Ciałomuzyka. Musica Electronica Nova 2025 – część niekoncertowa
Jako badaczka i krytyczka tańca poruszam się w innych przestrzeniach niż muzyka, tym bardziej, że postrzegam ruch jako autonomiczne tworzywo, które z dźwiękiem […]
Jako badaczka i krytyczka tańca poruszam się w innych przestrzeniach niż muzyka, tym bardziej, że postrzegam ruch jako autonomiczne tworzywo, które z dźwiękiem […]
Muzyka najnowsza z wielkim mozołem toruje sobie drogę do filharmonicznych estrad. Przełamywanie żelaznego kanonu przez kompozycje żyjących twórców wymaga nie tylko […]
JT: Jak mówisz o doświadczeniu spotkania z nieznanym, to moje myśli od biegną ku jednemu z najbardziej niezwykłych wydarzeń festiwalu. IB: I najbardziej niebezpiecznych zwierząt, które mieliśmy okazję zobaczyć. JT: Zagrożone i tajemnicze bassalony! Zanim mogliśmy je odwiedzić w jednej z przestrzeni w Godsbanen, czekało nas obszerne wprowadzenie. Że nie można ich za bardzo dotykać, ani robić zdjęć z fleszem, czy też siadać na podłodze, gdyż mogłyby nas wziąć za zwierzynę. Potem wchodziliśmy w małych grupkach do sali z intensywnym zapachem jakiegoś piżma, a w środku…
Nauki ścisłe, operujące pojęciami bezwzględnymi, tworzącymi nieuniknioną ciągłość poglądów naszych na rzeczywistość, w rozwoju swym niejednokrotnie zmuszone był cofać się z zajętych […]
Morska boja. Zielone akwaria. Bańki we mgle. Papier, kamień, skóra! Bezgłos. Oddech i membrana. Teatr cieni. Linie i kije. Czarne skrzydła. Piski […]
Performans był stopniowym odkrywaniem. Ewolucyjna forma rozwijała się niczym kłącze. Choć bez wyraźnych nawiązań do przeszłych motywów, wyraźnie składała się na całość, unikając chaosu na rzecz metodycznego spokoju. Wydaje się więc, że dźwiękowa mikoryza została osiągnięta. Magnetofony grały nadal po opuszczeniu sali przez artystki, niczym długowieczne, silne i samowystarczalne sieci podziemnych połączeń.
MINU zawdzięcza swoją nazwę imieniu kota jednego z producentów – z czym organizatorzy zdecydowanie się nie kryli. Oprawa wizualna tegorocznej, trzeciej edycji festiwalu to starannie wymodelowana kocia łapka. Czy stoi za tym jakieś głębsze znaczenie? Nie, ale z takich decyzji wyłania się obraz całego wydarzenia – na luzie, ale to nie znaczy, że „po łebkach”.
Swobodna atmosfera pozwalała na nieskrępowane eksploracje dźwiękowe. Było intensywnie i wciągająco, działo się więcej niż jakkolwiek byłabym w stanie zmieścić w tej relacji. A brzmienia naprawdę potrafiły zaskoczyć. Podobnie jak ich źródła.
Na tegorocznym Sacrum Profanum czas zatrzymał się, zachęcając do chwilowego zawieszenia indywidualnej percepcji i zanurzenia w świecie aury wyłaniającej się z prezentowanych historii i towarzyszących im dźwięków. Nie chodziło o to, aby zbadać jakieś zjawisko przez pryzmat tytułowego motywu, a kreować alternatywne wymiary przeżycia estetycznego dzięki ułożeniu różnych elementów programu w intrygującą całość.
Wojna, uchodźcy, zniszczenie; tych tematów nie da się uniknąć podczas tegorocznego Weneckiego Biennale. Czuje się je, widzi, słyszy – ogarniały nas zewsząd. Czy kiedykolwiek wcześniej Wenecja była aż tak przesycona dźwiękiem?