Oval nie povala w Pawilonie

Piotr Tkacz / 18 maj 2022

Ciekawie czasem skonfrontować sprawy uznawane za oczywistość z rzeczywistością. Taka sytuacja: w ramach cyklu LAS w Pawilonie występuje Oval – w Poznaniu po raz pierwszy od 2008 roku. Może przesadą byłoby stwierdzić, że jestem wychowany na Ovalu, ale jednak było to istotne zjawisko w moim muzycznym rozwoju. Nawet gdy Markus Popp zawiesił działalność wydawniczą na 9 lat (pomiędzy 2001 a 2010), to nazwa projektu wciąż była obecna w tzw. dyskursie, choćby jako punkt odniesienia, gdy mówiło się o glitchu w muzyce i pionierskich w tym obszarze dokonaniach – najpierw zespołu, a potem solowego przedsięwzięcia Poppa. Było więc dla mnie oczywistością, że na tym występie muszę być. A co więcej, że spotkam tam wielu znajomych. Jednak z prywatnych przedkoncertowych badań fokusowych wynikało, że rozpoznawalność marki Oval nie jest tak wysoka, jak przypuszczałem. Nie tylko nie wzbudza ona euforii, ale niektórym respondentom jest w zasadzie nieznana… Czyli mają rację bijący na alarm: upadek powszechnie wyznawanych wartości postępuje! Z cokolwiek rozregulowanym kompasem moralnym i zachwianym światopoglądem udałem się do Pawilonu, gdzie frekwencja tylko potwierdziła moje obawy. Publiczności było mniej niż ostatnim, dla mnie, razem, czyli na koncertach Marty de Pascalis i Jerusalem In My Heart (skądinąd świetnych). Oczywiście trudno z tego wyciągać jakieś badawczo wiążące wnioski, bo w tej buzującej życiem metropolii działo się, jak zwykle, wiele – nie tylko Noc Muzeów, ale też mecz Lecha Poznań. No i była to przecież sobota, a w sobotę często ma się ochotę porobić inne rzeczy niż słuchać dziwnej elektroniki.

Być może Oval wziął pod uwagę specyfikę gorączki sobotniej nocy i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom postawił na repertuar imprezowy – jak na niego, rzecz jasna, ale już choćby obecność regularnych pętli perkusyjnych, to w jego przypadku znaczące ułatwienie dla słuchaczy. Rytmy były intrygująco poprzykrywane wirującymi, mieniącymi się motywami, ale to one stanowiły siłę napędową utworów. Problem w tym, że były one niewystarczające, by poruszyć. Oval nie poszedł na łatwiznę i nie skorzystał z formuły klubowych bangerów, ale wobec braku wyraźnego uderzenia (w niskim paśmie często było zbyt gęsto i mułowato), trochę nie wiadomo było, co ze sobą zrobić. Chyba w perspektywie tego, że będzie tańczone nie ustawiono krzeseł, ale z czasem coraz więcej osób po prostu siadało na podłodze. Co prowadziło do smutnej konkluzji, że ta muzyka jednak usadza, a nie porywa. Choć może jestem niesprawiedliwy, bo Popp zrobił po prostu to, co chciał: zagrał materiał z nowszych wydawnictw (Popp z 2016 i Scis z 2020). Dla mnie to akurat najmniej interesujący rozdział jego kariery, ale nie chodzi o to, że tęsknię za jakimś „klasycznym Ovalem”, że kiedyś to było Ovalcommers, a teraz to tylko potańcówka. Wcale nie, bo cenię zarówno jego piosenkowe albumy będące efektem współpracy z brazylijskim wokalistami (VoaCalidostópia! z 2013), jak i zeszłoroczny Ovidono z udziałem Eriko Toyody i Vlatki Alec. A w tych utworach, które zagrał w Pawilonie słyszałem mnóstwo rzeczy, które inni już zrobili wcześniej i zrobili je także lepiej, przemykały skojarzenia z Mouse on Mars, Pole, Janem Jelinkiem, Atom™ czy Byetone, a przecież Oval jest dla mnie synonimem muzyki, jakiej nie robi nikt inny i poszukiwania poza formułami. Nie pomagał też brak pomysłu na przejścia między kawałkami przez co siadała dramaturgia całości. W chwilach zagubienia zagłębiałem się w nietypowe wizualizacje, wolno przekształcające się malarsko-cyfrowe pejzaże, zimowe czy może zamglone. Same w sobie bardzo ciekawe, ale nijak mające się do muzyki.

Jako support wystąpił Tutti Harp, kolejny przedstawiciel DYM Records zaproszony ostatnio przez LAS. Zaczął od manipulowania nagranym na kasecie głosem, który wprowadził nastrój intymności, ale też niepokoju, bo nie można było mieć pewności, co do wydźwięku wypowiedzi. Nie usłyszeliśmy jej wszak w całości, a tylko skrawki. Takim niepokojem podszyty był cały występ, w którym eteryczne przestrzenne brzmienia przenikały dobiegające z podziemia zabrudzone rytmy. Świetnie sprawdziło się to jako dopełnienie wieczoru, przede wszystkim dlatego, że nijak nie naśladowało Ovala, ale stanowiło odmienną, równie wyrazistą, propozycję.

 

Oval, Tutti Harp, LAS, Pawilon, Poznań, 14 maja 2022