Czym jest dźwięk, czym jest moje doświadczenie słuchania?

Martyna Poznańska / 14 gru 2015

Sound is the invisible leyer of the world that shows its relationships, actions, and dynamics […] Sound is the thing thinging, a contingent materiality that is not captured as noun but runs as verb. […] Listening to sound not as the attribute of the visible but as the action of its production descends deeply into the core of the visual world, reaching beyond its certain shape into a formless form that is neither the object nor the subject but the action of their materiality formlessly forming as liquid stickiness that grasps me too but leaves no trace. The sonic trace is mute.[1]

Przyjmuję pozę odpowiednią do słuchania, do nasłuchiwania, wysłuchiwania i wsłuchiwania się. Taką pozą nie muszę się oczywiście „posłuchiwać”, żeby słyszeć, bo słyszę, choćbym słyszeć nie chciała i nie miała takowej intencji. Jestem otoczona dźwiękiem w 360°.

Jeśli jednak moją intencją jest słuchać, potrzebuję zaangażować w tę czynność całe ciało i wszystkie zmysły, co może stać się aktywnością wymagającą nie lada wysiłku. Słuchanie – to uważne, zaangażowane – głębokie jest prawie jak powietrze, którego nabieram do wewnątrz mojego organizmu z nieskończoną ilością szczegółów, które pojawiają się i znikają, zajmują pierwszy plan, by za chwilę gubić się w gąszczu architektonicznych detali lub rezonować w mojej głowie, brzuchu lub stopach.

„Wszyscy jesteśmy zbudowani z dźwięku” jak to wielokrotnie powtarza p. Olga Szwajgier i poprzez nasze bycie w świecie, także zbudowanym z dźwięków, uczestniczymy w nieustającym procesie wymiany. Dźwięki otaczają nas ze wszystkich stron, są tym niewidzialnym acz zawsze obecnym, lecz w stanie ciekłym, przenikającym się z tym wizualnym, światem. Bezpośredniość z jaką dźwięk dociera do nas i wnika w nasze trzewia w swojej płynności, kontrastującej przeto z jego efemerycznością, stanowi o niezwykłości roli tego medium dla naszej percepcji świata.

Listening offers another point of view, an alternative perspective on how things are, producing new ideas on how they could be, and how we could live in a sonic possible world, and how we could include sound’s invisible formlessness in a current realization and valuation of what we understand to be the actual world.[2]

Nie pamiętam, kiedy zaczęłam słuchać świadomie, ale dźwiękiem, który zawsze będzie dla mnie dźwiękowym krajobrazem mojego dzieciństwa, jest hałas pociągów przejeżdżających jakby przez cały mój dom, przenikający każdy jego kąt i wibrujący w ścianach z nieustępliwie nawracającą regularnością. Pomimo swojej tymczasowości, zapisany mam ten dźwięk w kościach i z nim razem słyszę i słucham, jest on jakby zawsze obecnym tłem, rezonującym w moim ciele, kiedy spotykam na swojej drodze podobne częstotliwości. Ten dźwięk nie ma przypisanego miejsca, moja pamięć dźwiękowa – echoiczna jest niewidzialną tkanką dźwiękową, do której dostrajam świat, w którym jestem. Poprzez praktykę słuchania – i przysłuchiwania się własnemu otoczeniu i sobie – rozbudziła się moja fascynacja dźwiękiem. Zaczęłam nagrywać to, co słyszałam (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, że to co słyszę jest tym, co nagrywam) – nagrywanie miast i przestrzeni industrialnych stało się moją pasją.

Łowcy dźwięków i dźwiękoszczelność Nowej Huty

W 2012 Jaro Tochowicz w ramach Lata z Łaźnią zaprosił Konrada Gęcę i mnie do zorganizowania warsztatów dźwiękowych w Nowej Hucie pod hasłem „Łowców dźwięku”. „Jak brzmi Nowa Huta? Czym różni się dźwięk os. Kolorowego od os. Ogrodowego?” – pytaliśmy w ogłoszeniu zapraszającym do uczestnictwa. Chcieliśmy zachęcić mieszkańców tej dzielnicy, ale nie tylko ich, do świadomego słuchania i wsłuchiwania się w dźwiękowy krajobraz miejsca, w którym mieszkają. Nie ograniczyliśmy naszej grupy ani ze względu na zawód ani wiek i ku naszemu miłemu zaskoczeniu dwoje najstarszych zainteresowanych naszym projektem liczyło ponad 60 lat, najmłodszy uczestnik miał lat 14.

Spotykaliśmy się przez cztery dni. Wykonywaliśmy ćwiczenia słuchowe – na kształt otwierania kubków smakowych, ale nie tych na języku – podążając za poradami Pauline Oliveros. Poznawaliśmy audytywnie terytorium znane wszystkim wizualnie od wielu lat, zaś dzięki podejściu dźwiękowemu zmieniające swoje oblicze. Doświadczaliśmy dźwięku i wymienialiśmy wrażenia na temat nowo usłyszanej rzeczywistości. Dla mnie niesamowitym odkryciem było, jak niewiele wysiłku potrzeba, by przekierować naszą uwagę na dźwięk właśnie i na nim się koncentrować, a co za tym idzie, jak elastyczne są sposoby postrzegania i jak różnorakie. Poprzez słuchanie każdy z nas utworzył swój subiektywny soundscape dzielnicy, każdy wyrysował swoją własną mapę percepcyjną dźwięków. Oczywiście nasze warsztaty nie miały za zadanie wyeliminować tego, co widziane i zastąpić tym, co słyszane – raczej zależało nam, by potraktować obie warstwy jako równoważne i przenikające się, będące składnikami czegoś co można by nazwać atmosferą danego miejsca.

Oprócz słuchania nagrywaliśmy także dźwięki przy użyciu różnych rodzajów mikrofonów (kontaktowego, mikrofonów binauralnych, hydrofonu itp.) i rejestratorów różnej jakości. Posługiwanie się narzędziami o zmiennych właściwościach poszerzyło potencjał naszych działań i obudziło wyobraźnię dźwiękową. Szukanie dźwięków w najróżniejszych zakamarkach przybrało wymiar prawdziwego łowienia „tych szczególnych” dźwięków spośród dźwięków. Konfrontowaliśmy samych siebie, nasze odczucia, uwagę lub ignorancję w relacji ze słyszanym otoczeniem. Pozwoliliśmy sobie być słyszeniem.

Podczas czterech dni zbliżyliśmy się do dźwięku i otworzyliśmy nasze ciała. Z nagrań, które wówczas wykonaliśmy, przygotowaliśmy audio walk po Nowej Hucie, którego jednak nie opublikowaliśmy z Konradem, skrycie mając nadzieję, że wrócimy do tego projektu w przyszłości. Jako finał warsztatów zagraliśmy koncert wraz ze wszystkimi uczestnikami[3], podczas którego zaprezentowaliśmy, improwizując, nasze nagrania. Czuję, że tamten czas poszerzył nasze pole słuchania, pokazując nowe sposoby postrzegania świata, w którym jesteśmy.

Obcowanie z dźwiękiem

Maurice Merleau-Ponty w swojej książce The World of Perception opisał złożoną jedność percepcji jako „the act of being honeyed”, żeby wyrazić wzajemność słuchania (dźwięku):

Honey is a slow moving liquid; while it undoubtedly has a certain consistency and allows itself to be grasped, it soon creeps slyly from the fingers and returns to where it started from. It comes apart as soon as it has been given a particular shape, and what is more it reverses the roles, by grasping the hands of whoever would take hold of it.[4]

Tak jak miód chwyta tych, którzy go dotykają, tak dźwięk, w swoim braku formy i złożoności, chwyta słuchającego w intersubiektywnym objęciu[5].

Martyna Poznańska


 

[1] Salomé Voegelin, Sonic Possible Worlds. Hearing The Continuum of Sound, Bloomsbury 2014, s. 2

[2] Tamże, s. 2-3

[3] https://soundcloud.com/martinska/dzwiekoszczelnosc-nowej-huty-sound-hunters-workshop-2012

[4] Maurice Merleau-Ponty, The World of Pereption, tłum. Oliver Davis, London and New York: Routledge, 2008, s. 41

[5] Za Salomé Voegelin, Sonic Possible Worlds. Hearing The Continuum of Sound, Bloomsbury, 2014, s. 178