Prasówka 29.06.2022
Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.
1.
Wrocławskie trio The Kurws, oscylujące między post punkiem, muzyką gitarą a awangardą, interesuje nad od dawna, nie tylko (choć także) z racji ciekawych solowych projektów Huberta Kostkiewicza. Przy okazji najnowszej, czwartej płyty Powięź dorobek grupy wymykającej się szufladkom krytyków przybliża Bartosz Nowicki na łamach „Czasu Kultury”. Ponad dekadę temu na debiucie Dziury w getcie The Kurws dali się poznać jako zespół poszukujący swojej drogi, także w kwestii udziału partii wokalnych (skończyło się na okrzykach i chórkach). Na kolejnym albumie jeszcze wyraźniej słuchać mieszankę stylistyczną, od punka przez jazz – rozbudowana sekcja dęta – po elektroakustyczne inspiracje. Jak pisze Nowicki, Alarm to „przejście do wagi ciężkiej”, pozbycie się ornamentów czy nawiązań na rzecz surowości i rytmu. Znakomity tekst jako wprowadzenie do energetycznej, a jednocześnie transowej twórczości The Kurws prowadzi do pogłębionej recenzji Powięzi, więc zalecana lektura w duecie. (jt)
2.
Tym razem w ramach #występówgościnnych prezentujemy tekst red. Jana Topolskiego, który na łamach „Ruchu Muzycznego” przygląda się publikacji Xenakis Creates in Architecture and Music. The Reynolds Desert House autorstwa małżeństwa Reynoldsów o ich współpracy ze słynnym kompozytorem i architektem na przykładzie w końcu niezrealizowanego domu. Książka wypełniona szkicami i listami wydaje się tym ważna także ze względu na przypadającą w tym roku setną rocznicę urodzin interdyscyplinarnego twórcy i odkrywanie mniej znanych wątków w jego dorobku. Podobne można znaleść na recenzowanej w tym samym artykule pięciopłytowej antologii elektroakustycznych dzieł Xenakisa wydanych przez Karl Records. „W notkach do poszczególnych utworów Reinhold Friedl obala kilka mitów. Komponując Concret PH (interludium do zapętlonego Poème électronique Varèse’a w pawilonie Philipsa), Xenakis nie użył wcale sampli odgłosów węgla ani nie spalił mikrofonów (…)”. (ng)
3.
Podczas pierwszej edycji prezydentowi Warszawy nie przypasował ambientowy set na after-party. Tego roku jedna z mieszkanek narzeka na „zawodzenie” o świcie. Czy stolica będzie w stanie zaakceptować Festiwal Ephemera? Liczna frekwencja w wielu lokalizacjach wydarzenia na tegorocznej edycji zdaje się mówić: tak! Wyjątkowo interesującym z nich okazał się koncert o godz. 3:30 rano na terenie parku wokół Muzeum Królikarnia – powstały we współpracy z autonomicznym cyklem W Brzask. W założeniu kuratorek_ów Brzask ma być powitaniem budzącego się dnia w towarzystwie delikatnej, ale nietuzinkowej muzyki na żywo. W programie Ephemery dla jednych było to otwarcie ostatniego festiwalowego dnia, dla innych zakończenie klubowej nocy na ul. Jasnej. Dla autorki listu wystosowanego do „Gazety Wyborczej” okazał się on jednak nieprzyjemną pobudką. Wyrwana ze snu opisuje m.in. „dudnienie basów i dziwne zawodzenie” o świcie. Część naszej redakcji obecna na wydarzenia zastanawia się jednak, czy w półśnie poszczególne elementy line-upu nie zmieszały się w jeden, niecodzienny soundscape… W końcu na samym początku słychać było jedynie harfę (Anna Pasić), zawodzono (Katarina Gryvul? Price?) dopiero później, natomiast dudniące basy (Zuzanna Wiewiórka DJ set) wybrzmiały już w ciągu w pełni wybudzonego poranka. Jako magazyn na poważnie biorący kwestię ekologii dźwiękowej nie pozwalamy sobie sprawy tej tak zostawić i z pewnością kolejne wydarzenia spod szyldu „Grupy Ephemera” będziemy bacznie obserwować pod kątem zakłócania ciszy nocnej! I porannej! (mk)
4.
Postrzeganie płci jest w środowisku muzycznym wciąż obarczone stereotypami, niezależnie od tego, czy mowa o scenie muzyki klasycznej czy popularnej. Tego tematu nie boją się podejmować autorzy magazynu „Seismograf”, którzy w trwającym od pewnego czasu cyklu Sounding Women’s Work pochylają się nad problematyką gender w sferze muzyki współczesnej. Tym razem na celowniku są wydarzenia performatywne określane jako pop-stage. Mowa przede wszystkim o sensory concerts, które poza sferą wizualną i dźwiękową zawierają elementy oddziałujące także na inne zmysły – węch, dotyk. Są one tym, co można by nazwać dziełem totalnym, obecnie będącym nie tylko wynikiem syntezy sztuk, ale sumą wrażeń sensorycznych, których doświadczają uczestnicy danego wydarzenia. Dla autorek Marie Koldkjær Højlund i Anne-Sofie Udsen punktem wyjścia do rozważań na temat równouprawnienia w obrębie pop-stage jest występ artystki Kh Marie Intet er nok (Nic nie jest wystarczające), w oparciu o który autorki przeprowadzają swoisty rekonesans. Płynące z niego wnioski wskazują na ciągle jeszcze zmaskulinizowaną narrację w środowisku twórczym. Jednym ze środków na zmianę sytuacji jest chociażby stosowana przez Kh Marie dezorientacja, mająca na celu odciągnięcie uwagi widzów od aspektu płci i związanych z nią stereotypów. W zamian zostają oni zaproszeni do zanurzenia się w alternatywnej, oderwanej od świata rzeczywistości. Wydawać by się mogło, że osiągnięcie neutralności płciowej staje się sztuką samą w sobie. Czy artysta nie traci przy tym jednak swojej podmiotowości? Na ile ten i podobne mu zabiegi mają szansę przełożyć się na obecność kobiet na scenie i postrzeganie ich jako równoprawnych twórców? To i wiele innych pytań pozostaje otwartych. (kb)
5.
Pozostajemy w temacie emancypacji: muzyczna twórczość rdzennych Amerykanów rozwija się coraz prężniej. Temat ten poruszyła w miesięczniku „The Wire” Xenia Benivolski w rozmowie z Ravenem Chaconem wywodzącym się z plemienia Nawaho, którego skupiona wokół noise’u twórczość została niedawno uhonorowana nagrodą Pulitzera. Wywiad oscyluje wokół dialogów między sztuką dźwięku a kontekstami politycznymi, historycznymi i społecznymi. Chacon opowiada o swoich projektach i muzycznych instalacjach osadzonych w przestrzeniach kościołów czy w miejscach pamięci ważnych dla lokalnych społeczności. Wykorzystuje te okoliczności do prowadzenia narracji ukierunkowanych na wyjaśnianie i uświadamianie w zakresie niesprawiedliwości związanych z kolonialną przemocą jakiej doświadczali niegdyś jego przodkowie. Wyraźnie zarysowno także wątek niekonwencjonalnego wykorzystania organów i dążenia przez artystę do równości wśród obsady. Dzieła Chacona to wyjątkowe, społecznie zaangażowane manifesty, będące pewnego rodzaju hołdem dla rodzimej ziemi i wydarzeń, które ją naznaczały przez wieki, bądź trwają nadal. (ap)
The Voiceless Mass and the Silent Choir: an interview with Raven Chacon
6.
Ale nie zapominamy o wojnie w najbliższym sąsiedztwie. W „Sounding Now” z początku czerwca słuchamy mapy ukraińskiego oporu stworzonej przez Merje Laiapea. Rozmieszczone są tu lokalizacje i nagrania muzycznych i dźwiękowych odpowiedzi na wojnę. Autorka widzi sens w przestrzennym analizowaniu muzycznych reakcji w czasach konfliktu, zastanawia się nad najczęściej pojawiającymi się gatunkami, ukraińskością muzyki w opozycji do lub współistnieniu z westernizacją, rozważa siłę oddziaływania muzyki i dźwięku oraz charakter emocji ujawniających się w mapowanych nagraniach. Pojawia się wątek kolonializmu i opresji, któremu poddany był naród ukraiński w Rosji Carskiej i w Związku Radzieckim. Muzyka z mapy okazuje się muzyką stawiania granicy, budowania tożsamości, poszukiwania sojuszników i przetrwania. (jam)
An Interactive Map of Music as Ukrainian Resistance
Mapping the Music in Ukraine’s Resistance to the 2022 Russian Invasion