Podróż przez abstrakcyjne krajobrazy dźwiękowe
Wrażenia z koncertu Spółdzielnia Muzyczna: Interakcje w Krakowie, 18.06.2023
Spółdzielnia Muzyczna to krakowski zespół, który jest już bardzo dobrze znany czytelniczkom i czytelnikom „Glissanda”. Formacja jest znana ze swojej otwartości na eksplorowanie nowych dźwięków. To, co wyróżnia Spółdzielnię Muzyczną, to ich charakterystyczna lekkość i elastyczność, które przejawiają się w sposobie funkcjonowania zespołu oraz interdyscyplinarnej współpracy z twórcami o różnorodnym tle muzycznym i artystycznym. Interakcje to cykl koncertów oraz spotkań organizowanych przez zespół, które eksplorują różne nurty muzyki współczesnej nowego, XXI wieku. Program wieczoru inaugurującego drugą edycję cyklu to ciekawa podróż przez całą paletę faktur brzmieniowych oraz struktur czasowych. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wszystkie utwory prezentowane podczas koncertu zawierają w sobie pewien rodzaj topografii, który zarówno poprzez dynamikę wykonania jak i symboliczny aspekt (pochodzenie kompozytorów i kompozytorek oraz ich podróże) generują abstrakcyjne krajobrazy dźwiękowe.
Pisząc o krajobrazach dźwiękowych, nie mam na myśli bynajmniej wyłącznie pejzaży dźwiękowych. Zakres terminu soundscape bywa różny, natomiast w potocznym rozumieniu odnosi się do dźwiękowej charakterystyki środowiska lub miejsca. Nagrania terenowe i cała praktyka field recordingu służą reprezentacji tak rozumianych pejzaży dźwiękowych. Krajobrazy dźwiękowe mogą jednak powstawać także na inne sposoby – i tego też dowiódł koncert Spółdzielni. Ci, którzy mieli przyjemność odwiedzić Islandię, doskonale zdają sobie sprawę z jej unikalnej surowości, przestronności oraz krajobrazu, który wydaje się być dopiero co uformowany. Te wszystkie jakości słychać wyraźnie w utworze Ró na flet basowy, klarnet basowy, skrzypce, altówkę, wiolonczelę, fortepian i perkusję autorstwa Anny Thorvaldsdóttir. To piękna i masywna bryła dźwiękowa, która, osadzona w czasie, ewoluuje subtelnie poprzez delikatne zmiany tonalne, wybuchając od czasu do czasu charakterystycznymi skrzypnięciami oraz trzaskami.
Islandzka kompozytorka często zgłębia zagadnienia związane z ekosystemem dźwięku. W swych kompozycjach bada, jak materia dźwiękowa ewoluuje poprzez zmiany strukturalne, wzrasta i wzajemnie się przenika, budząc skojarzenia z formami występującymi w przyrodzie. Thorvaldsdóttir tworzy w ten sposób abstrakcyjne krajobrazy dźwiękowe, które które skupiają się na topografii rozumianej jako ukształtowanie terenu. Mówiąc o swoim procesie twórczym, artystka dotyka takich tematów, jak siły działające w świecie fizycznym oraz związane z nimi jakości: erozja, balans, harmonia, dynamika, chaos. Jak sama podkreśla – nie chodzi tu o romantyczną fascynację przyrodą w XIX-wiecznym ujęciu, które skupia się na emocjach i symbolicznej wartości żywiołów. Przedmiotem zainteresowania kompozytorki jest raczej obiektywna obserwacja zjawisk i konstatacja, że przyroda nie jest ani dobra, ani zła. Utwory Thorvaldsdóttir zawierają w sobie dużo przestrzeni i spokoju. Słuchając Ró w wykonaniu Spółdzielni odczułam pewien rodzaj chłodnego ukojenia. To uczucie kiedy przykładasz sobie mroźny kompres do lekkiego oparzenia, lub idziesz do wilgotnej betonowej piwnicy podczas upalnego dnia.
Malin Bång ogniskuje swoją uwagę bliżej ciała, zgłębiając dźwięk w skali mikro. Słychać to doskonale w utworze Hyperoxic na flet basowy leżącą gitarę oraz obiekty dźwiękowe. Jego tematem przewodnim jest powietrze, które przepuszczane przez całą gamę instrumentarium, generuje szereg dynamicznych faktur dźwiękowych. Bång łączy fascynację symbolicznym znaczeniem powietrza z formalnymi eksperymentami dźwiękowymi. Ludzki organizm generuje wiele dźwięków z których oddech jest jednym z najbardziej podstawowych i elementarnych. Można powiedzieć, że stanowi on pewien rodzaj atomu, symbolicznej pierwszej przyczyny dźwięku. Bång eksploruje znaczenie ruchu rozumianego jako oddech i wiatr, jego mechanicznego potencjału aktywującego dźwiękowo przedmioty oraz instrumenty dęte. Badając różne metody przepływu powietrza, rozważa je na różne sposoby, odnosząc się też do komunikacji międzyludzkiej (rozmowa, szepty). W ten sposób tworzy własne, powietrzne krajobrazy dźwiękowe. Kompozytorka nie ogranicza się jedynie do klasycznego instrumentarium i poszukuje rozwiązań formalnych pośród przedmiotów codziennego użytku. Podczas koncertu mogliśmy usłyszeć dźwięki wydobywane i odpowiednio artykułowane z takich obiektów jak megafon, wiatraczek, balon oraz preparowana, leżąca gitara elektryczna. Utwór wykonany przez żeńską część Spółdzielni wprowadził bardzo dużo ruchu w przestrzeń sali koncertowej Cricoteki, wybudzając widownię po nieco hipnotycznym i medytacyjnym Ró.
Skoro mowa o obiektach dźwiękowych, chciałabym wspomnieć niezwykle ciekawą rozmowę, która była częścią czerwcowych interakcji. Dyskusja z artystami i artystkami jest już tradycyjnym punktem programu wydarzenia. Tym razem zaproszono Pawła Romańczuka, kompozytora znanego między innymi z działalności we wrocławskiej grupie Małe Instrumenty. Podczas rozmowy padła ciekawa uwaga dotycząca naturalnych potencjałów akustycznych instrumentów oraz problemu związanego z ich nagłośnieniem. Według Romańczuka, realizacja koncertu oparta o system amplifikowania mikrofonowego zaburza bezpośrednią relację z instrumentem uniemożliwiając rozpoznanie jego naturalnych właściwości dźwiękowych, które manifestują się akustycznie w danej przestrzeni. „Gdyby nie etykieta koncertowa, to bym tu między wami krążył i przysłuchiwał się naturalnemu brzmieniu” – wspomniał kompozytor. Wskazał również na fakt, że mikrofon zawsze w jakimś stopniu zniekształca odbiór dźwięku a tradycja nagłaśniania koncertów narodziła się stosunkowo niedawno, bo w XX wieku. Do tej pory orkiestry były budowane w ten sposób, aby odbiór akustyczny był możliwy przy nawet kameralnych formacjach. Romańczuk zwrócił również uwagę na szereg subtelności związanych z sytuacją koncertową/performatywną. To co wydaje mi się szczególnie ciekawe i warte podkreślenia, to potrzeba zbliżenia się do wykonawcy i jego instrumentu. Fale dźwiękowe będąc w ruchu, wibrują w zmienny sposób w zależności od ciśnienia akustycznego oraz wielkości pomieszczenia. Idąc tym tropem, warto jest podążać za falą i poszukiwać jej w różnych miejscach sali koncertowej.
Ostatnim punktem programu Interakcji był utwór Black Horizon na dwie ułożone horyzontalnie gitary elektryczne i czworo wykonawców, autorstwa Marko Cicilianiego. To kolejny, sensualny krajobraz dźwiękowy, który rozgrywa się w pustynnych rejonach Kalifornii, tym razem oparty na grze z fieldrecordingowym „mimesis”. Utwór powstał bowiem z inspiracji serią podróży, które kompozytor odbył odwiedzając pustynie południowej Kalifornii, a w jego różnych momentach odtwarzane są nagrania terenowe zrealizowane podczas tej drogi. Utwór wykonany tym razem przez męską część Spółdzielni (nie-gitarzystów) był okazją do prezentacji zręczności technicznej, która doskonalona na kanwie tradycyjnych instrumentów – mogła pojawić się w nowej odsłonie. Wykonawstwo na gitarę elektryczną leżącą otwiera całe spektrum możliwości eksperymentowania z potencjałem instrumentu, który ułożony jest horyzontalnie na podwyższeniu. Ta pozycja gry umożliwia eksplorację dźwięków i efektów, które trudno byłoby osiągnąć w tradycyjnej pozycji stojącej. Dotyczy to również grawitacji i naprężeń strun, które brzmią inaczej będąc w różnych pozycjach. Black Horizon to powoli zmieniające się struktury, które ewoluują w głębokie rezonanse. Z kolei te rezonanse tworzą swoistą sztuczną przestrzeń akustyczną, która buduje krajobraz dźwiękowy. Jak już wspomniałam, utwór zawiera serię nagrań, które kompozytor zarejestrował podczas swoich podróży. Nagrania są amplifikowane i przekazywane przez gitary (poprzez umieszczenie małych słuchawek na ich przetwornikach). Instrumenty stają się zatem medium, przez które dźwięki pustyni są słyszalne. Dzięki rezonującym strunom gitary stają się akustycznymi modelami krajobrazu o charakterystycznym brzmieniu.
Pod koniec spotkania padła zapowiedź następnych koncertów, które będą dotyczyły przestrzeni w kontekście wykonań site specific. Tak więc czekamy niecierpliwie na kolejną edycję. Do zobaczenia na kolejnych Interakcjach.