Na bieżąco

Prasówka 18.05.2021

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 18 maj 2021

1.

W najnowszej odsłonię #występówgościnnych prezentujemy  recenzję 9. Festiwalu Prawykonań organizowanego przez Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, autorstwa naszej redaktorki Wiolety Żochowskiej. Jak sama podkreśla ograniczenie ilości wydarzeń oraz transmisji, umożliwiło dokładniejsze, a co za tym idzie o wiele bardziej szczegółowe przyjrzenie się poszczególnym prawykonaniom. Jedno jest pewne – Żochowska za najmocniejszy punkt programu uważa kompozycje Marty Śniady Soft Music for Sensitive Gals, na orkiestrę, audio playback oraz wideo. Ponadto redaktorka odnosi się do utworów Lidii Zielińskiej, Mikołaja Laskowskiego, Artura Zagajewskiego, Joanny Woźny i Adama Bałdycha. Chcąc podsumować swoje wrażenia z festiwalu, autorka recenzji dochodzi jednak do wniosku, że silnie wyrażana wola powrotu do „normalności” oraz tego, co znane i bezpieczne, dotyka także kompozytorów współczesnych.

(ng)

fot. Radosław Kaźmierczak

Superbohaterki i buntownicy

 

2.

W #występachgościnnych poleca się również artykuł Antoniego Michnika, który na łamach „Kwartalnika Filmowego” analizuje film dokumentalny I młodzi pozostaną w reżyserii Petera Jacksona, przyglądając się zabiegom „rewitalizacyjnym” tego dzieła. Dokument ten ma z założenia oddawać przeżycia związane ze służbą w brytyjskiej armii w czasie I wojny światowej na zachodnim froncie. Michnik zwraca uwagę na fakt, iż mimo zróżnicowanej jakości otrzymanych materiałów filmowych, reżyser pragnął stworzyć silną iluzję przeszłości. Sednem zabiegu było nie tylko przywołanie utrwalonych obrazów, lecz ich rewitalizacja poprzez zabiegi na filmach, któe wykraczają poza tradycyjne rozumienie rekonstrukcji – koloryzację oraz dodanie warstwy dźwiękowej, którą stanowią wspomnienia weteranów oraz pejzaże dźwiękowe. Wyjątkowo ciekawe w tym kontekście są zabiegi dźwiękowe – zarówno wykreowane dźwięki (na przykład kroków czy różnych rodzajów broni), jak i rekonstrukcje (z ruchu warg) kwestii wypowiadanych przez żołnierzy. Co istotne, I wojna światowa to istotne zmiany w audiosferze – jak zauważa autor artykułu, powstają wówczas liczne pieśni, swoją działalność rozpoczyna radio, brak jednak autentycznych nagrań z okopów, co czyni przedsięwzięcie Jacksona wyjątkowo ambitnym. Tło dźwiękowe dokumentu stanowią nieokreślone „odległe grzmoty”, jednak reżyser „kadruje” pojedyncze dźwięki w miarę potrzeby, dostosowując je do akcji na ekranie. Antoni Michnik porusza inne wyjątkowo ciekawe zagadnienia – a może raczej ograniczenia? – związane z rekonstrukcją warstwy dźwiękowej dokumentu, a także rozważa ich umiejscowienie w kontekście sound studies.

(ngh)

Audiowizualna rewitalizacja przeszłości

 

3.

Kasia Jaroch w obszernym tekście dla „Krytyki Politycznej” kreśli obraz niezależnej sceny klubowej w drugim roku covidowej pandemii. To przejmujący materiał na temat indywidualnych i zbiorowych strategii przetrwania, ukazujący wielogłos środowiska w opozycji do grup organizujących tzw. koronarejwy. Autorka zbiera głosy z różnych miast, które układają się w historię zróżnicowanego i rozproszonego, ale jednak środowiska, łączącego różne miejsca, kolektywy, artystki i artystów. Katalog strategii przetrwania skłania do smutnych wniosków: na temat skandalicznie niewystarczającej pomocy ze strony państwa dla kultury, na temat ogólnej pozycji artystów w polskim społeczeństwie, a także na temat cynizmu, quasimafijnej zmowy milczenia oraz ogólnego braku reakcji na pandemiczne rejwy. Z tekstu wyłania się jednak również obraz środowiskowej solidarności, wsparcia – zarówno finansowego, jak i emocjonalnego. I może to właśnie te fragmetny są w tym tekście najważniejsze, w których pojawiają się wezwania do tego by tą solidarność wzmacniać i pogłębiać.

(am)

Strategie klubowego przetrwania

 

4.

W majowym numerze „e-flux” Alaina Claire Feldman zastanawia się nad lekcją, którą możemy wynieść z słuchania pieśni podmorskich ssaków, ale również ze świadomego rozpoznania, jacy w naszym słuchaniu jesteśmy i co nasze słuchanie opowiada nam o nas samych. W tekście Minor Listening, Major Influence: Revisiting Songs of the Humpback Whale podróżujemy z autorką przez okres Zimnej Wojny – od podsłuchiwania radzieckich łodzi podwodnych w latach 50. do zakazania w roku 1982 komercyjnych połowów waleni w Stanach Zjednoczonych. Od kiedy inżynier Frank Walington na początku lat 50. identyfikuje na nagraniach szpiegowskich dźwięki humbaków, musi minąć jeszcze ponad 15 lat, zanim odtajnione trafią do Richarda Payne’a i Scotta McVay’a. Wykonują oni, nie bez pomocy żony Payne’a Katy Payne, analizę próbek i odkrywają, że wokalizacje humbaków wykazują pewne wyjątkowe cechy, które skłaniają do traktowania tych dźwięków jako pieśni. Cechuje je powtarzalność skomplikowanych motywów, co skłania do postawienia hipotezy, że humbaki potrafią zapamiętywać te wzorce.

W 1970 r. ukazuje się nakładem wytwórni CRM long play pt. Songs of the Humpback Whale, a w kolejnym roku artykuł pod tym samym tytułem, zawierający sonogramy z instrukcją traktowania ich jako zapisu nutowego. W celu uzyskania efektu imersji rekomendowano odsłuch płyty w słuchawkach.  Dołączono do niej dwujęzyczny japońsko-angielski materiał, informujący o konieczności zaprzestania komercyjnych połowów waleni. Album był wznawiany przez Capital Records i „National Geographic”. W 1977 wybrane fragmenty umieszczono na nagraniu Sounds of Earth , wyniesionym w przestrzeń kosmiczną przez sondę Voyager.

Jednak autorka skupia się w swoim tekście na innym, pozaekologicznym wymiarze Songs of the Humbpack Whale. Dla niej to szczególny przypadek ukazujący sposoby słuchania i interpretacji dźwięków nieantropogenicznych, zwłaszcza trudno dostępnych. To sposób słuchania, który utrwala dualizm człowiek-natura, jednak z drugiej strony doprowadza do przyjęcia odpowiedzialności za środowisko. Pojawia się pytanie, co sprawia, że chcemy nazwać te wokalizacje pieśniami, antropomorfizując tym samym ssaki morskie. Z jednej strony stają się przez to bliższe nam gatunkowo – przynajmniej na poziomie emocji – z drugiej ujmuje to zwierzętom ich wyjątkowości i odrębności. Ścieżki dźwiękowe nie były poddane obróbce, więc słychać na nich antropogeniczne zanieczyszczenia oceanów hałasem. Jak pisze Feldman, pieśni humbaków są jak śpiewy kanarków w kopalniach – gdy cichną oznacza to niebezpieczeństwo dla życia w danym środowisku. Są też zapośredniczoną formą prezentacji audiosfery oceanicznej, jak każde nagranie, jak każda forma selekcji materiału, czy jego amplifikacji. Autorka proponuje praktykę, którą nazywa „minor listening”, a dzięki której przymuszamy się do pozbycia się założeń odnośnie tego, jakie są lub nie są nieczłowiecze emitery dźwięków. Jak pisze, akt słuchania jest często zdominowany przez okulocentryczność kultury Zachodu. Słuchanie z pozycji mniejszościowej oznaczałoby, że koncentrujemy się na tym co traktowaliśmy dotychczas jako obce i odmienne. Starając się utrzymać stan uważności na tę odmienność, pozwalamy jej równocześnie wejść do naszego wnętrza. „Człowiek staje się mniej ludzki, a zwierzę bardziej uczłowieczone.” W tekście pojawiają się liczne odwołania do Deleuze’a i Guattariego (Mille Plateaux), Cindi Katz, Donny Haraway, ale też Alvina Luciera, czy Hildegard Westerkamp. Autorka poprzez źródła i ich interpretację wyraźnie staje po stronie postneoliberalnego rozumienia relacji człowiek-natura.

(jam)

Minor Listening, Major Influence: Revisiting Songs of the Humpback Whale – Journal #118 May 2021 – e-flux

 

5.

Pozostając w tematyce ekologii akustycznej – Tom Ward w „longreadzie” dla „Wired” kreśli portret organizacji Quiet Parks International (QPI) oraz jej założycieli – Gordona Hemptona i Vikrama Chauhana. Hempton od 40 lat jest aktywistą na rzecz ochrony miejsc ciszy przed zanieczyszczeniami hałasem. Hempton od lat działa przede wszystkim na rzecz rozciągnięcia na wymiar audialny ochrony parków przyrody – jego terenowe badania z zakresu ekologii akustycznej wskazują na relacje między zmianami w pejzażach dźwiękowych danych miejsc a choćby migracjami zwierząt. QPI działa od roku 2018 i koncentruje się na nagłaśnianiu problemów akustycznego zanieczyszczenia oraz poszukiwaniu miejsc ciszy w różnych środowiskach i przestrzeniach. Hempton od lat walczy o to, by nadawane certyfikaty ciszy stały się kartami przetargowymi w dyskusjach nad inwestycjami itd. w równej mierze co tradycyjne wytyczne dla specjalnej ochrony danych miejsc przyrody. Tekst Warda odsłania jednak przede wszystkim w jak wielkiej mierze sama kategoria ciszy jest konstruktem kulturowym, także w kontekście ochrony przyrody – jakie przyjąć wskaźniki, kiedy dokonywać pomiarów? A przecież w kontekście przyrody część dźwięków mieści się w kategorii ciszy, a może wręcz stanowi rodzaj dźwiękowej bariery, czy otuliny – czyż nie zakrawa na ironię to, że pierwsze miejsce, jakiemu QPI przyznało certyfikat „Wilderness Quiet Park”, zawiera wodospad? Do tego sam Hampton rozumie ciszę synestetycznie, wykraczając poza akustykę na obszary innych zmysłów. Materiał oczywiście nawiązuje również do czasowego wyciszenia gospodarki w obliczu pandemii COVID-19, jednak naturalnie kwestia stopniowego globalnego podnoszenia poziomu zanurzenia Ziemi w decybelach pozostaje aktualna – wszystkie prognozy przewidują np. dalszy przyspieszony rozwój ruchu i transportu lotniczego oraz morskiego.

(am)

W obronie cichych miejsc

 

6.

I jeszcze jedno ws. pejzaży dźwiękowych, choć tym razem dalekich od cichych. Niektórzy już wyczekują w środkowych USA masowego pojawienia się nimf (stadium rozwojowe) cykad odmiany X. Te akurat wracają – oczywiście w kolejnych pokoleniach – równo co 17 lat i osiągają liczebność ok. trylionów egzemplarzy. Lex Pryor na łamach „The Ringer” wraz ze studentką entomologii Angelą Saenz śledzi jedne z najgłośniejszych owadów w naturze, które w stadzie osiągają głośność… 110 decybeli. Wszystko dzięki strydulacji (pocieraniu odnóży) samców cykad, które w ten sposób walczą o uwagę samic – odpowiednie sample poniżej. Tekst przybliża różne mniej lub bardziej znane fakty z życia tego, zazwyczaj akusmatycznego gatunku, który większość czasu ze swoich 17 lat życia spędza rosnąc bardzo powoli i głęboko pod ziemią. Za wyjątkiem „hedonistycznych sześciu tygodni (…) extravaganzy – ich życie dosłownie kulminuje w jednej wielkiej imprezie”, jak to obrazowo ujmuje autor. Niedźwiękowym wątkiem artykułu, choć równie fascynującym, jest opis pasożytującego na cykadach grzybu Massospoea cicadina, który zjada połowę jej ciała i kontroluje mózg za pomocą halucynogennych substancji, przenosząc się na kolejne egzemplarze podczas kopulacji: tzw. zombie cykady. Brr.

(jt)

Summer is Coming