Miesiąc z PEŁNIĄ

Małgorzata Heinrich / 16 kwi 2025

Temat związków muzyki z naturą jest mi zdecydowanie bliski badawczo, koncepcyjnie i estetycznie. Ciągnie mnie do projektów interdyscyplinarnych, nęcą mnie wszelakie przenikania światów, płaszczyzn narracyjnych, fantasmagorii i rzeczywistości. W ostatnim czasie doświadczeń ze wszystkich kategorii dostarczył mi Kolektyw PEŁNIA – kobieca grupa artystyczna, której członkinie – Aleksandra Chciuk, Joanna Dreczka, Natalia Kędzierska, Alicja Pangowska – jakby zawieszone pomiędzy sztukami, działają w obszarze malarstwa, filmu, dźwięku, field recordingu, performansu, animacji, ruchu czy medycyny. Pewnie można by tak wymieniać jeszcze dobre kilka linijek. Nawet konkretne projekty trudno byłoby jednoznacznie zakwalifikować czy określić ich dominantę, gdyż formy wyrazu splatają się ze sobą i kiełkują we współdzielonej całości. W niedługim odstępie czasu miałam okazję zapoznać się z aż trzema projektami kolektywu  – Elektroglebą oraz wydaniem Dwie Strony (Szara Reneta, 2025) złożonym z Obrzędów dźwiękoleczniczych i Sieci

ELEKTROGLEBA

Swego rodzaju „współdzielenie” – a konkretnie zjawisko mikoryzy, współżycia korzeni roślin z grzybami w celu wymiany składników odżywczych i informacji  – stało się tematem przewodnim nagrań oraz performansu Elektrogleba 1. I choć sumarycznie raczej skłaniałabym się ku określeniu „performatywna kompozycja” niż performans, to pojawiły się w niej elementy przestrzenności, ruchu i reżyserii. Sam projekt opierał się na dialogu między czterema kategoriami dźwięków – odgłosów natury i gleby (nagrania wykonane za pomocą mikrofonów doglebowych), materiałów i plastiku, dźwięków ludzkich oraz industrialnych z fabryki elektromaszyn. Każda kategoria operowała własnym nagraniem stworzonym przez artystki z materiału pochodzącego z field recordingu. Podczas performansu na żywo obszary dźwiękowe otrzymały również symboliczne stacje rozmieszczone w przestrzeni Gabinetu Detali Architektonicznych Muzeum Warszawy. Stoiska były obsługiwane przez członkinie kolektywu i obejmowały dwie płaszczyzny: nagraną (odtwarzaną z magnetofonu) oraz komponent live. Artystki wydobywały odgłosy z przyniesionych przedmiotów, w tym ziemi, folii, bawełnianego prześcieradła, układów scalonych, oraz improwizowały niewokalne partie głosem. Brzmienia żywe czterech światów rozpoczynały performans – przerzucanie ziemi do różnych naczyń bądź na membranę; poruszanie materiałów i plastiku; odgłosy wytwarzane ustami, językiem i gardłem; brzmienie zębów na drewnianym patyczku; buczenie nakręcanych robaczków na układach scalonych z fabryki. Stopniowo łączyły się z partiami magnetofonów, finalnie ustepując im miejsca. 

Elektrogleba, Kolektyw PEŁNIA (od lewej: Joanna Dreczka, Aleksandra Chciuk, Natalia Kędzierska, Alicja Pangowska), fot. T. Kaczor

Pomimo znajomości źródeł dźwięków często trudno było rozróżnić, co jest czym –  gleba czy maszyna?, maszyna czy człowiek?, materiał czy gleba? Indywidualne mikrośrodowiska powoli mieszały się, stawały się częściami jednej brzmieniowej sieci. Użycie mikrofonów kontaktowych na żywo dodatkowo wpłynęło na zacieranie granic. Z jednej strony zapewniło pewną intymność obcowania z dźwiękiem, ale jednocześnie wypaczało go i odrealniało w wyniku wprowadzenia niecodziennej perspektywy. 

Performans był stopniowym odkrywaniem. Ewolucyjna forma rozwijała się niczym kłącze. Choć bez wyraźnych nawiązań do przeszłych motywów, składała się na całość, unikając chaosu na rzecz metodycznego spokoju. Wydaje się więc, że dźwiękowa mikoryza została osiągnięta. Magnetofony grały nadal po opuszczeniu sali przez artystki, niczym długowieczne, silne i samowystarczalne sieci podziemnych połączeń. Trudno jednak nie zadać sobie pytania, czy taka mikoryza światów byłaby możliwa w rzeczywistości? Harmonijne współdziałanie w obliczu kryzysów ekologicznych i humanitarnych wydaje się surrealistyczną wręcz fantazją. Nawet lokalnie – pozbawiona miejsca dla widzek_ów przestrzeń Gabinetu Detali Architektonicznych nieszczególnie dobrze współżyła ze stłoczonymi przy ścianie i na podłodze słuchacz_k_ami.

Elektrogleba, Joanna Dreczka, fot. T. Kaczor

DWIE STRONY

Kaseta i tym razem stała się przenośnym domem kompozycji PEŁNI. Przenośnym, bo stacjonarnym i jednocześnie głównym tematem Dwóch Stron jest Sokołowsko. Wydanie można by było wręcz nazwać autoopowieścią dźwiękową. Stronę A wypełniły nagrywane m.in. w dawnym sanatorium doktora Brehmera Obrzędy dźwiękolecznicze. W przestrzeni zabytkowego zakładu leczniczego artystki odgrywały fragmenty Empuzjonu Olgi Tokarczuk (warto pamiętać, że akcja tej powieści faktycznie rozgrywa się sokołowskim uzdrowisku). 

Okładka kasety Dwie Strony, fot. Krzysztof Małecki

Między wykorzystanymi w utworze brzmieniami przestrzeni sanatorium, lasów Sokołowska, dźwiękami z korytarzy i sal szpitalnych, recytacjami i warstwą fortepianu preparowanego brak jest wyraźnego rozgraniczenia (zresztą podobnie jak w Elektroglebie). Niekiedy trudno odróżnić od siebie poszczególne dźwięki, nacisk został przesunięty na ich działanie w przestrzeni. Wielokierunkowość nagrania stworzyła szerokie, iluzoryczne plany. Uzasadnione wydaje się więc określenie przez PEŁNIĘ Obrzędów dźwiękoleczniczych jakochoreografii dźwięku w przestrzeni”. Dla mnie szczególnie ciekawe były zderzenia tej realnej (miejsca nagrań), literackiej (Empuzjon) i wirtualnej (przestrzennego nagrania). Na podobnej zasadzie zachodziło w Obrzędach przenikanie światów – rzeczywistego, wykreowanego przez kolektyw i literackiego; płaszczyzn realnej, muzycznej i niewidzialnej sfery zjaw, empuzów i duchów powieści Tokarczuk.

Obrzędy dźwiękolecznicze, Kolektyw PEŁNIA, fot. Tomek Ogrodowczyk

Częściowo odrealnione brzmienia witają słuchaczkę_a na drugiej stronie kasety – w utworze Sieci na taśmę, taflę wody i ruch. Kompozycja, nagrana w sokołowskim Nimfeum (studnia głębinowa), eksploruje odpowiedź akustyczną przestrzeni. W długim pogłosie studni artystki PEŁNI badają najrozmaitsze dźwięki i ich wybrzmienia – głosy, instrumenty, wodę, oddech, obiekty oraz elementy samego Nimfeum. Studnia stała się zarazem salą koncertową, jak i instrumentem. W długim pogłosie brzmienia zlewały się ze sobą, deformormowały, przyjmowały nowe kształty – niczym w krzywym zwierciadle. Znów momentami trudno było określić ich przynależność, jednak wyraźne brzmienia wody stale kotwiczyły aurę brzmieniową w rzeczywistości. Sieci w jakiś sposób przywodziły mi na myśl zarówno kompozycje soundscape – chociażby Chalice Well Barry’ego Truaxa – jak i nagrany w cysternie album Deep Listening Pauline Oliveros, Stuarta Dempstera i Panaiotisa. Mam jednak wrażenie, że kompozycja kolektywu była mniej nastawiona na kształtowanie materiału, układanie go w określoną formę, a bardziej na obserwowanie, „bycie w” danej przestrzeni. Nagrania z wielopoziomowych mikrofonów stworzyły skomplikowaną iluzoryczną przestrzeń przypominającą pajęczą sieć. Każdy dźwięk wywoływał poruszenie, które słuchacz_ka, niczym olbrzymi pajęczak, próbował_a umiejscowić i za nim podążyć.

DWIE STRONY live

Premierowy odsłuch z wideo i towarzyszącą wystawą prac kolektywu miał miejsce w Łodzi, w niewielkiej Galerii WY. Jakby niedokończony, trochę wyrwany światu punkt stanowił może nie najbardziej komfortowe, ale zdecydowanie pasujące tło dla wystawy/premiery PEŁNI. Chociaż sam odsłuch stracił na przestrzenności w stosunku do albumu (i intymności – m.in. z powodu zbyt dużego nagłośnienia i niekorzystnej akustyki, nie obyło się też bez problemów technicznych), miałam poczucie, że wydarzenie dopełniło Dwie Strony. Wystawa pełna szkiców, map myśli, przestrzennych planów powstałych w czasie pracy nad nagraniami pozwoliła prześledzić proces twórczy i uzmysłowić sobie, w jaki sposób można graficznie myśleć o dźwięku. Sama w sobie stanowiła też według mnie wartość artystyczną i wystarczającą warstwę wizualną dla muzyki. Projekcje wideo towarzyszące utworom były pewną nadwyżką, chociaż wpisującą się w zamysł i klimat kolektywu. Ta towarzysząca Obrzędom prezentowała artystki w białych strojach podczas nagrań w Sokołowsku. Niczym zjawy poszukiwały dźwięków i recytowały urywki Empuzjonu. Kadry przedzielane były medycznymi ujęciami z rezonansów i ultrasonografów. To przeplatanie silnie przywodziło na myśl narrację prozy Tokarczuk (nie tylko Empuzjonu; nie mogłam się wyzbyć z głowy przebłysków Biegunów). Ta dwoistość przypadła mi do gustu znacznie bardziej niż abstrakcyjna, lecz dość dosłowna w swych usieciowanych strukturach warstwa wideo Sieci. I choć muszę przyznać, że bliższy jest mi bardziej intymny słuchowy (może nawet słuchawkowy) odbiór Dwóch Stron, to pokaz premierowy był doświadczeniem poszerzającym kontekst utworów.

Dwie strony, Galeria WY, fot. Małgorzata Heinrich

Dwie strony, Galeria WY, fot. Małgorzata Heinrich

PEŁNIA 

Sound art kolektywu PEŁNIA nie wywołuje w odbiorcy_czyni zbyt wielkich emocji. I to paradoksalnie uważam za jego siłę. Projekty grupy pozostają zawieszone gdzieś między kontekstem a abstrakcją – między ekologicznym pejzażem Schafera a obiektem dźwiękowym Schaeffera. Są lżejsze i bardziej efemeryczne niż kompozycje w duchu soundscape, ale oddzielone od akuzmatycznej abstrakcji zakorzenionym w realności naturalnym, czy wręcz ekologicznym kontekstem. Brzmienia zlewają się ze sobą po to, by nagle wyraźnie nawiązać do swych źródeł. Narracja rozgrywa się w przestrzeni, tworzy iluzoryczne mapy i pejzaże. Eksperymentowanie z miejscami nagrań i obiektami dźwiękowymi ma w sobie coś, co nazwałabym pierwotnością – w znaczeniu odkrywania od zera i poznawania, zamiast zaprzeczenia dotychczasowej brzmieniowości. Zamiast walki o nowość, słuchanie tego, co jest. Zamiast podboju – współżycie. Jest w tym jakaś lekkość i bezpretensjonalność, która do mnie trafia. Formy projektów Dwóch Stron i Elektrogleby nastawione są na ewolucyjną, powolną, aczkolwiek stałą eksplorację. Brak wyraźnych nawiązań do wykorzystanego już materiału daje wrażenie ulotnego strumienia świadomości. Nie ma prostej drogi od A do B, forma rozrasta się kłączasto, jakby bez początku i bez końca. Taka struktura ma w sobie łagodny wdzięk, który przyjęłam z ulgą (ciężkie klamry kompozycyjne i chałupnicze budowanie formy przez odwołania stały się ostatnio plagą, zwłaszcza wśród młodych twórców). Najlepiej swe utwory podsumowały tak naprawdę same autorki:  „To wszystko jest ciągiem, przetworzeniem jednej jakości w drugą, co tworzy rozbudowaną narrację i opowieść”.

PEŁNIA podczas Sanatorium Dźwięku w Sokołowsku, fot. Helena Majewska

 

  1. Towarzyszyły one wystawie UNDERGROUND Jarosława Kozakiewicza w Muzeum Warszawy