Prasówka 24.06.2019
Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.
1.
Od jakiegoś czasu festiwale skoncentrowane na muzyce elektronicznej i kulturze klubowej programują performanse bazujące na ruchu albo włączające specyficzne gatunki tańca do występu muzyków. Niekiedy przez dominującą rolę tych ostatnich, takie występy sprowadzają się do osoby, która wykonuje ciekawe układy na małym fragmencie sceny przed albo obok wykonawcy. Jednak taniec doczekał się także miejsca na łamach muzycznej prasy: oto redaktorka „The Wire” Emily Bick pojechała do Berlina, aby zbadać relacje pomiędzy współczesnym tańcem a awagradową kompozycją i przedstawia swoje wnioski w artykule Visiting Labor Sonor: Choreographing Sound. Autorka zaczyna od wymienienia współczesnych projektów, w których muzyka ma równorzędną rolę z tańcem, jak Jlin i jej prace z Avrilem Stormy Ungerem, Waynem McGregorem, czy grupa Butoh Techno. Jako ramę analityczną podaje prace Merce Cunninghama, aby pokazać, że relacja opiera się na oddzieleniu się tańca i muzyki w procesie twórczym, aby potem już w ramach performansu skupić na komunikacji. Jednak zamieszczenie na początku współczesnych realizacji zaciemnia wywód, ponieważ niekiedy proponowane performanse na festiwalu Labor Sonor odwołują się do tradycji Judson Church, czyli uczniów Merce Cunningham’a i Roberta Dunna. Niestety, wprowadzeniu na łamy magazynu kochającego słowa „eksperyment” i „technologia” tematu współczesnego tańca w Berlinie brakuje tak kontekstu historycznego, jak i miejskiego, a opis performansów na festiwalu wydaje się odwoływać do innych niż taniec tradycji.
www.thewire.co.uk/in-writing/essays/labor-sonor-2019
2.
O prywatyzacji przestrzeni dźwiękowej i jej konsekwencjach dla przyszłości pisze Richard Godwin
na łamach „The Guardiana”. Zajmuje się formami wyciszania jakie są na wyciągniecie ręki – od przycisku mute do sonicznego intefejsu próbujemy przejmować panowanie nad własnym środowiskiem audialnym. Zbyt duża ilość dźwięków wielorybów, deszczu i białego szumu może wytworzyć soniczny interfejs kształtujący nasz sposób funkcjonowania w społeczeństwie oraz środowisku. Jako jeden z niewielu, ten artykuł nie kończy się na wizji upadku alienującego się człowieka, ale propozycji diety dźwiękowej i docenienia wartości brzmieniowej wokół nas – pieśni ptaków, szumu drzew, kapiącego kranu. Ciekawa propozycja, także jako rozbieg przed planowanym przez nas #37 o sound designie.
3.
Jak zawsze pilnie obserwujemy doniesienia o muzyce z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, więc aż dwie wycieczki w świat rosyjskiej elektroniki. W pierwszym wpisie duet o intrygującym akronimie PTU, rozwijany jako skrót od systemu techników zawodowych, przystani dla różnych zbłąkanych dusz. Mariana Berezovska przepytuje Alinę Izolentę i Kamila Ea, którzy wydali swój pierwszy album w moskwieskim labelu Incompetence Redords, natomiast najnowszy ukazuje się właśnie w oficynie Трип, powszechnie chwalonej z racji odwagi i repertuaru. I Am I Who I Am to techno inspirowane cyberpunkiem i inteligentnie grającą syntetycznym głosem, ciszą między beatami, budowaniem dramatu z najprostszych środków, jak w utworze Teorak.
www.residentadvisor.net/features/3472
4.
Drugi wpis ze Wschodu o artykule już tu goszczącego Konstantego Usenki, autora Buszującego w barszczu… i Oczami radzieckiej zabawki…. Tym razem w „Dwutygodniku” przedstawia senno-nostalgiczną eleketronikę Jany Kedriny, która jako „diwa rosyjskiego techno” spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem na Zachodzie. Usenko szybko jednak wychodzi poza opis samych utworów (wskazując na wyjątkowo ciepłe i analogowe brzmienie Abletona) w stronę kontekstów, jak kluby współczesnej Moskwy (NII) nowe labele (GOST-Zvuk) czy graniczne dzielnice (Marino). Trop przed Kedriną utorował Cedr Libański, czyli Kedr Liwanski, również chwalony przez wszystkie pitchforki itp. Podobnie jak w swoich książkach, autor nie poprzestaje na warswie muzycznej, ale analizuje również estetykę wideoklipów kręconych przez samych artystów, oraz warstwę słowną, osadzając ją na tle rosyjskiej literatury. Krytyka w najlepszym wydaniu!
www.dwutygodnik.com/artykul/8309-ariadna-z-moskwy-granicznej.html
4.
Pakiet dwóch rozmów z niezwykłą osobą: Wojtkiem Sawickim, wieloletnim redaktorem naczelnym portalu „Porcys”, a także twórcą społecznościowej listy przebojów Carpigiani. Ze względu na chorobę – dystrofię mięśniową Dufrenne’a – wiele osób, z którymi pracował, przez wiele lat nie spotkała go „w realu”. Kilka miesięcy temu Wojtek założył jednak profil instagramowy Life on Wheels, a teraz ukazały się z nim dwie rozmowy – Krzysztofa Cieślika dla „Dwutygodnika” oraz Macieja Wernio dla Noizz.pl. To dwie rozmowy o wychodzeniu z cienia, przezwyciężaniu przeciwności miłością, współpracą, wsparciem. O samoakceptacji i ogniu do działania, realizowaniu życiowych celów i marzeń pomimo wszystkiego, a również o tym, czego dotyczy Life on Wheels, czyli o życiu z niepełnosprawnościami w dzisiejszej Polsce. Przede wszystkim jednak obie rozmowy dotyczą pracy przesłuchiwania płyt, poszukiwania nowych piosenek na całym świecie, pisaniu i redagowaniu tekstów, czyli tego co składa się na swoistą misję bohatera tekstów. A jest nią zmiana sposobów, w jakie pisze się w Polsce o muzyce popularnej na paradygmat poptimismu. Cóż dodać więcej, razem te dwie rozmowy układają się w ważną całość – polecamy do przemyśleń i do pozytywnego kopa (kawałek poniżej ze specjalną dedykacją dla Wojtka)).
www.dwutygodnik.com/artykul/8301-poptymista.html
https://noizz.pl/wywiady/wojtek-sawicki-carpigiani-wywiad-o-zyciu-z-choroba-duchennea
5.
Dla odmiany – historia biznesowo-startupowa. Kamil Bałuk przygotował dla „Przekroju” tekst poświęcony Olsztyńskiej firmie Polyend, która w ostatnich latach podbija zagrnaiczne rynki nowymi instrumentami. Troszkę mitologizująca, ale bardzo ciekawa opowieść, której szlak wiedzie poprzez różne targi sprzętu i pozwala zajrzeć za kulisy współczesnego tworzenia instrumentów – od idei po prostotę funkcjonalności. Flagowy produkt, od którego rozpoczęła sie historia ich ekspansji, Perc, to „postcyfrowy automat perkusyjny” – sterowane elektronicznie urządzenie uderzajace w dowolne powierzchnie. Podobne postcyfrowe myślenie znajdziemy choćby w tworzonych przez firmę sekwencerach. Spośród opowieści o firmie wyłania się również obraz przyszłych zastosowań nowych instrumentów (nowe pola do improwizacji, granie osób chorych i z niepełnosprawnościami).
https://przekroj.pl/kultura/mechaniczny-perkusista-kamil-baluk
6.
Warszawa ma Warszawską Jesień, Berlin MaerzMusik, Bergen Borealis, z kolei w Malmö co roku odbywa się Intonal Festival. Święto eksperymentalnej muzyki w południowej części Szwecji znalazło się ostatnio pod lupą „Fact Magazine”, który opublikował w minionym tygodniu na swojej stronie internetowej relację z wydarzenia. Artykuł pióra Johna Twellsa generalnie bada związki społeczno-kulturowe i ich wpływ na tamtejszą scenę muzyczną, niemniej autor nie szczędzi czytelnikom osobistych przemyśleń związanych choćby z podróżą przez Atlantyk czy porównań do amerykańskich środowisk muzycznych, które zna na co dzień. Twells z entuzjazmem opisuje projekt Erika Enockssona i Kali Malone – twórców w Polsce raczej nieznanych. Dalej autor rysuje przed czytelnikiem barwną panoramę festiwalu, której rozpiętość sięga od utworów wokalno-organowych (koncert wspomnianego wyżej duetu), przez brzmienia autorskich instrumentów artystki dźwiękowej Limpe Fuchs, po sety związanego ze sceną techno i industrial Miki „Rivet” Hallbäcka. Nie zabrakło także artystów z dalszych zakątków świata: jednym z mocniejszych punktów okazał się występ pochodzącego z Tanzanii duetu MCZO & DUKE, który w październiku pojawi się także na krakowskim Unsoundzie.
Intonal 2019: Exploring Sweden’s musical landscape with Kali Malone, Rivet and more
7.
Na koniec tekst o… potędze korekty w dobie „informacji-to-władzy”, czyli luce finansowej na globalnym rynku wywołanej przez błędne stosowanie metadanych utworów muzycznych. Potędze – bo mowa o niemałych kwotach, m.in. szacowanych 25% tantiem, które rokrocznie nie trafiają do właściwych wydawców. Brak standaryzacji opisu atrybucji, coraz bardziej skomplikowane kwestie dotyczące praw autorskich, kultura remiksów, coverów, wersji karaoke itp., różnice językowe i kulturowe, wreszcie – zwykłe pomyłki i literówki w samych danych – to tylko kilka z powodów składających się na ogromne straty finansowe uderzające we wszystkich graczy systemu muzycznego, choć nie da się ukryć, częściej są to sami współtwórcy niż podmioty dystrybucyjne reprezentujące serwisy streamingowe. I też w streamingu autorka tekstu, Dani Deahl, doszukuje się głównej przyczyny rozszczelnienia systemu, któremu choć daleko było od ideału, z pewnością nie pomogły przyspieszenie procesu wydawniczego i warunki dyktowane przez poszczególne firmy strumieniowe. Artykuł kończy się bez recepty, jednak wspominając grupę Last.fm Get your damn tags right, poddajemy pod osąd: może zamiast nieosiągalnej przez lata centralizacji baz danych warto zacząć od uświadamiania o problemie samych słuchaczy?