploracji muzyki słowackiej, a tu jeszcze pojawia się cały katalog nazwisk, na które warto zwrócić uwagę! Zaś do popołudniowej kawy kilka interesujących propozycji płytowych z muzyką najnowszą. (kb)

Słowacka scena muzyki współczesnej moimi oczami