Pirus
Zespół Lesa Claypoola powstał w 1988 roku, a debiutując dwa lata później płytą Suck on this, ożywił scenę rockową i na trwałe wpisał się w historię gatunku. Rozsadzenie granic konwencji jest zazwyczaj gwarantem rozwoju i ten mechanizm sprawdził się również w przypadku Primusa.Zespół przekraczał granice rocka dzięki wykorzystaniu elementów komicznych, pastiszowych, wzbogacaniu ekspresji oraz wzmacnianiu energii przekazu. Poczucie humoru otwierało zespół na takie style, jak country, szanty, folk czy „psychodeliczne” polki. Wzbogacanie ekspresji odbywało się poprzez zaadoptowanie wpływów funky oraz reage, zaś wzmocnienie energii – na skutek zamiany ról instrumentów oraz granie, głównie na gitarze basowej, w niższych rejestrach. Dokładny opis kształtowania się swoistego języka Primusa – właśnie poprzez rozwój tych trzech dróg – należy jednak poprzedzić portretami poszczególnych muzyków, ich fascynacji oraz inspiracji.
Les Claypool jest kompozytorem, gitarzystą basowym, wokalistą i liderem zespołu. W młodości był słuchaczem rocka progresywnego, jako dziecko grał w szkolnym big bandzie, gdzie poznał pismo nutowe. W wielu utworach – w artykulacji głosu, ale też w budowie fraz i harmonii – usłyszeć można wpływy zespołów Rush, Pink Floyd, King Crimson, Yes, a także XTC. W latach osiemdziesiątych Claypool występował w zespole Tommy Crank Band, grając standardy rythm’n‘bluesowe a także soulowe i funkowe, m.im Jamesa Browna i Johna Cougara Mellencampa. Funkowe synkopacje to jeden z kluczowych wyznaczników stylu Primusa. Od 1984 artysta próbował stworzyć własny skład Primate, współpracując z gitarzystą Toddem Huddem oraz perkusistą Jay’em Lane’em, z którymi później zagrał w swoim późniejszym zespole Frog Brigade.
Gitarzystą Primusa został Larry „Ler” LaLonde, grający również na banjo. Uczył się gry u Johna Satrianiego, namiętnie słuchał Graetful Dead, The Residents, a także Franka Zappy, co daje o sobie znać na ostatniej płycie dla Rykodisc – Zappa Picks By Larry LaLonde of Primus. Jego gitara często odpowiada za rytmiczny akompaniament, nie tracąc jednak nic na intelektualnym oraz formalnym wysmakowaniu. Z kolei niezwykle gęste i abstrakcyjne solówki swymi „udziwnionymi” brzmieniami przypominają nieraz o Zappowskich fascynacjach.
Pierwszym perkusistą zespołu stał się wielbiciel muzyki Dalekiego Wschodu, Tim „Herb” Alexander. Po jego odejściu do grupy Laundry (1996) zastąpił go Brian „Brain” Mantia, grający wcześniej w Praxis oraz innych projektach z Bucketheadem, także dubowych. Obaj perkusiści znakomicie wzbogacają rockowy beat o elementy delikatniejszego, synkopującego grania z akcentowanymi tłumieniami blach, jak w stylach funk, dub i raegge, a także właściwą im szybką grę na Hi-Hacie. Ponadto używają wielu instrumentów perkusyjnych, wzbogacając brzmienie zespołu.. Na przykład „Herb” gra na marimbie w utworze Wounded knee.
Bogactwo rytmów
Zajmijmy się teraz tym, co nazwałem wzmacnianiem ekspresji. Ponoć Les zawsze chciał być perkusistą, co wywarło ogromny wpływ na jego grę na basie. Jego styl „perkusyjny” wykorzystuje m. in. technikę klang. Narzucają się skojarzenia z Cage’em, który, nie mając na scenie miejsca dla perkusji, postanowił powołać do życia fortepian preparowany. Decyzja o nieco paradoksalnej genezie powiodła obu artystów ku rozpoznawalnemu, charakterystycznemu brzmieniu. Poza klangiem, który polega na uderzaniu w strunę od góry kciukiem, Claypool stosuje jednak całą paletę technik, m.in. tapping – potrącanie strun czubkami palców obu rąk w odpowiednich miejscach gryfu – a także tzw. „pop”, czyli szarpanie strun od spodu. Gra również w o wiele niższych rejestrach niż większość basistów, zaś na płycie Miscellaneous Debris (1991) spróbował sześciostrunowej, bezprogowej gitary basowej, a na Pork Soda oraz Brown Album – kontrabasu. Co istotne, tym brzmieniowym poszukiwaniom towarzyszy często eksperyment fakturalny, polegający na wyeskponowaniu gitary basowej (podbijanej dodatkowo przez perkusyjny groove), przy jednoczesnym przeniesieniu funkcji rytmicznej na wokal oraz gitarę. Na pierwszy plan wysuwa się tym samym rytm – wybijany (w sensie dosłownym) przez basistę oraz perkusistę.
W efekcie naszymi uszami wstrząsa potężnie bujająca fregata. Z rufy statku dobiega wysoki, nosowy, ledwo przebijający się głos bosmana kontrastujący z transowym basem. Wokal Claypoola pełni raczej rolę wycofanego na drugi plan ornamentu. Niesie jednak silny ładunek emocjonalny, a jego kreskówkowe brzmienie znalazło uznanie u twórców kultowej, obrazoburczej kreskówki South Park, do której Primus skomponował motyw przewodni. Głos Lesa znakomicie koresponduje z tekstami piosenek, traktującymi o zabawnych postaciach rodem z bajek Disneya. Wzmożona energia rytmiczna sprawia, że utwory, będące w istocie polirytmicznymi łamigłówkami, porywają tysiące do skakania i zabawy.. Tak jest w utworze Year of the Parrot (Tales from the punchbowl) na 7/,4 który w środku zmienia metrum na 6/4, by znów powrócić do 7/4. Na wcześniejszej płycie Sailing the seas of cheese znajduje się natomiast porywający do pogo -dzięki wspomaganiu niskiego perkusyjnego basu – Eleven. Jak sama nazwa wskazuje, licząc nasze podskoki dojdziemy do jedenastu, utwór jest bowiem w metrum 11/4. Jeszcze bardziej skomplikowany rytmicznie jest przebój z Brown Album p.t. Duchess and the Proverbial Mind Spread: gitara gra z reaggowym akcentem na tzw. „i”, zaś bas z wokalem pulsują na 11/4, tworząc zaskakującą przeplatankę.
Bogactwo stylów
Krytycy muzyczni mają wielki kłopot z zaklasyfikowaniem Primusa do konkretnego gatunku. Często pojawiają się zlepki w stylu ”thrash funk”, „jazz core” czy „funk metal”. Les Claypool dowcipnie odpowiada, że Primus gra „alternatywne polki”. Zespołowi rzeczywiście udało się stworzyć całkowicie oryginalny idiom, zapewne również dzięki zróżnicowaniu muzycznych fascynacji, o których wspominałem na początku. Oczywiście klangujący i synkopujący bas przywodzi na myśl funk. Les Cleypool rytmikę funkową odgrywa jednak w sposób niezwykle agresywny i ”ciężki”. Wokal pochodzi z innego muzycznego świata – to mieszanka kabaretowo-kreskówkowej maniery oraz ogromnego emocjonalnego natężenia rodem z punka.
Z kolei gitara La Londe jest wycofana, by kształtować subtelne rytmiczne tło, często z akcentowaniem typowym dla raegge. Zamiast stosować typowo rockowe rify, gra on ciekawie brzmiące, piskliwe wielodźwięki, oraz chwytliwe i krótkie motywy melodyczne wywołujące niespokojną atmosferę. Niekiedy zaskakujące dysonanse wywołują również poczucie zagrożenia (Is it Lock? z Sailing the seas of Cheas). O rockowym charakterze całości przypominają tryskające dźwiękami solówki; jest to jednak rock „z wyższej półki” – formalnie zaawansowany (solo w stylu Steve’a Howe’go z Yes w utworze Bob’s Party Time Lounge na Brown Album). Gdy perkusja dubluje bas, a gitara dołoży agresywny akord, całość dryfuje w stronę metalu. Tak jest w utworze Too many Puppies (album Frizzle Fry) oraz w większej części ostatniej płytyAntiPop, na której zespół wspomaga gitarzysta Tom Morello z Rage Against the Machine.
Często też bębny, wspomagane przez bas, budują oryginalną pulsacje rodem z dubu czy rythm’n bluesa, jak choćby w kołyszącym Over The Electric Grapevine (Tales from the punchbowl). Godne uwagi jest przywiązanie muzyków Primusa do improwizacji – to jeden z powodów pojawiania się terminu „jazz” w zlepkach rzekomo definiujących ich styl (np. „jazz core”). Szczególnie na wczesnych płytach – Suck on this (zapis koncertu) oraz Frizzle fry – mamy do czynienia z otwartym podejściem do formy utworów, często rozciąganych przez grupowe improwizacje oraz solówki. Przykładem może być Tommy the cat oraz Spagetti Western. Zresztą na wszystkich kolejnych płytach pojawiała się przynajmniej jedna kompozycja o otwartej strukturze – okazja do szaleństwa improwizacji. Należą do nich Over The Electric Grapevine(Tales from the punchbowl), Arnie (Brown alum), Hamburger Train (Pork Soda) oraz Los Bastardos (Sailing the seas of Cheese).
Ironia jako instrument
Podobnie jak Frank Zappa czy The Residents, Primus udowadnia, że humor może stać się istotnym i wartościowym składnikiem muzyki. Ironia przejawia się w dowcipnych nawiązaniach stylistycznych, turpistycznych okładkach, klamrowych konstrukcjach płyt, powracających leitmotywach, wreszcie w krytycznych wobec amerykańskiego społeczeństwa tekstach piosenek.
Uznajmy za Zappą, że humor jest rodzajem muzyki, więc utwór, który jest jednocześnie żartem, nie traci na wartości czy powadze. Najbardziej wyrafinowany i dowcipny jest Wounded knee(płyta Pork Soda), samodzielnie wykonany przez „Herba”, grającego także na marimbie, co tylko wzmaga skojarzenia z ironiczną twórczością Zappy. Przykładem wyprawy w zupełnie obcy świat stylistyczny jest podszyty atonalnym walczykiem (typowa „alternatywna polka”) utwórSathington Waltz (Sailing The seas of Cheese). Z kolei kabaretowe brzmienie oraz atmosfera pojawia się w The air getting slippery (Pork Soda) i w nagranym wraz z Tomem WaitsemCoattails Of a Dead Man (AntiPop). Często żarty oparte są też na pastiszach szant (Seas of Cheese), amerykańskiego folku (De Anza Jig z Tales from Punchbowl), a nawet country (przebój Wynona Big Brown Beaver czy Captain Shiner z tej samej płyty). W tym kontekście bardzo często pojawia się banjo. Znakomicie współgra to z krytyką amerykańskiego ideału życia wyrażoną w tekstach piosenek. Na Sees of Chees, w piosence The American life Les Claypool polemizuje z mitem amerykańskiego dobrobytu, który nie dotyczy wszak rzesz bezdomnych oraz imigrantów, nie mogących liczyć na pomoc państwa. W piosence Is it Lock? postawione zostaje filozoficzne pytanie o kryterium szczęścia. O tym, jak posiadanie władzy wojskowej prowadzi do zachowań sadystycznych wobec podwładnych, opowiada Sgt. Baker. Na późniejszym Brown Album, w przeboju Shake hands with beef Claypool wytyka z kolei Amerykanom – karmionym od oseska wołowymi hamburgerami oraz luksusem – nieświadomość historycznych uwarunkowań ich teraźniejszego bytu (zwycięska wojna z Meksykiem, w której Stany zdobywają 1/3 terytorium Meksyku – Teksas; a w ostatnich dekadach ekonomiczna penetracja i uzależnienie rynku Południowego sąsiada). Symbolem skrajnej nierówności, na której oparta jest amerykańska wygoda, staje się meksykańskie miasto graniczne Tihuana oraz autentyczne komendy altyleryjskie. Kontrkulturowość Primusa widoczna jest także w umiłowaniu brzydoty, a wręcz swoistym turpizmie. Les stwarza postacie rodem z bajek Disneya, tyle że brzydkie i plugawe, chociażbyJohn’ego the Fishermana – bohatera rybackiej trylogii kontynuowanej w Fish On i The ‘Ol Diomondback Sturegon. Podobny charakter mają Tommy the Cat, któremu głosu użyczył Tom Waits oraz Harold of the Rocks. Zasadą niemalże stała się też klamrowa konstrukcja płyt: pierwszy i ostatni utwór traktują niby na ten sam temat, aczkolwiek dowcipnie przetworzony .
***
W 1999 roku Primus wydał ostatni, jak dotąd, longplay Antipop, zapraszając do współpracy wiele gwiazd muzyki rockowej: Toma Morello z RATM, Stewarda Copelanda z The Police, a także samego Toma Waitsa. Po trasie promującej płytę z zespołu odszedł Brain. Jednakże grupa zawiesiła działalność dopiero w 2003 roku, wydawszy uprzednio DVD z teledyskami, fragmentami koncertów oraz płytę nagraną w oryginalnym składzie z „Herbem” Alexandrem – Animals Should not Try to Act like People.
Pierwsze spotkanie z Primusem zawdzięczam … Telewizji Polskiej. Dziś może to dziwić, jednak w pierwszej połowie lat 90. rock, także alternatywny, promowany był przez MTV, a – co za tym idzie – teledyski takich zespołów nadawała często telewizja publiczna. Primus sprzedał wtedy płytę Sees of Chees w nakładzie pięciuset tysięcy, a utwory takie jak John the Fishermanczy Mr Krinkle trafiły na listy przebojów. Postanowiłem zatem sprawdzić, jak muzyka Primusa odbierana jest przez nastolatków urodzonych w czasach, w których ja, sam będąc nastolatkiem, po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką Claypoola i spółki. Podczas lekcji muzyki w gimnazjum zaproponowałem kiludziesięcioosobowej grupie uczniów wysłuchanie subiektywnego wyboru utworów Primusa (łącznie około pół godziny nagrań). Poprosiłem ich następnie o spisanie swoich wrażeń po to, by co ciekawsze komentarze zamieścić w artykule, co teraz z wielką przyjemnością czynię.
- Dość ciężki rock, bardzo dobrze słyszalny bas, świetna perkusja (często zmienia bicia). Ale brakowało mi głównego riffu…
- Dla mnie ta muzyka jest za ostra. Jest tam perkusja, gitara, szybka szama – nie lubie słuchać takiej muzy.
- Muzyka prezentowana na lekcji nie tworzy moi zdaniem atmosfery, która działa na moją wrażliwość. Esencją muzyki jest, moim zdaniem, kontrolowane zgranie różnego typu instrumentów. Najczęściej inspiruje mnie muzyka do przedstawień teatralnych Krzysztofa Warlikowskiego autorstwa Pawła Mykietyna.
- Tylko wokalista do zmiany. Za mało tekstów, głos jak zarzynany kurczak. Już moja babcia lepiej śpiewa. Ale reszta ok.
- Uważam, że ta muzyka jest na pewno odpowiednia dla osób „mrocznych”, lubiących metal albo dla osób, które chciałyby posłuchać czegoś ciężkiego(…) Upodabniają się do wielu stylów.
- Muzyka prezentowana na lekcji zdecydowanie źle wpływa na mój nastrój, jest bez przekazu (…) Jest agresywna, głośna, czyli jednym słowem nie urzekła mnie. Muzyka bardzo silnie na mnie oddziałuje, szczególnie klasyczna instrumentalna, filmowa i jazz. Zespół Primus kieruje swoje utwory do specyficznej grupy ludzi, których teraz i zawsze było dużo, aczkolwiek do nich nie należę. Co prawda, jest nieco ambitniejsza od zespołów pokroju Linkin Park, ale mi się nie specjalnie podoba.
- Gdybym miała określić styl Primus, zdecydowałabym się na rocka w formie jazzu. Utwory mają bardzo wyraźny przewodni motyw, powtarzającą się perkusję i bas, wokół których narasta bogata, hałaśliwa, ale wypracowana i zajmująca reszta. Narzuca mi się skojarzenie z bluszczem, który oplata ramę, może drzewo, po czym z chwilą sięgnięcia ziemi tworzy układankę i plątaninę pędów i korzeni(…)
- Ich piosenki są taką niepowtarzalną, nową zupą. Jej pierwsze łyżki strasznie mi smakują(…) Jednak z każdą następną moje gardło się dławi nadmiarem makaronu, kabaczków, pietruszki i kurczaka.
- (…)Każda nuta włazi w moją wyobraźnię z brudnymi butami, zostawiając ślady. Czasami są kolorowe, czasami czarno-białe. Podczas słuchania tej muzyki zaczynam myśleć „niestandardowo”. (…) Taki stan odrywa mnie od rzeczywistości i nakazuje, abym zwiedzała krainę niezliczonych fantazji. Kończy się płyta. Nuty pospiesznie opuszczają umysł, zostawiając otwarte drzwi na nowe dźwięki i brzmienia.
- (…) Czysto techniczny aspekt Primusa też jest interesujący – niewiele tu miejsca na stereotypowe melodie do „nucenia przy zmywaniu naczyń”, ich muzyka raczej ciągle telepie w myślach i nie pozwala o sobie zapomnieć. Magiczna muzyka w gruncie rzeczy jest mieszanką wielu stylów, rytmów(…)
- Zdecydowana dominacja basu i perkusji, gitara prowadząca odgrywa rolę drugorzędną. Wokal przywodzi na myśl oldschoolowego punka. Można zauważyć wyraźne funkowe wpływy.
- Ten zespół podoba mi się, ponieważ w ich utworach występują tylko 3 instrumenty plus wokal. Nie lubię, kiedy jest za dużo instrumentów, bo nie można wtedy skupić się na pojedynczych dźwiękach
- Ogólnie podoba mi się, ale wokalista moim zdaniem brzmi za bardzo, jakby śpiewał przez nos. Podoba mi się również zawieranie w utworach różnych stylów oraz korzystanie z wielu najprzeróżniejszych instrumentów (także zmienianie sposobów grania).
- Wokal jest trochę za bardzo piskliwy i czasem przypomina zarzynanego kota. Na szczęście dodaje to tylko muzyce specyficznego nastroju. Mimo, że gra instrumentów przypomina raczej hard rocka albo nawet czasem metal, wokal bardziej pasuje do muzyki country(…)
- Muzyka Primusa od pierwszych dźwięków atakuje ostrością. Rytmika jest na pierwszym planie, riffy są mało złożone. Bas odgrywa główną rolę, to on nadaje temu zespołowi charakter. Wokalista śpiewa różnie – od głębokiego basu, po piski. Teksty są prześmiewcze, co doskonale oddaje muzyka. W piosenkach Primusa nie ma miejsca na smutek. Grają muzykę prostą, ale pełną energii.
- Strasznie uderza mnie różnorodność poszczególnych utworów. Wydaje mi się, że główną siłą tego zespołu nie jest wokal (który tutaj funkcjonuje jako miły dodatek). Tylko melodia i muzyka. Świetny jest patent pomieszania takiego „tłuczenia się na gitarach” z funkową energią i taką zadziornością(…)
- Według mnie muzykę tą polubią tylko niektórzy, specyficzny rodzaj ludzi, którym duży zamęt nie przeszkadza, czy jest im wręcz miły. O ile przyjemnie jest zapoznać się po prostu z czymś nowym i kontrowersyjnym, to słuchanie tej muzyki na dłuższą metę wywołuje ból głowy, irytację, ogólne rozkojarzenie.
- Podświadomie moja noga nieustająco chodziła. U mnie jest to objaw sympatii.
- (…) Czasem można usłyszeć fragmenty funk rocka (podobne do Red Hot Chili Peppers zFreaky Style). Primusa cechuje również zręczne i nagłe zmienianie tempa muzyki (…). Większość piosenek jest bardzo dynamiczna i warta posłuchania.
- Przypomina mi dobry film akcji. Dobra rozrywka, jakiś pościg samochodowy. Miejscami bardziej z miłością, można powiedzieć z uśmiechem na ustach. Bardzo mi się podoba.
- Muzyka dość ciężka. Dobrze słyszalny bas. Przypomina trochę Freya wykonywany przez The Sword. Fajne solo gitarowe. Nazwa zespołu przypomina mi moją podstawówkę, więc sentyment jakiś jest. Brakuje wyodrębnionego głównego rifu, co nie koniecznie jest wadą.
- Pierwsze spotkanie: okładka z modelinowymi kosmitami. Później też same pozytywy: bębny z charyzmatycznymi rytmami, bas fantastyczny i gitara też… Muzyka robiąca mętlik w głowie i dlatego może nie dla wszystkich.
- Muzyka, jaką tworzy Primus, jest kolejnym etapem dla rocka. Rock klasyczny z lat 80. i 90. już, moim zdaniem, się wyczerpał. Można dzięki Primusowi odzyskać wiarę w rocka!