Słuchając uważnie: Huddersfield Contemporary Music Festival 2017
Wbrew uprzedzeniom
O festiwalu w Huddersfield słyszy się różne opinie, nierzadko o wydźwięku sceptycznym, a nawet negatywnym. Że showcase’owy charakter, że program od sasa do lasa, że przybyli – przeważnie dofinansowani przez swoje państwa – słuchacze przez dziesięć dni kiszą się we własnym sosie, spędzając całe dnie na festiwalowych wydarzeniach, a potem wracając wszyscy razem do jednego wielkiego hotelu na obrzeżach miasta. Cóż, do pewnego stopnia nie sposób zaprzeczyć tym opiniom, jednak – czy to za sprawą wyjątkowo słonecznej pogody, czy pierwszego zetknięcia z magią tego starego brytyjskiego miasteczka – mnie te kwestie w zupełności nie przeszkadzały.
Z pewnością był to kolejny przegląd tego, co słychać ostatnio w rozmaitych muzycznych środowiskach – od muzyki elektronicznej i eksperymentalnej, przez noise, performans i sound art, po jazz i występy improwizowane – ale jego układ wydał mi się wyjątkowo skrzętnie zaaranżowany. Nie miałam co prawda oglądu na całość, uczestniczyłam jedynie w czterech z dziesięciu dni (acz niejednokrotnie słyszałam, że miałam szczęście trafić na najlepszy odcinek festiwalu!), ale w każdym z tych dni panowała porządkująca odbiór równowaga. Zawsze pojawiało się jakieś mocne uderzenie, coś mniej lub bardziej konwencjonalnego, jakiś zaskakujący akcent i element kojący zmysły. Chociażby już środowe (22.11) wydarzenia rozpoczął medytacyjny rezonans strojonych i rozstrajanych strun gitary elektrycznej w wykonaniu szwajcarskiej gitarzystki i kompozytorki Clary de Asís, a zakończył energetyczny występ noisowej grupy GGR Betong. Z kolei w sobotę (25.11) silnie zróżnicowany, pełen brzmieniowych i koncepcyjnych ciekawostek wieczorny koncert z utworami Pauline Oliveros, Enno Poppego czy Lauren Hayes zrównoważył strumień miękkich organowych harmonii autorstwa Kita Downesa.
W programie festiwalu figurowali przede wszystkim przedstawiciele państw obecnych już na poprzednich edycjach – oprócz gospodarza były to więc głównie kraje skandynawskie (Szwecja, Norwegia, Dania), Niemcy, Austria, Szwajcaria, Polska i USA. W ramach współpracy z tymi ośrodkami dyrektor Graham McKenzie zaprosił jednak dużą liczbę artystów debiutujących na scenach Huddersfield. W tegorocznej edycji pojawiło się też sporo młodych twórców: ponad połowę stanowili kompozytorzy urodzeni po 1969 roku, a 30% nie skończyło jeszcze 38 lat; artystów nieżyjących znalazło się zaś w programie tylko dziewięciu (czyli 9%; z czego czterej to bohaterowie Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia). Statystyki wiekowe wydają się więc rozkładać równomiernie. Z kolei zarzuty upodobnienia festiwalu do targów muzycznych czy showcase’u potwierdziły się dobitnie w nowym dwudniowym (24-25.11) projekcie nazwanym „hcmf//’s International Showcase 2017”. Inicjatywę tę, rozpoczętą być może nie bez powodu podczas jubileuszowej 40. edycji wydarzenia, w dużej mierze wsparła Angielska Rada Sztuki (ACE), co zadecydowało o w pełni brytyjskim zestawieniu artystów, a może i o samej idei projektu. Do przeglądu zostały włączone trzy kompozytorki-wykonawczynie (Laura Bowler, Laura Canell, Lauren Sarah Hayes), dwóch kompozytorów (Laurence Osborn i Kit Downes – również wykonawca) oraz znakomity zespół The Riot Ensemble.
Również w przypadku festiwalowego towarzystwa spojrzałabym na obie strony medalu. Rzeczywiście niemal wszyscy zagraniczni słuchacze stanowili część delegacji swoich krajów, ale, zważając na trudności związane z podróżą na północ Anglii, trudno mieć z tego powodu pretensje – szczególnie że hcmf// w obecnej postaci prezentuje się doprawdy imponująco. Uderzający jest natomiast fakt, że koncerty w Huddersfield odwiedza mało „tambylców”. Festiwalowi Brytyjczycy to przede wszystkim organizatorzy, wykonawcy, kompozytorzy i czasem mieszkańcy pobliskich okolic. Mało przybywa osób popychanych czystym zainteresowaniem, poznawczą pasją i krytycznym zacięciem, i mało jest studentów z pobliskiego uniwersytetu, którego domeną jest przecież muzyka współczesna. W licznych rozmowach z współuczestnikami nie doszłam, w czym tkwi problem – czy w cenach biletów (choć młodzieżowa zniżka do £4 za każdy koncert wygląda dość korzystnie), czy w upodobaniach, czy lenistwie, ale stałych bywalców w wieku studenckim podczas swojego pobytu widziałam niewielu. Powracając do specyfiki publiczności, ci, którzy już przybyli, chodzili chętnie, tak że zarówno sale koncertowe, skądinąd nie za duże, były w większości wypełnione odbiorcami, jak i festiwalowy pub roił się od gwarnych rozmów między koncertami. Kameralność wydarzenia skłaniała zaś do większej otwartości, nawiązywania ciekawych kontaktów i przede wszystkim zmniejszenia dystansu na linii twórca-odbiorca.
Świadome słuchanie
Na festiwalu w Huddersfield od wielu już lat co roku jeden z kompozytorów pełni rolę rezydenta – w zeszłej edycji był to Georg Friedrich Haas, dwa lata temu Jürg Frey. Tym razem było inaczej. Jak wspominał w rozmowach Graham McKenzie, do pełnienia tej funkcji planował w tym roku zaprosić Pauline Oliveros, jednak jej nagła śmierć (notabene w czasie trwania poprzedniej edycji hcmf//) zniweczyła te plany. W programie znalazło się za to jej pięć utworów: elektroniczny Bottom Up 1_RMX w nowej wersji zespołu GGR Betong, zamówiony przez perkusistę Fritza Hausera All Fours for the Drum Bum, inspirowane elektromagnetyczną częstotliwością Ziemi Primordial/Lift, konceptualna Autobiography of Lady Steinway oraz napisana dla Kronos Quartet kompozycja The Wheel of Time, której taśma zaginęła na długi czas, co przez wiele lat uniemożliwiało jej wykonanie. Niewątpliwie świętem Oliveros był przedostatni dzień festiwalu (25.11), kiedy jej utwory obecne były na dwóch wieczornych koncertach. Późniejszy z nich, transmitowany przez stację BBC Radio 3 z Bates Mill Blending Shed, o tradycyjnym już w ostatnich latach podtytule „mix tape” (oznaczającym przegląd różnych nurtów i scen muzyki najnowszej odbywający się w ostatni weekend festiwalu) był, zgodnie z koncepcją organizatorów, niezwykle zróżnicowany pod względem estetyki, technik i wykonawców (The Riot Ensemble, Nikel, Archer Spade, Lauren Sarah Hayes). Zaś nieco wbrew swojej koncepcji organizatorzy wykonali ukłon w stronę bohaterki dnia – obok kompozycji sprzed najwyżej czterech lat znalazły się dwa utwory Oliveros z przełomu lat 70. i 80., które jednak bardzo dobrze (nie)współgrały z pozostałymi punktami wieczoru. Wśród tych ostatnich znalazły się: najnowsza kompozycja Enno Poppe, oparty na współzawodnictwie instrumentów utwór Ann Cleare, freejazzowa improwizacja duetu Archer Spade (Dan Blacksberg – puzon, Nick Millevoi – gitara) i światowe prawykonanie półimprowizowanej kompozycji elektronicznej Mini Savior Opt Lauren Sarah Hayes, która nie bez słuszności spotkała się z najbardziej entuzjastycznym przyjęciem publiczności. Utwór trwał może trochę zbyt długo (25 minut), ale regulowane przez tańczącą z joystickiem kompozytorkę umiejętnie rozplanowane różnorodne brzmienia elektroniczne – od najniższych częstotliwości do najwyższych, od chlipania i chrobotania do dźwięków nosowych i jęczących – skutecznie niwelowały krótkotrwałe wrażenia dłużyzn.
Drugi (wcześniejszy) sobotni koncert, zorganizowany w imponującej sali urzędu miasta Huddersfield, w całości utrzymany był w duchu praktyki „głębokiego słuchania” – poza dwoma utworami jej pomysłodawczyni, również kompozycja Fritza Hausera RUNDUM wymagała od słuchaczy maksymalnie wzmożonej uwagi i wyczulenia zmysłów na każdy ruch i odgłos. Dodatkowo oprócz wykonawców zespołów International Contemporary Ensemble i Distractfold do koncertu przyczynili się wieloletni bliscy współpracownicy Oliveros: wspomniany już Fritz Hauser, łącząca synchronicznie grę na wiolonczeli ze śpiewem Anne Bourne oraz IONE – artystka słowa i dźwięku oraz życiowa partnerka kompozytorki. Właśnie z IONE odbyło się poprzedzające koncerty spotkanie poświęcone życiu i artystycznej działalności Oliveros. Niestety było ono niezwykle krótkie i w dużej mierze nie zaspokoiło ciekawości przybyłych, którzy mieli nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej na temat muzycznej aktywności i sposobu pracy kompozytorki oraz osławionej (choć wciąż mało zgłębionej) techniki Deep Listening – jednak w rok po stracie tak bliskiej osoby trudno oczekiwać w pełni swobodnej rozmowy, a do tego wolnej od emocji i osobistych wspomnień. Praktyka Deep Listening dała się natomiast najlepiej poznać w wypowiedzi muzycznej samej Oliveros – ostatnim, 75-minutowym utworze sobotniego koncertu, Primordial/Lift. Ledwo słyszalna niska częstotliwość oscylatora rosnąca bardzo powoli od 7,8 do 13Hz wraz z delikatnymi liniami instrumentów akustycznych i subtelnymi partiami wokalnymi Bourne działała kojąco na wszystkie zmysły. Ponoć będąc bliżej sceny, można było przyuważyć pewne nie pozostające bez znaczenia dźwiękowego czynności wykonawców, ja jednak siedziałam na tyle daleko, że nie miałam możliwości ich dostrzec, za to mogłam z zamkniętymi oczami bez reszty pogrążyć się w dźwiękowym świecie Oliveros – może nie bardzo imponującym, ale na pewno przyjemnym i otwierającym na nowe doznania słuchowe.
Na nowe doświadczenia w duchu praktyki Deep Listening otwierały zresztą i inne kompozycje tegorocznej odsłonie hcmf//. Sama właśnie za sprawą uświadomionego wcześniej odbioru pejzażu dźwiękowego swój pierwszy koncert festiwalu odczułam bardzo wyraziście i powitałam z ogromną ulgą. Jakże przyjemnie było bowiem znaleźć się wśród osnutych ciemnością ambientowych brzmień gitary elektrycznej w rękach Clary de Asis (Appalachian Anatolia d’incise) i móc wyłapać uchem delikatny szum wiatru, nieznaczne ruchy i szelesty ze strony publiczności i niekiedy wyraźny odgłos ataku na gitarowe struny, wpadając na koncert w ostatniej chwili – zaraz po podróży, na której dźwięki składały się tłumne odgłosy ludzi i płynące z megafonów sygnały na lotniskach, hałas silników samolotowych, szum i stukot jadącego pociągu czy dźwięki disco polo wypełniające taksówkę w Warszawie. Wyższą świadomość słuchania, duże skupienie i wyciszenie wywoływały też niektóre kompozycje kolejnych koncertów, m.in.: Schaffur Fritza Hausera (tutaj w wersji na kwintet gongów w wykonaniu formacji We Spoke), Elusive Tangibility II: Firelife Stevena Daversona (Explore Ensemble), La sabbia del tempo Fausto Romitellego (Explore Ensemble), Ombak Nikolet Burzyńskiej (prawykonanie, The Riot Ensemble) czy Obsidian Kita Downesa (również prawykonanie). Ich delikatne, zniuansowane za pomocą środków wykonawczych i wyrazowych brzmienie połączone z dobrą organizacją materiału i warsztatem skłaniało do duchowej, czasem też intelektualnej medytacji, a przy tym pozwalało na oddech między bardziej energetycznymi punktami programu, jak chociażby wspomniany wcześniej wieczór z GGR Betong, występ duetu Archer Spade czy znakomity koncert grupy Polwechsel wraz z Johnem Butcherem na saksofonie i Klausem Langiem na organach.
Polska po raz trzeci
Z zagranicznych reprezentacji w tym roku na muzycznej mapie Huddersfield z pewnością najbardziej wyraziście zaznaczyła się Polska. Polscy twórcy byli prezentowani brytyjskiej publiczności już po raz trzeci. Wśród wykonywanych kompozytorów znaleźli się: Wojtek Blecharz, Agata Zubel, Antoni Beksiak, uwielbiany przez McKenziego Zbigniew Karkowski czy wspomniana wcześniej Nikolet Burzyńska. Centralnym punktem polskiego programu 40. hcmf// była jednak wystawa poświęcona Studiu Eksperymentalnemu Polskiego Radia i towarzyszące jej wydarzenia – wszystko opatrzone przykuwającym wzrok szyldem PRES@60. Na galeryjne eksponaty składały się plansze z partyturami graficznymi (m.in. Bogusława Schaeffera, Arne Nordheima czy Szabolcsa Esztényiego i Krzysztofa Wodiczki), notkami o współpracownikach Studia oraz zdjęciami i projektami instalacji, a także polskie książki i okładki starych winylowych płyt. Atrakcyjności dodawały wyświetlane na starych telewizorach filmy z muzyką polskich pionierów muzyki elektronicznej (Eugeniusza Rudnika, Andrzeja Markowskiego, Bogusława Schaeffera i in.) i emitowane z słuchawek dźwięki ich kompozycji z czasów działalności Studia. Wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem i spotkała się ze sporym entuzjazmem uczestników festiwalu – w dużej mierze za sprawą bardzo starannego i kompleksowego jej przygotowania przez kuratorów (Daniela Muzyczuka, Michała Mendyka i Michała Libery). Jedynym mankamentem były niedociągnięcia techniczne, a mianowicie słuchawki – niektóre nie działały przez dobrych kilka dni.
Wystawie towarzyszyło pięć koncertów, równomiernie wkomponowanych w dziesięć festiwalowych dni. Obok dwóch premierowych prezentacji opartych na materiale stworzonym przez Bohdana Mazurka (Jacek Sienkiewicz i Valerio Tricoli) na wyspy brytyjskie zawitały Małe Instrumenty z utworami Pawła Romańczuka i legendarną Etiudą na jedno uderzenie w talerz Włodzimierza Kotońskiego (w wydaniu live) oraz Symfonia: Muzyka elektroniczna Schaeffera wykonana na laptopie i taśmie przez niemieckiego wirtuoza analogowych syntezatorów Thomasa Lehna. Było to pierwsze wykonanie utworu Schaeffera na żywo, tym znaczniejsze, że kompozytor sam wielokrotnie podkreślał wagę muzycznej interpretacji, również w twórczości elektronicznej. PRES@60 dopełniła prezentacja czterech polskich utworów na taśmę z lat 70. Istniała obawa, że na przedpołudniowy koncert głośników przybędzie niewiele osób – i owszem, sala nie była pełna, ale frekwencja była jak na tego typu koncert stosunkowo spora. Obok utworów Krzysztofa Knittla (Robak Zwycięzca), Bohdana Mazurka (Daisy Story) i Tomasza Sikorskiego (Solitude of Sounds) największe poruszenie publiczności wywołał wypełniony cytatami Ready Made 77 autorstwa Eugeniusza Rudnika – przy pojawieniu się motywu z Etiudy h-moll Chopina mimo panujących w Phipps Hall ciemności wszyscy jak jeden mąż na długo wbili wzrok w książki programowe. Cóż, okazuje się, że muzyka Chopina stale i niezmiennie stanowi klucz do popularyzacji polskiej muzyki – nawet eksperymentalnej.
W świecie kobiet
Jak na wielu innych festiwalach (o czym pisała w swojej relacji z tegorocznej Warszawskiej Jesieni Monika Żyła), również w Huddersfield kwestia parytetu i udziału kobiet w muzyce współczesnej była jednym z głównych tematów do rozmyślań w trakcie koncertów i rozmów między nimi. Twórczość kompozytorek stanowiła w tym roku wciąż mniejszość, ale było to już 32%, a nie – jak na większości festiwali – dwadzieścia kilka. Proporcje odwróciły się natomiast znacząco na kilku tegorocznych koncertach (np. świetny koncert The Riot Ensemble z utworami Burzyńskiej, Katherine Young, Stephanie Haensler i Laurence’a Osborna) i oczywiście w dyskusji Why is gender still an issue in music?, w której wzięły udział kompozytorki Hilda Paredes i Patricia Alessandrini, wykładowczyni music technology Liz Dobson oraz dyrektor Graham McKenzie. Rozmawiano o tym, co było, co jest i co powinno się zmienić w mentalności zarówno całego społeczeństwa, jak i poszczególnych jego grup. Paredes, której bardzo dobry pod względem kolorystycznym utwór Señales z ciekawie wkomponowaną partią cymbałów zabrzmiał poprzedniego wieczoru w znakomitym wykonaniu London Sinfonietta i Irvine’a Ardittiego (solo skrzypiec) obok kompozycji Xenakisa, Birtwistle’a i Matthewsa, wspominała o swoim (i wielu innych artystek) nastawieniu sprzed wielu lat, kiedy to kobietom zdawało się, że muszą być ciche, nieśmiałe, skromne – nawet w twórczości artystycznej. Zachęcała przy tym młode artystki, by były odważne, pewne siebie i „hałaśliwe”, bo tylko tak mogą się przebić przez mur niechęci, wciąż istniejący w wielu środowiskach zdominowanych przez mężczyzn. W wypowiedziach McKenziego czuć było natomiast z jednej strony pewien dystans, z drugiej – zaangażowanie w toczącą się globalnie dyskusję. Jak wspomniał, przy układaniu programu kieruje się zawsze wartością muzyki jako takiej, bez względu na płeć, ale od pewnego czasu bardziej zwraca uwagę na swoje decyzje za sprawą córki, która próbuje swoich sił w branży filmowej i też nie ma łatwo. Może więc w dążeniu do festiwalowych parytetów klucz stanowi posiadanie córek?
Magdalena Pasternak
Pobyt autorki na festiwalu HCMF finansował Instytut Adama Mickiewicza