Na bieżąco

Prasówka 16.05.2023

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 16 maj 2023

1.

Zaczynamy od #występówgościnnych, tym bardziej że notujemy tu w debiut red. Natalii Glinki-Hebel w „Ruchu Muzycznym”, która relacjonuje tamże Dni Muzyki Nowej w Gdańsku pod wymownym tytułem Wściekłość i wrzask. Autorka zaczyna od przedstawienia miejsca (zajezdni tramwajowej i sali suwnicowej), nieoczywistego dla nieznających miasta, a potem odkrywa logikę programu festiwalowego (pod kątem obsad i estetyk). Interesująco brzmią uwagi o powadze występu trębacza Mazena Kerbaja i gitarzysty Adama Gołębiewskiego mimo zabawkowych czasem rekwizytów, somnambulicznym projekcie Zaumne, preparowanej gitarze Ale Hop czy dubwave’owej etykietce, jaką samo przyjęło trio Dynasonic. Glinka-Hebel nieustająco szuka jedności przeciwieństw: „O ile czas u Gołębiewskiego i Kerbaja odmierzały pojedyncze interakcje z przedmiotami, o tyle u Railton i Downesa – pamięć pojedynczego obrazu zamknięta w sekwencji dźwięków, a u Dynasonic muzyczny przebieg porządkował wyizolowany, nierzadko szaleńczo zapętlony basowo-perkusyjny beat”.

Na tych samych łamach znajdujemy także relację koncertową z wrocławskiego występu Marcina Maseckiego, Polonez odkrywany na nowo red. Agaty Pasińskiej. 28 kwietnia pianista zagrał wraz z NFM Filharmonią Wrocławską cały katalog swoich opracowań popularnej formy. Autorka akcentuje aspekt inscenizacji orkiestry: „Przestrzenność brzmienia potęgowało podzielenie zespołu na dwie części (muzyków rozmieszczono po obu stronach instrumentu Maseckiego) i naprzemienne ich uaktywnianie.” W innym miejscu Pasińska zauważa też oryginalną orkiestrację utworu W „Wariacjach goldbergowskich” są trzy polonezy Maseckiego, gdzie wyróżnioną rolę pełnią dęte, ksylofon i perkusja.

Dni Muzyki Nowej

Polonezy Marcina Maseckiego

 

2.

Jeśli ktoś nie słyszał jeszcze o głębokim słuchaniu (no pun intended), zapewne ostatnie dziesięciolecia spędził pod kamieniem (dosłownym i metaforycznym). Termin deep listening, ukuty przez Pauline Oliveros, już dawno oderwał się od swojej twórczyni, krążąc po świecie w przeróżnych konfiguracja i interpretacjach (o czym można posłuchać m.in. podczas szalenie interesujących warsztatów z krytyki dźwiękowej, prowadzonych cyklicznie w gdańskiej Kolonii Artystów przez Filipa Szałaska). Temat ten poruszył również w swojej książce Engaging with Everyday Sounds Marcel Cobussen, a książkę przeczytał i skomentował na łamach „Seismografu” Andrew Mellor. O ile samo zachęcanie do wsłuchiwania się w soundscape ludzkiego ciała czy dźwięki wytwarzane przy okazji podstawowych czynności może cechować wymiar uziemiający i terapeutyczny, o tyle Mellor ostrzega nas przed pułapką wiecznego głębokiego słuchania – jak bowiem słuchać ulubionego artysty grającego pop bez rozmyślania nad wartością tego dzieła? Jak pójść na koncert i słuchać śpiewu zamiast śmiechu czy szurania butów obok? Jako główną zaletę dzieła Cobussena Mellor wskazuje wprowadzenie poetyckości do codziennego życia oraz nawiązanie głębszej więzi z naturą i lokalnym środowiskiem. Czy słuchanie jabłka rzeczywiście może być aż tak romantyzowane? Chyba każdy musi rozważyć to sam, a ułatwieniem może być dostępność Engaging with Everyday Sounds w internecie, zupełnie za darmo, pod tym linkiem (książka wzbogacona jest o nagrania terenowe!). (ngh)

fot. Marcel Cobussen

Jak brzmi jabłko?

3. Jeśli książki na temat słuchania, to „norient” podsuwa kolejną propozycję. Jak słuchać (w) Maroko? Gilles Aubry poświęcił temu pytaniu całą książkę: Sawt, Bodies, Species.  Sonic Pluralism in Morocco. Wstęp do niej można przeczytać na łamach norientu, gdzie przedstawiona jest koncepcja publikacji – a jest ona ambitna. Autor przysłuchuje się dźwiękom we wszystkich odsłonach: jako muzycznej ekspresji, sztuce, technologii, ekologii, a cała mieszanka uwikłana jest w etnomuzykologiczną narrację. Dodatkowo jak pisze autor we wstępie, dźwięk rozumiany jest tu jako: „muzyczne przykłady zaangażowania w ochronę kultury; dźwiękowa pamiątka po zmarłych członkach rodziny i znajomych; obiekty estetycznej kontemplacji; znaki przeszłości idealizowane w imię kontrowersyjnej polityki kultury; przypadek zachodniego przywłaszczenia kulturowego; oraz cyfrowe artefakty kulturowe, które mogłyby być łatwo rozpowszechniane w ramach projektu sztuki zaangażowanej”.
To także głos w stronę ochrony dziedzictwa kulturowego, rozumianego tak szeroko, jak można to zmieścić na 276 stronach. Publikacja rozwinęła się z projektu artystycznego realizowanego wokół Paul Bowles Moroccan Music Collection (1959). Pisana z perspektywy antropologa/artysty, pełna historii z badań i głębokiego zrozumienia dźwięku nie-swojej kultury. I w dodatku w publicznym dostępie. (jk)

Dimension of Sonic Pluralism

4.

Bartosz Nowicki w głębokim, empatycznym tekście kreśli dla „Dwutygodnika” pejzaż współczesnego krajobrazu rodzimego fieldrecordingu, akcentując różne wymiary i konteksty nagrań terenowych jako zaangażowanej sztuki dźwięku. O tym, że dokumentalistyka jest sztuką zaangażowaną (filmową, literacką, dramatyczną), nie trzeba przekonywać nikogo. Nowicki przystępnie pokazuje, jak owo immanentne uwikłanie dokumentalistyki dźwiękowej funkcjonuje u współczesnych polskich field rekordystek_ów. Teretycznie tekst Nowickiego to jedynie przegląd różnych polskich fieldrecordingowych wydawnictw ostatnich miesięcy – ale narracja jaką wokół nich oraz pomiędzy nimi tka autor, układa się w coś znacznie ważniejszego: pole różnych możliwości oraz języków dzisiejszych nagrań terenowych. Kluczowe miejsca w tej narracji zajmują wydawnictwa Marcina Dymitera (Trzy miejsca), Rafała Kołackiego (MEKTOUB oraz Podobno gdzieś tam walczą) oraz Alicji Czyczel (Toń) – tu jest nam szczególnie miło, bo pojawia się także wątek audioeseju, jaki artystka popełniła do naszego numeru #B na temat ekologii akustycznej. Tytułowa wrażliwość przejawia się więc u różnych artystów i artystek na różne sposoby – poprzez konteksty i geografie, poprzez dokumentację określonych dźwięków, lub ich braku, wreszcie poprzez świadomą obecność w przestrzeni dźwiękowej nagrania. Czytając ten tekst, z tyłu głowy miałem cały czas inny artykuł, który niedawno ukazał się na łamach „Dwutygodnika” – Uli Nowak na temat prób wprowadzania zasad zrównoważonego rozwoju przez różne festiwale muzyczne w obliczu kryzysu klimatycznego. Myślałem o tym, że te dwa teksty znakomicie się uzupełniają, pokazując poziomy oraz formy współczesnego muzycznego zaangażowania. (am)

Praktyka społecznie wrażliwa

5.

W roku 2017 trafiłem na przegląd spektakli monachijskiego Kammerspiele. Przy okazji włóczyłem się po Monachium, trafiając m.in. do miejscowego Haus Der Kunst. Jedną z prezentowanych wtedy tam wtedy wystaw była Free Music Production / FMP: The Living Music, kuratorowana przez Markusa Müllera. Przyznam, że byłem wtedy sceptyczny – jaki sens może mieć wystawianie jazzu? Tymczasem wystawa byłą fascynująca – zbierała nie tylko morze fascynujących fotografii, ale też wydawnictwa, niekiedy wizualnie fascynujące, jak choćby kultowe albumy Yoshi Wady z dołączonymi efektownymi partyturami. Do tego, część wystawy tworzyła słuchalnia, w której można się było położyć i zatopić w dźwiękach. W takich warunkach np. pierwszy raz usłyszałem (i od razu pokochałem) album Sweet and S’Ours Maggie Nichols i Julie Tippets.

Dziedzictwo FMP jest wokół nas obecne nieustannie, a np. w zeszłym roku dopiero ukazała się książka podsumowująca cały projekt badawczy Mullera wokół historii FMP. Wytwórni poświęcił jeden z odcinków swego podcastu Muzyka z Oddali Grzegorz Tyszkiewicz, spiritus movens wytwórni Bocian Records. FMP to ocean różnych wątków, wydawnictw i przedsięwzięć, narrację wokół wytwórni można prowadzić w różnych kierunkach. Tyszkiewicz – który w ostatnich latach stał się jednym z najważniejszych podcasterów muzyki eksperymentalnej w Polsce – podkreśla spółdzielczy charakter wytwórni oraz pionierski wymiar ówczesnych kolektywnych idei, oraz praktyk FMP. A równocześnie zapędza się także w nieoczywiste zakamarki jego katalogu, np. w twórczość Hugh Daviesa. Polecam ten odcinek podcastu z wielką radością – świetne wprowadzenie w katalog pomnikowej wytwórni. (am)

6. Elektryczne spacery Christiny Kubisch to już klasyka kanonu spacerów dźwiękowych. Jak pisała Wiola Żochowska na łamach Ruchu Muzycznego, cykl Electrical Walks pozwala na przysłuchanie się temu, czego nie słychać – w centrum zainteresowania artystki są pola elektromagnetyczne miasta. Do tej pory spacery zrealizowano już w 91 miastach, w tym Krakowie i Poznaniu.

Na łamach „Van Magazine” do przeczytania wywiad z artystką wokół jej nowego albumu Plus, na którym Kubisch odchodzi nieco od swojej specjalizacji – nagrywa na przykład wazy z lat 50. i bada, jakie dźwięki mogą wydobyć. W rozmowie powraca jednak do znikających dźwięków, szczególnie tych elektromagnetycznych, które kolekcjonuje – w archiwum ma dźwięki neonowych tub, które różnią się od współczesnych, ledowych. Dodatkowo wywiad z „15questions”: o ulubionych dźwiękach, głosie, ciszy, ale i pierwszych pracach i rozwoju artystycznym. (jk)

A Collection of Disappearing Sounds

I like almost every sound