Vindicatrix – dysfunkcyjne nastroje
Poniżej wywiad z Davidem Aridem (Vindicatrix), przy okazji można posłuchać miksu, jaki dla nas zrobił.
GLISSANDO densinghour vol. 12 by Vindicatrix by Glissando on Mixcloud
Piotr Tkacz: Czy słusznie przypuszczam, że wybór utworów do miksu ujawnia poniekąd twoje muzyczne inspiracje, wpływy, przynajmniej jeśli chodzi o ogólny nastrój i atmosferę?
Vindicatrix: Tak, można tak powiedzieć. Tak naprawdę użyłem płyt i utworów, które miałem pod ręką – jednak nie słucham wyłącznie takiej napuszonej, ponurej muzyki – stwierdziłem, że skorzystam z okazji, żeby zagrać coś, czego słucham, ale rzadko mam okazję prezentować ludziom. Jest tu też kilka utworów, z których samplowałem.
Intryguje mnie pewien “germański” aspekt twojej twórczości, a ten miks dodaje też kilka austriackich elementów. Możesz powiedzieć coś o swojej fascynacji (jeśli tak to można nazwać) tym obszarem kulturowym?
To prawda, że na moim ostatnim albumie słychać wpływy niemieckiej i austriackiej muzyki, otrzymał on tytuł po cyklu pieśni Schumanna do słów Heine, rozpoczyna się wersją pieśni Schuberta (choć było tłumaczenie szkockiej ballady). Wtedy słuchałem sporo pieśni (Wolffa, Mahlera, Schumanna, itd.) i usiłowałem uczyć się niemieckiego, żeby przeprowadzić się do Berlina i zamieszkać w Berghain [śmiech]… ale chyba ma za dużo rodzajów i przypadków dla mojego otumanionego angielskim mózgu (słyszałem, że w polskim jest dziewięć przypadków, czy coś koło tego???).
Sztuka i myśl niemieckiego romantyzmu/wczesnego modernizmu jest fascynująca, jak sądzę, bo dla wielu reprezentuje szczytowe osiągnięcie, przynajmniej jeśli mowa o wpływie, pewnego zrywu kultury oświeceniowej, a zarazem bezpośrednio poprzedza jej upadek. Nie wiem, z jaką słusznością mogę mówić o wpływie tego na moją muzykę… słucham głównie syntezatorowej muzyki z lat 80. Lubię jednak DAF.
Często w swojej twórczości zestawiasz dwa szczególne i raczej odmienne elementy niemieckiej tradycji muzycznej: chodzi mi o śpiew i surowe technowe bity. Czy to zestawienie było dla ciebie czymś oczywistym, czy też wypracowałeś je po pewnym czasie i namyśle?
Faktycznie można tak postrzegać niektóre utwory. Uwielbiam to poczucie, które dają cztery równo rozłożone uderzenia stopy i pojawia się to w wielu moich kawałkach. Myślę, że świat dźwiękowy projektu GAS Wolfganga Voigta jest podobny, do tego w którym chciałem się znaleźć – brzmi tak, jakby traktował swoje sample w ten sam sposób co ja. Jednak, mimo że otwarcie odwołuję się do pieśni na pierwszej płycie, to na moje śpiewanie większy wpływ miały dziwne gwiazdy popu z lat 80., jak Billy Mackenzie, David Sylvian, Phil Oakey…i, tak, Scott Walker. Tak naprawdę nie mam głosu, na pewno nie skali, potrzebnej by śpiewać „właściwy” repertuar klasyczny, ani też wystarczających umiejętności, by radzić sobie z takimi formami.
Czy docierają do ciebie jakieś opinie na temat twojej muzyki ze świata “muzyki klubowej”, od słuchaczy bądź twórców? Jeśli tak, to jakie?
Tak szczerze, to nic mi o tym nie wiadomo, poza tym, że zrobiłem właśnie remiks dla Maria and the Mirrors, który trafił na stronę „Mixmag”, gdzie można go odsłuchać (!) – z chęcią częściej parałbym się takimi rzeczami – bardziej funkcjonalnymi, parkietowymi rzeczami. To chyba dość ważne, żeby być w stanie robić utwory, do których ludzie będą mogli tańczyć, oprócz tego, co się robi zwykle.
Czy takiego funkcjonalnego materiału będzie więcej na twojej nowej płycie? Opowiedz coś o niej, czy także będzie wydana przez Mordant Music?
Nowy album właściwie nie zawiera żadnych klubowych kawałków. Ale myślę (mam nadzieję), że chyba można tańczyć do wielu z nich, jeśli ktoś będzie miał na to ochotę. Wyda to Mordant – dostałem właśnie zmasterowaną wersję, kończymy oprawę graficzną, więc oby w ciągu kilku najbliższych miesięcy…