Na bieżąco

Prasówka 08.07.2019

Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.

Redakcja / 8 lip 2019

1.

Na początek podwójny pakiet tekstów redaktorki prowadzącej naszego #37, Justyny Stasiowskiej. Zacznijmy od obszernego artykułu dla „Dwutygodnika”, poświęconego wybranym aspektom projektowania dźwiękowego. Autorka w przekrojowym eseju skupia się na tym, w jaki sposób same utwory muzyczne stają się elementami dizajnu – nie tylko w kontekście idei „musique d’ameublement” Satie’go, czy korporacji muzak, lecz również tradycji ambientu i jego współczesnych reinterpretcji, chillpopu i playlist wprowadzających w określone nastroje, Digital Drugs i związanych zjawiskiem praktyk, a nawet praktyk władzy (muzyka młodzieżowa odtwarzana na parkingach, muzyka atonalna emitowana by odstraszać bezdomnych). Dostać można zawrotu głowy, jednak z tekstu wyłaniają się wyraźne tezy. Po pierwsze, przekonanie o częstym czysto użytkowym podejściu do kompozycji muzycznych różnego typu. Po drugie, nacisk na środowisko i okoliczności w jakich słuchamy. Po trzecie, przekonanie, iż w tych sytuacjach widać wyraźniej potencjał oddziaływania kompozycji muzycznych, a nawet przenoszenia znaczeń na poziomie formy. Wreszcie po czwarte (a pewnie można by tę wyliczankę ciągnąć dalej) – przekonanie o tym, że wszystko to służy „lubrykowaniu rzeczywistości”, radzeniu sobie z tym, że otaczający nas świat jest chropowaty i mało przyjemny.

Drugi tekst to opublikowana przez „Didaskalia” recenzja książki Zdobywcy scen akustycznych Lukáša Jiřički (przypominamy w tym miejscu recenzję Olgi Byrskiej, która ukazała się na naszych łamach). Stasiowska opisuje książkę w kontekście współczesnej teatrologii polskiej, podkreślając niedostateczne zainteresowanie środowiska dźwiękiem jako kategorią performatywną i dostrzegając w pracy Jiřički dążenie do zasypania przepaści między środowiskami krytyki muzycznej oraz teatralnej. Wskazuje na niewydolność pojęć teatru postdramatycznego, czy postspektakularnego, widząc użyteczne narzędzie w tytułowej kategorii „sceny akustycznej” (zaczerpniętej z wypowiedzi Heinera Goebbelsa), zestawiajac ją z myślą Mladena Ovadiji. Polemizuje jednak z zarysowaną przez Jiřičkę historiografią sceniczno-dźwiękowych eksperymentów, krytykując m.in. wyraźnie podtrzymywaną opozycję kultury wysokiej oraz masowej.

https://www.dwutygodnik.com/artykul/8330-brak-dyscypliny-lubrykant-do-rzeczywistosci.html?fbclid=IwAR3hPr8Tn7Yj3mAZSH4KLW-i7ul3mbJWXa-e0hZ_Nmsb8AWlPiBZunt3328

http://www.didaskalia.pl/151_stasiowska.htm?fbclid=IwAR1omg6QUgFbuw0YMBiYkEe_vrNhdBeh1odeW-2_qgRSrserJXcJPpud6rM

2.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę na łamach „Dwutygodnika” nie-tak-dawno-temu wspominaliśmy w prasówce relację Moniki Pasiecznik z paryskiej premiery DONNERSTAG Karlheinza Stockhausena, a tym razem nasza niegdysiejsza red. prowadząca (#28) opisuje największe do tej pory wspólne wystawienie części jego cyklu LICHT – monumentalne „aus LICHT”, które odbyło się na przełomie maja i czerwca w Ansterdamie. Opis skali przedsięwzięcia (wyliczenie ile osób było weń zaangażowane, itd.) momentami przywodzi mi na myśl niegdysiejsze opisy koncertów INWAZJI MOCY Radia RMF FM: X ton sprzętu, Y metrów kabli, itd. Uzmysławia to jednak wyjątkową skalę przedsięwzięcia, które wymagało zorganizowania specjalnego studium mistrzowskiego w konserwatorium w Hadze. Aż chciałoby się zapytać: czy Amsterdam na chwilę stał się nowym Bayreuth? Wyjątkowość przedsięwzięcia, skala – wszystko to prowokuje do pytań o miejsce Stockhausena dzisiaj: czy kanon może być awangardą? Co ze sprzecznością awangardyzmu i elitaryzmu? Czy siła Stockhausenowskiej utopii wciąż jest żywotna? Trochę szkoda, że te pytania zostały jedynie lekko zarysowane, ale z pewnością będą jeszcze powracać.

https://www.dwutygodnik.com/artykul/8323-wielkie-marzenie.html

3.

Technologie wspomagania snu mają swoją analogową historię. Na łamach czasopisma „The Atlantic” Mack Hagood opisuje jak urządzenie produkujące szum maskujący niechciane dźwięki, narodziło się w przydrożnym hotelu w 1960 roku. Sleep-Mate to jeden z najwcześniejszych produktów autoterapeutycznych poprzedzających niektóre urządzenia do masażu czy aromaterapii. Hagood opisuje, jak po II Wojnie Światowej pejzaż dźwiękowy amerykańskich miast zmienił się, powodując, że szum będący efektem ubocznym intensywnie rozwijającego się przemysłu mechanicznego stał się formą autoterapii. Artykuł opisuje, jak zalew hałasem spowodował, że szum został „udomowiony”, stając się w 2006 roku wielomilionowym rynkiem. Polecamy ten artykuł o technologiach auto-terapii, maskowaniu szumem oraz ewolucji dźwięków w amerykańskich sypialniach oraz książkę Hagooda Hush. Media and Sonic Self-Control.

https://www.theatlantic.com/technology/archive/2019/06/how-a-bad-nights-sleep-birthed-the-sound-conditioner/592177/?fbclid=IwAR3J_tPiPeKsWUkke2VhU3qInANO8E3BuBoZMYyrLfdzSZKLSJ3K81jwyDY

https://www.dukeupress.edu/hush

4.

Proteiny nie tylko przydatne są do wykonywania muzyki, ale jako muzyka. Naukowcy z MIT wypracowali system translacji sekwencji aminokwasów w sekwencje muzyczne. Sonifikacja posłużyła lepszemu zrozumieniu białka poprzez perspektywę dźwiękową, która pozwala porównywać ich niezliczone ilości połączeń w jakich uczestniczą. Jak zwykle w tego rodzaju technologiach Auditory Display matrycą dla rozumienia wytworzone dźwięku staje się muzyka. Wszelkie materiały do słuchania umieszczone pzez szefa laboratoriuum Markusa Buehlera na swoim soundcloudzie nosi nazwę „orkiestry”. Badacze sonifikujacy proteiny stworzyli również aplikacje na smarfon pozwalającą odtworzyć dźwięki aminokwasów. Czy po raz kolejny możemy ogłosić zwrot audialny w naukach? Czy sonifikacja białka pozwoli na ograniczenie kosztów utrzymania orkiestry? Czy uczestnicząca w badaniach AI dostanie jakieś tantiemy?

http://news.mit.edu/2019/translating-proteins-music-0626?fbclid=IwAR2sF_g5eMaGd0E8aqRHjvDtWxGMhHrIt-Dxgfv2So_i2Ke1pOV7HeVTEqY#.XRmTdS7Mq7U.facebook

5.

Artykuł The lost art of listening opisuje soundwalk Briana Harnetty’ego poprzez lasy u podnóży Appalachów. Słuchanie lasu łączy się z opowieściami i nagranymi wywiadami z górnikami. Historia jednego z największych zagłębi węgla na świecie przeplata się z skupieniem na akustycznych właściwościach przestrzeni. Harnetty określa swoje spacery jako Forest Listening Room jako formę uświadamiania mieszkańców w kwestii historii regionu oraz sposób na połączenie osób o różnych poglądach politycznych w akcie słuchania lasu i historii. Inspiracją dla artysty była praktyka etnologiczna – nagrywania utworów amerykańskiego folku przez Harrego Smitha Anthology of American Folk Music wydana w 1952 roku. Artykuł naświetla etyczne problemy z jakimi pracował  Harnetty myśląc o dźwiękowej etnografii Ohio, które spowodowały, że zdecydował się na projekt artystyczny, a nie akademicki. Pod zupełnie miałkim tytułem Joel Oliphint opisuje pracę Harnetty’ego i sposób doświadczenia natury i jej zakorzenienia w indywidualne historie mieszkańców.

https://psmag.com/environment/the-lost-art-of-listening-sound-artist-brian-harnetty?fbclid=IwAR284gb4g7ueys5m-ypMhCEwFys2py47sF5ld7Jb6ufeX02coGJCl2Dk6Co

6.

Tymczasem rekomendacje hiphopowe. Ducie Abram Altass na łamach pierwszego numeru nowego magazynu „Making and Breaking” przygląda się zjawisku „hiphopowego zwrotu w sztuce”, który zdominowany od kilku lat przez takie crossovery, jak teledysk Jaya-Z z udziałem Mariny Abramović czy niewysłowiona działalność Kanyego Westa, zasługuje na wnikliwszą analizę faktycznych powiązań obydwu światów. Nie szczędząc krytyki wobec apropriacyjnych produktów zachodniej kultury masowej, Altass przywołuje dla przeciwwagi przykłady pozytywne, takie jak wystawa Ruffneck Constructivists w Institute of Contemporary Art w Pensylwanii czy platforma Raw Material Company. Szukając genezy swoistego mezaliansu, autorka wylicza podobieństwa między fundamentalnymi założeniami kultury hiphopowej a programami wczesnych ruchów awangardowych: z jednej strony „cztery filary” wskazane pod koniec lat 70. przez Afrikę Bambaataę (rap, b-boying, graffiti i DJing), a dadaistyczna interdyscyplinarność i Gesamtkunstwerk z drugiej. Podkreśla ahierarchiczność i futurystyczny w duchu imperatyw wychodzenia naprzeciw trudnym realiom (wojny/supremacji), po czym stawia tezę, że to właśnie hip-hop pełni dziś funkcję przynęty art worldu rozczarowanego sztuką społecznie zaangażowaną (wyręczającą – jak rozliczne projekty partycypacyjne – państwa w polityce socjalnej i w gruncie rzeczy podtrzymującą idee neoliberalne). Tak widzianą przez awangardowy pryzmat kulturę hiphopową doskonale znamionuje Senegal, w którym wywrotowy potencjał muzyki objawia się w rozlicznych przykładach – od Positive Black Soul przez Set Setal po Y’en a Marre, którzy kategorycznie wpłynęli na wynik wyborów w 2012 roku, bezpośrednio zachęciwszy do głosu ok. 300 tys. osób.

https://makingandbreaking.org/article/the-hip-hop-turn/?fbclid=IwAR1Io0I74FcUuKKiW9ymZ8qOwRVWWClhaDaJusfaLHgH0W8PWZNLY7wFOq8

7.

Na koniec temat nieco poboczny, ale równie ważny, jeśli nie ważniejszy od wszystkich powyższych. Na łamach Resident Advisor ukazał się właśnie pierwszy tekst z serii dedykowanej muzyce elektronicznej i kryzysowi klimatycznemu. Jak wspomina jego autor, Chal Ravens, impulsem do stworzenia pierwszego artykułu stał się jego tweet dotyczący zmian klimatycznych, na który swoimi opiniami i komentarzami odpowiedziało liczne grono DJów z całego świata. Jak się okazuje, nieodłączną częścią didżejowania obecnie są coraz częściej niezliczone, długie loty na zagraniczne sety. Duński  DJ Job Sifre obliczył, że latając w ciągu roku 20 razy, produkuje sam około cztery tony CO2, natomiast DJ Matthew Herbert zrezygnował z lotów całkowicie (ograniczając tym samym znacznie swoją karierę) po tym, jak zdał sobie sprawę, że latając rocznie ok. 200 razy, ma na swoim koncie prawdopodobnie największy udział w emisji gazów  cieplarnianych ze wszystkich ludzi obecnych na spotkaniach, na których apelował o ochronę środowiska i działania proekologiczne. Dlatego też w środowisku DJ-ów i muzyki tanecznej w ogóle coraz częściej pojawiają się pomysły, jak zaradzić podobnym sytuacjom. Jeden z nich to kalkulator online (chociażby Climat Neutral Now), który wskazuje, jakiej wysokości „zadośćuczynienie” należy wpłacić na konto projektów proekologicznych, by „odkupić swoje winy” względem naszej planety. Oprócz działań w pojedynkę zaczęły też powstawać kolektywne grupy aktywistów pośród społeczności klubowej – w Australii założono ostatnio FEAT, czyli platformę, która umożliwia należącym do niej muzykom i zespołom inwestowanie we własne farmy solarne. Organizatorzy festiwalu DGTL w Amsterdamie już w ostatnich latach stworzyli z kolei ekologiczny system obejmujący wszystkie sfery życia festiwalowicza, by ograniczyć do minimum jego szkodliwy wpływ na środowisko. W kolejnych latach organizatorzy chcą stworzyć wydarzenie o statusie całkowicie „climate neutral”. Jak mówi Zander Kotvis (DGTL), właśnie festiwale – jako tymczasowe mini-miasta – mogą stać się miejscem idealnym do testowania różnych eksperymentalnych rozwiązań dla problemów klimatycznych. Sami DJ-e, tancerze, muzycy czy w ogóle artyści nic w pojedynkę nie zdziałają, ale czemu nie próbować, skoro już działając kolektywnie na całym świecie, stworzyli sporą sieć o globalnej sile i potencjale? Ravens kończy artykuł wspomnieniem cytatu z jednego  ze słynnych przemówień 16-letniej Grety Thunberg: „Musimy kłaść fundamenty zanim dowiemy się dokładnie, jak zbudować sufit”. Będziemy obserwować, jakie cegiełki dorzuci do tego fundamentu RA, a tymczasem zachęcamy również do obejrzenia krótkiego filmu o świadomych ekologicznie festiwalach muzycznych i wysłuchania podcastu o wpywie przemysłu winylowego na środowisko.

https://www.residentadvisor.net/features/3476

(am, mp, js, jz)