Dwa dni w Trafostacji w Szczecinie

Antoni Michnik / 28 maj 2024

I

Pierwszego dnia (piątek, 24.05) w podziemiach instytucji wernisaż wystawy Jenny Gräf Sheppard Uwalnianie głośników. Przestrzeń dolnej galerii TRAFO wypełniły ceramiczne formy rzeźbiarskie, które pełnia funkcję głośników, wzmacniaczy-rezonatorów przepuszczanych przez nie dźwięków.

Całkiem często we współczesnej rzeźbie powracają formy audiosfery prac rzeźbiarskich – w oparciu o założenie potencjalnego wybrzmiewania danych form/konstrukcji/struktur dźwiękami. Jednak znacznie, znacznie rzadziej faktycznie wprawia się te formy w drgania – choć znajdziemy i przetworzenia tradycji perkusyjnej, choćby w pracach Ewy Marii Śmigielskiej i Wojtka Blecharza, lub Ewy i Jacka Doroszenków. Stąd naprawdę ciekawie zobaczyć i posłuchać jak można grać z rzeczywistą amplifikacją różnych form, z wypełnianiem ich niskimi tonami, z pobrzdękiwaniem miedzi (użyta w chyba każdej rzeźbie), z dezorientacją wypływającą z przepuszczania różnych form tym samym sygnałem – niekiedy z opóźnieniem. Artystka umieściła formy na podłodze na niewysokich postumentach/głośnikach, połączonych kablami z mikserem. Część prac stała jednak swobodnie – ciekaw jestem, czy w trakcie ekspozycji będą one przepinane, czy ich układ będzie się zmieniał. Całość tworzy spójną, różnorodną instalację, zmienne środowisko dźwiękowe, które zachęca do eksploracji różnych sposobów i technik słuchania. (Może słuchać z góry? Może usiąść na podłodze przy wybranym obiekcie?)

Działająca w Kopenhadze Gräf Sheppard od lat tworzy muzykę eksperymentalną, działa na pograniczach sztuk wizualnych, kompozycji i soundartu. Zanim doszła do form ceramicznych tworzyła również swoiste amplifikowane stoły. Prezentowane w Trafostacji prace pochodzą z projektu Pidgin Choir, który artystka rozwija od roku 2022. W Szczecinie zaprezentowała się również jako performerka, grająca na swoich rzeźbiarskich formach, przepuszczająca przez nie również swój głos. Jej wernisażowy performans trwał krótko – wyraźnie pomyślany został tak, żeby nie zdominować samych prac, ale zachęcić do dalszego uruchomienia wyobraźni dźwiękowej, do tego by pomyśleć jak można dalej eksperymentować na polu audiosfery wystaw i dosłownej amplifikacji rzeźby.

Wystawa Gräf Sheppard wpisuje się w szerszy miedzynarodowy projekt TEKHNÉ, w którym Trafostacja partycypuje m.in. z brukselskim Q2, czy festiwalem CTM. W cyklu prezentowano m.in. w tej samej przestrzeni jesienią wystawę Jasmine Guffond, sonifikującą wstawianie, usuwanie lub aktualizację plików cookies (czy możemy tu mówić o amplifikacji „chrupania ciasteczek”?) przy pomocy specjalnej wtyczki internetowej. Guffond prezentowała narzędzia odsłaniające współczesne techniki cyfrowej inwigilacji, wytyczając wyraźny polityczny aspekt projektu. Wystawa Sheppard pozbawiona była takich otwarcie politycznych konotacji, niemniej wpisywała się w kontekst poszerzania pola sonifikacji oraz ekspansji dźwięku i rozwijania związanych z tym potencjalnych praktyk.

II

Niejako „na zakładkę” z otwarciem wystawy Gräf Sheppard w głównym hallu trafostacji końca dobiegała (poniekąd rocznicowa) wystawa Chciałbym nie wierzyć w nic formacji Nagrobki (Maciej Salamon i Adam Witkowski). Salamon przygotował tym razem prawdziwie WIELKOFORMATOWĄ pracę wizualną, własną interpretację ikonograficznego tematu Sądu Ostatecznego, a salę wypełniły prace wizualne wykonane z merchu zespołu – na czele ze zwisającą z sufitu instalacją ni-to-krzyży-ni-to-czarownic-ni-to-strachów-na-wróble przyodzianych w czarne bluzy z logiem zespołu. Całość dopełniało wideo Nagrobkowej reinterpretacji Trenu – Ofiarom Hiroszimy Krzysztofa Pendereckiego w duchu (Hartford) Memory Scape Alvina Luciera – interpretacja polegała na dogrywaniu własnych partii instrumentalnych do kompozycji słuchanych przez obu artystów na słuchawkach.

Przestrzeń wystawy (poza wyłączoną interpretacją Pendereckiego) stanowiła w sobotę, 25.05 scenografię dla prawykonania Symfonii nr 2 Wojtka Blecharza, kompozycji przygotowanej wraz z Zespołem Muzyki Współczesnej Akademii Sztuk w Szczecinie pod kierownictwem Alicji Pilarczyk.

Blecharz zapowiadał, że kompozycja będzie miała z jednej strony charakter instalacyjny, otwarty na interakcje z publicznością, a z drugiej strony – modułowy i będzie w pewnej mierze zbudowana z cytatów z jego wcześniejszych utworów. W kontekście wykonania w galerii sztuki współczesnej myślałem o niej, jako o rodzaju utworu-wystawy: wykorzystującego specyfikę przestrzeni wykonania, ale w pierwszej kolejności prezentującej różnorodne aktualne zainteresowania kompozytora.

Jak ta symfonia-wystawa zabrzmiała w Trafo? W ciągu półtoragodzinnego wykonania naliczyłem kilkanaście (13?) modułów, układających się – Blecharz lubi sięgać po tego typu technikę – w dwie przeplatające się narracje: sekcji „głośnikocentrycznych” (otwierające elektroniczne solo kompozytora, czy sekcje na głośniki bezprzewodowe) oraz części instrumentalne, ogrywające przestrzeń. Studentki_ci przemieszczały_li się po balkonach sali, poruszały_li między publicznością, układały_li wraz z autorem w różne konfiguracje (posługując się terminologią piłkarską, np. 3-3-3-3, 3-1-3, 3-1-5), wytyczając przestrzenne, topofoniczne struktury, niekiedy angażując się w akusmatyczne gry (niewidoczny trębacz w jednej z części). Zwięzłe motywy, różnorodne szmery, delikatne dialogi – duża część poszczególnych partii układała się w dialog z tradycjami poszukującego ambientu. Całość miała charakter delikatnej, rytualnej celebracji – co wzmacniało niekiedy samo ustawienie zespołu (krąg wokalny, półokrąg w kulminacji). Wszystko to sprawiało, że wybrałem statyczny odbiór zakopany w miękkie siedzisko puffffffu, wysłuchując i wypatrując spokojnie kolejnych modułów, niż eksplorując nausznie zakamarki sali. Całość dostarczała na tyle różnorodnych bodźców – łącznie z tańcem poruszanych przez dźwięki podwieszonych prac Nagrobków – że pozwoliłem się otoczyć i wchłonąć sytuacji.