Audiosfera epidemii – wstępny zarys. Postscriptum do „Glissanda” #36

Antoni Michnik / 8 maj 2020

Niektórzy mniemali, że strzemiężliwość przeciwko zarazie zabezpieczyć może, dlatego też wszelkiego nieumiarkowania się wystrzegali. Zgromadzali się w domach swoich, gdzie żyli odcięci od świata całego. Jadali letkie potrawy, pili powściągliwie wyborne wina i chuciom cielesnym nie folgując, czas swój na muzyce i innych dostępnych im przyjemnościach trawili dla zapomnienia o zarazie i śmierci, o których ani słyszeć nie chcieli.

Inni zasię całkiem przeciwnie postępowali twierdząc, że najlepszym lekarstwem na zarazę jest nie myśleć o niej, pić tęgo i żyć wesoło, śpiewać i żartować, wszystkie swoje pragnienia zaspokajać i śmiać się z tego, co się wokół dzieje.

Bocaccio, Dekameron

 

Mikrofon

 

Pierwszy koszykarz NBA, u którego wykryto koronawirusa SARS-CoV-2, Rudy Gobert, na dwa dni przed diagnozą żartował sobie z zagrożenia podczas konferencji prasowej, smyrając dłońmi wszystkie mikrofony, jakie były przed nim ustawione. Kilka dni później nagranie tego frywolnego gestu zaczęło go prześladować, gdy media powtarzały je w nieskończoność po pozytywnym wyniku jego testu i zawieszeniu całych rozgrywek ligi.

Kilka dni później, gdy Donald Trump wygłosił przemówienie na trawniku Białego Domu, jego krytycy nie omieszkali wytknąć mu ciągłego dotykania mikrofonu, wręcz nieustannego macania pojedynczego urządzenia (naliczono ponad 30 dotknięć).

Pandemia sprawiła, że inaczej zaczęto patrzeć na mikrofony w kontekście higieny. Silniej niż kiedykolwiek wcześniej zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, że stanowią one potencjalnie siedlisko zarazków, a także jak wiele osób w nie pluje, jak wiele osób ich dotyka. Mikrofony stały się jedną z przestrzeni, które należy poddawać dezynfekcji, a np. podczas wywiadów większy nacisk niż na jakość dźwięku kładziony jest aktualnie na bezpieczeństwo w obliczu pandemii[1].

Wszystko to dzieje się czasie rozwoju estetyki ASMR, w której dotykanie mikrofonów stało się zabiegiem równocześnie powszechnym, jak i intymnym, wywołującym w zamierzeniu konkretne fizjologiczne reakcje. Higiena użytkowania mikrofonów stała się higieną intymną.

Z drugiej strony, pandemia sprawiła, że zaczęto przywiązywać również większą wagę do higieny związanej z używaniem słuchawek, zwłaszcza dousznych. Jak na ironię, produkcja np. słuchawek AirPod została wstrzymana z powodu pandemii po zamknięciu fabryk w Chinach[2].

Higiena słuchania stanowiła do tej pory rodzaj metafory – nie słuchajmy zbyt głośno, nie przesłuchujmy muzyki zbyt szybko, starajmy się znaleźć balans i skupienie. W obliczu pandemii metafory opadają, na pierwszy plan wychodzą dosłowne znaczenia i konteksty higieny słuchania oraz mówienia.

 

Dzwony

 

W kolekcji Museum of London znajduje się ręczny dzwonek, jakiego używano w mieście podczas epidemii dżumy w roku 1665, tzw. The Great Plague. Dzwonkami tego typu posługiwali się ludzie zawodowo przeczesujący w trakcie epidemii miasto w poszukiwaniu zmarłych (tzw. searchers of the dead)[3]. Pełnili oni funkcję publicznej służby mierzącej skalę oraz obszary epidemii.

E. Evans, A Street During the Plague in London with a Death Cart and Mourners, kolorowy drzeworyt, prawdopodobnie ilustracja James Doyle, A Chronicle of England, Longman, London 1864, źródło: Wellcome Collection

Dzwony w różnych nowożytnych miastach towarzyszyły nabożeństwom przebłagalnym, mającym ocalić je przed zbliżającą się zarazą[4], a także mszom przeprowadzanym w nadziei, że epidemia ustąpi. Stanowiły kluczowy element procesji w przestrzeni publicznej oraz pochówków. Ich dźwięki towarzyszyły również ustąpieniu zarazy, powrotom do normalnego funkcjonowania miast oraz oficjalnym celebracjom końca epidemii[5]. Czasami jednak sprawy przybierały zaskakujący obrót, jak w Sewastopolu w roku 1830, gdy pogłoski o przedłużeniu kwarantanny wywołały w mieście zamieszki, a dzwon alarmowy oznajmiał utratę kontroli władz nad miastem[6].

Dźwięki dzwonów zawiadamiały o śmierci w danej parafii i stawały się dominantą pejzażu dźwiękowego czasu epidemii, swoistym keynote zarazy. Samuel Pepys pisał, że w trakcie epidemii roku 1665 w Londynie dzwony nie przestawały bić całymi nocami. W wielu parafiach były tak mocno eksploatowane, że zaczęły wręcz wymagać napraw[7]. Po paru miesiącach, w szczycie epidemii, ich dźwięk w niektórych parafiach zamarł – nie nadążano z dzwonieniem, więc po prostu z niego zrezygnowano. Istniała precyzyjna formuła bicia w związku ze śmiercią danej osoby. Wykorzystywano do tego inny dzwon (tzw. passing bell) niż np. do oznajmiania świąt. Liczba uderzeń odpowiadała latom życia zmarłych, bicie dzwonów miało również aspekt genderowy – zgon mężczyzny wyróżniano dodatkowymi dziesięcioma uderzeniami[8]. Bicie kościelnych dzwonów nabrało odmiennego charakteru dopiero, gdy towarzyszyło uroczystościom z okazji powrotu do stolicy króla Karola II – wtedy ich dźwięki oznajmiły koniec zagrożenia.

Ręczne dzwony uzupełniały miejską audiosferę Londynu oraz innych miast Anglii i stanowiły podstawowy audialny sygnał rozmaitych krzykaczy miejskich (town criers, crieur public) klikonów, heroldów, kolporterów, woziwodów itd. Dźwięk ręcznego dzwonu towarzyszył otwarciu targu, przekazywaniu zarządzeń i obwieszczeń, informowaniu lokalnych społeczności o wydarzeniach w mieście lub np. nakazom umieszczenia świateł w oknach, by częściowo oświetlić po zmroku ulice[9]. Stanowił audialne medium, które w naturalny sposób było wykorzystywane do anonsowania searchers of the dead. Podobne dzwonki były używane we Florencji podczas wybuchu zarazy w roku 1630 – ich brzmienie poprzedzało pochód grup pracowników i wolontariuszy tzw. Misericordii, które transportowały chorych do lazaretów i szpitali. W tym wypadku brzmienie dzwonu miało ostrzegać ludzi, by przepuszczali transport chorego i zachowali dystans ze względu na możliwość zakażenia. W takich sposobach używania dzwonu możemy dostrzec ludzki prototyp ambulansu[10].

Podczas „wielkiej zarazy” w Anglii niektórzy lekarze zalecali „rozpędzanie” morowego powietrza dźwiękiem wystrzałów lub właśnie ręcznych dzwonów[11]. Współcześni badacze powątpiewają w szczerość tych porad, jednak możemy w nich dostrzec desperackie próby akustycznego poruszania powietrza, próby wykorzystania kinetycznej siły dźwięku w celu walki z zarazkami w powietrzu[12].

Dzwony pozostały w następnych stuleciach na tyle ważnym elementem audiosfery kultury brytyjskiej w czasach kolejnych epidemii, że gdy np. w roku 1832 w mieście Exeter szalała cholera, tamtejsza Lokalna Rada Zdrowia zwróciła się do kleru o zaprzestanie bicia w nie z okazji śmierci oraz pogrzebów z obawy przed paniką wywołaną skalą śmierci[13].

 

Głośnik

 

W czasach nowożytnych instytucja krzykacza miejskiego, np. hiszpańskiego pregonero, stanowiła podstawowy kanał komunikacji rozporządzeń władzy, audialne medium sprawowania kontroli nad społecznościami. Pełniąca tę funkcję osoba w przypadku zagrożenia lub wybuchu epidemii ogłaszała w przestrzeni publicznej rozmaite zarządzenia władzy. Z dzisiejszej perspektywy była żywym głośnikiem transmitującym społeczności wprowadzane restrykcje. W trakcie epidemii dżumy w Kastylii w latach 1596–1601 pregoneros np. informowali o zamykaniu targów, zakazach sprzedaży żywności z danego terytorium czy nakazach pozostawania w domu. Tym, co wyróżniało pregonero, był obowiązek badania przypadków śmierci osób podejrzanych o zgon z powodu epidemii. Jeśli miasto zostało objęte kwarantanną, ulice stawały się ich terytorium – podczas gdy ruch mieszkańców był radykalnie ograniczany, oni przemierzali je niemal nieustannie, głosząc wszystkim poddanym izolacji edykty i inne rozporządzenia[14].

Współcześnie amplifikacja dźwięku współtworzy kluczowy element audiosfery kwarantanny i izolacji, swoistą audiotechnikę zarządzania społecznościami w czasach delegowania na maszyny działań w imię „immunizacji” populacji (termin wprowadzony przez Roberto Esposito[15]). Jednym z elementów audiosfery pandemii szybko stały się dźwięki ostrzeżeń, czy wręcz połajanek pod adresem łamiących kwarantannę, dobiegające z patrolujących ulice dronów. Rozwiązania tego typu zastosowano najpierw w Chinach, a następnie również m.in. w Hiszpanii, Francji, WłoszechUSA[16]. W zmieniony, niejako „oczyszczony” z licznych dźwięków pejzaż dźwiękowy miast wdarł się z powrotem ciągły dron (flatline) maszyn – trzepot skrzydeł dronów. Ich brzmienie stało się tym powszechniejsze, że stosowane są one również w celach rozpylania środków dezynfekujących nad miastami, transportu środków medycznych, a nawet do wyprowadzania na spacery psów. Stosuje się zresztą nie tylko modele latające, lecz również – np. w Tunezji – jeżdżące. Drony stosowane do nagłaśniania komunikatów na ulicach miast wykorzystują przede wszystkim sygnały radiowe nadawane z policyjnych samochodów. Radiowozy poszerzają dostępny wachlarz radiotechnik kontroli, patrole władzy dostosowują się do rzeczywistości społecznej pandemii. Równolegle w użyciu są jednak tradycyjne metody na czele z patrolami samochodowymi korzystającymi z policyjnego nagłośnienia samochodowego, czy nadawaniem komunikatów przez publiczne systemy nagłośnienia (obie metody także w Polsce)[17]. Pod oknami bloku, w którym mieszkam, przejeżdża czasami radiowóz wyposażony w system LRAD, przeznaczony do rozpraszania tłumów wysokimi częstotliwościami. To system, którego używania zabrania polskie prawo, tak więc zakup policji przez lata służył przede wszystkim jako straszak. Dzisiaj, o ironio, faktycznie służy do rozpraszania zgromadzeń, lecz czyni to, działając jako silny głośnik, który transmituje komunikat przepuszczony przez generator mowy.

 

Spryskiwacze

 

Dzisiejszej walce z epidemią towarzyszą brzmienia rozmaitych spryskiwaczy, dzięki którym odkaża się ulice, budynki, pomieszczenia, powierzchnie, przedmioty. Od wspomnianego buczenia dronów-spryskiwaczy, poprzez charakterystyczny szum wody pod ciśnieniem z armatek zamontowanych na pojazdach, czy warkot ręcznych „miotaczy” substancji, aż po delikatne syczenia drobnych codziennych dozowników – rozmaite brzmienia dezynfekcji zagościły na całym świecie na niespotykaną wcześniej skalę. Wypełniają zwłaszcza przestrzenie różnych tzw. tuneli dezynfekujących, montowanych początkowo w Chinach, a obecnie także w innych krajach[18]. Ich audiosferę można chyba porównać do myjni samochodowej.

W nowym wieku w różnych szpitalach zaczęto używać specjalnych robotów dezynfekujących określone pomieszczenia. Dzisiaj urządzenia działające na analogicznej zasadzie wychodzą na ulice, współtworząc audiosferę pandemii brzmieniem swych kół i gąsienic. Dźwięki lania substancji dezynfekującej ze szlauchów mieszają się z odgłosami aparatury, na czele z silnikami, czy np. wiatrakami kierującymi strumienie w określonym kierunku.

Płukanie ubrań załogi w specjalnych płynach, smarowanie powierzchni, wietrzenia, niekiedy palenie podejrzanych przedmiotów (rzeczonych ubrań albo towarów) – wszystko to należało do wachlarza środków ostrożności dostępnych urzędnikom pilnującym kwarantannowania w portach XIX wieku. Możemy cofnąć się jeszcze bardziej – do opisów „oczyszczania” domostw, w których wystąpiła dżuma w XVII-wiecznej Florencji. W pomieszczeniach palono rozmaite kadzidła, by oczyścić powietrze (przy zamkniętych oknach, aby „złe powietrze” nie wydostało się na zewnątrz), następnie zmywano ściany i czyszczono meble. Materace były palone poza miastem, tkaniny umieszczane w gotującej wodzie i wystawiane na świeże powietrze. Rozmaite przedmioty poddawane były długoterminowej kwarantannie[19].

O ile niegdyś dźwięki dezynfekcji oznaczały przede wszystkim mieszaninę dźwięków ludzkiej pracy fizycznej z brzmieniami ognia, o tyle dzisiaj na pierwszym planie znajdziemy ciągłe szumy maszyn oraz polewania strumieniami dezynfekujących substancji.

 

Panakustyka

 

Kluczowy rozdział Nadzorować i karać Michela Foucaulta, Panoptyzm, otwiera chętnie przywoływany w aktualnych dyskusjach fragment dotyczący zarządzania miastem poddanym kwarantannie z powodu epidemii dżumy[20]. To jeden z tych fragmentów, w których można dostrzec analogie między strategiami nadzoru i dyscypliny na obszarach medycyny, wojska, szkolnictwa, systemu penitencjarnego. Jednym z elementów tego systemu było codzienne „sprawdzanie obecności” w domach przez urzędników państwowych wzywających do pojawienia się w oknach. Peter Szendy zwraca uwagę – wprowadzając termin „panakustyka” (panacoustics) – że twórca koncepcji panoptykonu Jeremy Bentham odwoływał się również do nadzoru dźwiękowego – z jednej strony projektując akustykę silnie nagłaśniającą komunikaty władzy, z drugiej zaś sugerując nieuchronność nadzoru (również na poziomie akustycznym) poprzez zestawienie z legendarną grotą Ucho Dionizosa, uważaną za miejsce akustycznego penitencjarnego szpiegostwa ze strony tyrana Syrakuz Dionizosa I[21]. O tym, jak bardzo panoptyzm i panakustyka się przenikały, doskonale świadczą również pisma Athanasiusa Kirchera, jezuity znanego m.in. z traktatów Musurgia Universalis oraz Phonurgia Nova, w których pojawiają się koncepcje budynków wykorzystujących potencjalnie architekturę przez władzę do podsłuchiwania nastrojów społecznych w przestrzeni publicznej piazza. Kircher napisał również traktat poświęcony epidemii dżumy w Rzymie w roku 1656. W Scrutinium Pestis (1658) operował obserwacjami prowadzonymi przez siebie przez lata przy użyciu mikroskopu (do dzisiaj trwają spory o to, czy był pionierem wiązania choroby z drobnoustrojami – raczej nie za bardzo). Kircher dostrzegał kryzys wszystkich stosowanych metod walki z zarazą, skłaniał się jednak ku działaniom społeczno-politycznym wymierzonym w zahamowanie rozprzestrzeniania epidemii – kwarantannom oraz izolacji (zwłaszcza zaś ku opuszczaniu miast). Władza oka nad chorobą płynnie przechodzi do władzy ucha nad społecznością. Panoptyzm i panakustyka dopełniają się w obliczu kryzysu dominującego porządku.

Athanasius Kircher, Musurgia Universalis, 1650, źródło: Wellcome Collection

Szendy uważa jednak, za Gilles’em Deleuze’em, że rozpoznania Foucaulta zdezaktualizowały się w obliczu przemian późnej nowoczesności – dzisiaj żyjemy nie w społeczeństwach instytucjonalnego nadzoru, lecz mobilnej, wszechobecnej kontroli. Szendy zauważa, że współczesne systemy kontroli są „inteligentne”, otwarte na „improwizację” i są w stanie dostosowywać się do zmiennych okoliczności, kontrolując nas, równocześnie wymykając się naszym próbom ich przygwożdżenia.

Jeśli wczytamy się z tej perspektywy w nowożytne źródła, dostrzeżemy, że najlepsze „uszy” władzy w miastach poddanych kwarantannie stanowili sąsiedzi. W pracach analizujących materiały procesowe z miast poddanych kwarantannie znajdziemy powracający wątek sąsiedzkich donosów na podejrzane dźwięki zabaw[22]. Z drugiej strony znajdziemy też potwierdzenie siły lokalnych więzi – sąsiedzkie donosy dotyczyły również prób grabieży domów zamkniętych po śmierci ich mieszkańców (także przez służby porządkowe)[23].

Dzisiaj podstawę kontroli populacji, wszędzie tam, gdzie państwo podejmuje aktywne działania, stanowi w pierwszej kolejności bezdotykowe mierzenie temperatury. Funkcjonariusze państwa (policja, część służb medycznych, wojsko – metody organizacji są różne) wychodzą w teren kontrolować temperatury ludności. Coraz powszechniejsze „pistoletowe” termometry są rozwijane w tzw. inteligentne kaski (smart helmets) policji, skanujące otoczenie przy pomocy kamery termicznej i alarmujące dźwiękowo, gdy namierzony zostanie ktoś o temperaturze przekraczającej 37,3°. Nowe fronty biowładzy w imię walki o zdrowie populacji ustanawia się na gruncie współczesnych technik komunikacji.

 

Telefon

 

Wynalazek Alexandra Grahama Bella wprowadza nas w późnonowoczesną audiosferę epidemii. Oto zupełnie zmienia się dynamika relacji społecznych podczas kwarantanny – telefon umożliwia ciągły kontakt z izolowanymi w domach oraz podtrzymywanie społecznych więzi przy zachowaniu bezpiecznego dystansu. Tę zaletę nowej technologii podkreślały zresztą już reklamy The Bell Service z początku XX wieku, akcentujące przydatność telefonu podczas kwarantanny – początek wieku to czas szeregu epidemii na terenie USA.

Reklama The Bell Service, 1910, źródło: The Last Word on Nothing

Możliwość kontaktu z ludźmi poddanymi domowej kwarantannie ułatwiła utrzymanie porządku publicznego – w tym sensie wynalazek Bella stał się narzędziem społecznej autokontroli. Badacze nowożytnych epidemii zwracają uwagę na to, jak często w aktach procesowych miast ogarniętych zarazą powraca zarzut złamania kwarantanny „zamkniętych domów” (zarówno wchodzenia do nich, jak i wychodzenia z nich) przez członków rozdzielonych rodzin[24]. Służby porządkowe interesowały się wręcz przypadkami rozmów prowadzonych przez okna między osobami zamkniętymi w domach a przechodniami na ulicy. Upowszechnienie telefonu umożliwia kontakt bez łamania kwarantanny[25].

Na tym jednak nie koniec. Telefon dołączył do telegrafu jako audialnej[26] technologii komunikacji, umożliwiającej w praktyce szybsze niż kiedykolwiek wcześniej monitorowanie rozwoju epidemii i ograniczanie jej zasięgu. Oczywiście w praktyce prowadziło to często jedynie do szybszej konfrontacji z odwiecznymi problemami wypierania zagrożenia, przerzucania odpowiedzialności itd[27]. Równocześnie, tak jak dzisiejsze mikrofony i słuchawki, tak i te stanowiące elementy telefonu oraz telegrafu na przełomie XIX i XX wieku stały się podejrzanymi o rozpowszechnianie zarazków i chorób. Na łamach prasy rozważano epidemiologiczne zagrożenia ze strony obu technologii, zastanawiając się też m.in. nad tym, czy epidemia może roznosić się przez pracę robotników kładących kable, na których znajdą się zarazki[28].

A Wy, jak często dezynfekujecie teraz ekran swojego smartfona?

Współcześnie telefon stał się podstawowym narzędziem wstępnego rozpoznania choroby u danego pacjenta oraz kreślenia szlaków pandemii – specjalne infolinie służą wstępnemu wywiadowi i oszacowaniu prawdopodobieństwa tego, że pacjent faktycznie jest zakażony koronawirusem. W efekcie rozmowa telefoniczna staje się rozmową kwalifikacyjną po test. Niestety polskie doświadczenie ostatnich tygodni to przede wszystkim zapchane linie, niemożność kontaktu oraz nieustanne odsyłanie dzwoniących między liniami poszczególnych instytucji (szpitali, oddziałów, lekarzy)[29].

Tymczasem wedle wzoru wypracowanego w Korei Południowej w różnych państwach stosowane są metody testów w różnego rodzaju budkach, np. testy wykonywane w jednoosobowych kabinach, w których kontakt ze znajdującym się na zewnątrz lekarzem odbywa się właśnie poprzez telefon.

Współczesna technologiczna mobilizacja zarazem grozi i kusi normalizacją gromadzenia przez państwo ogromnej ilości informacji na temat jednostki. Najsilniej widać to na przykładzie Chin, gdzie pandemia stała się katalizatorem dalszego rozwoju technologii rozpoznawania twarzy, w powiązaniu z systemem kamer, lokalizacją poprzez GPS komórek itd. Specjalna aplikacja umożliwia obywatelom określenie, czy ich ścieżki przecięły się z osobą, u której później wykryto wirusa. Tego typu technologie znakomicie wpisują się w teorię rozwoju technik kontroli i biowładzy – oto członkowie społeczeństwa sami poddają się kontroli, pilnując samemu (autodyscyplina) swoich ścieżek, historii swoich tras, godząc się w zamian na technologię, która może z łatwością zostać wykorzystana w celach stricte politycznych. Różne państwa rozważają podobne rozwiązania. W Korei Południowej wprowadzony został obowiązek zainstalowania aplikacji śledzącej ruch na telefonie każdego, kto przyjeżdża do kraju. W Polsce teoretycznie każdy poddany kwarantannie ma obowiązek – chyba że zadeklaruje brak odpowiedniego telefonu – zainstalować specjalną rządową aplikację, która na sygnał SMS-a nakazuje wykonanie w ciągu 20 minut zdjęcia, które przy pomocy podobnego splotu technologii jak w Chinach miałoby poświadczać o obecności danej osoby w danym czasie w miejscu kwarantanny. W praktyce krążą m.in. opowieści o tradycyjnym nowożytnym podchodzeniu do okna – tyle że na sygnał telefonu.

Szybko pandemię zaczęli wykorzystywać również internetowi/komputerowi scammerzy. Jak zwykle wraz ze wzrostem zainteresowania danym tematem pojawiły się dotyczące go fikcyjne strony, pobierające nasze dane, starające się zainstalować nam malware, umożliwiający zarówno wzięcie kredytu na nasze nazwisko,jak i podsłuchiwanie rozmów przez nasz sprzęt bez naszej wiedzy.

 

Maska

 

W masce słyszymy inaczej. Nie musi nam zakrywać uszu, by zmieniała nasze audialne postrzeganie rzeczywistości. To uczucie zna każdy, kto np. przesiada się na jeżdżenie na rowerze w masce antysmogowej – dźwięki naszego oddechu rezonują nam w masce, wychodzą na pierwszy plan. W każdej właściwie założonej porządnej maseczce ochronnej do pewnego stopnia występuje podobny efekt. Każda maska przesłaniająca nasze usta zmienia też brzmienie naszej mowy – przy czym podstawowa zmiana wiąże się z tym, że statystycznie staramy się mówić mniej. Czy rozmawiacie w maseczkach przez telefon?

Powszechne stosowanie maseczek to wynalazek XX wieku – zastosowany najpierw podczas pandemii dżumy płucnej w Chinach (1910), rozpowszechniony w trakcie pandemii hiszpanki i szczególnie propagowany przez władze Chin w burzliwym (także pod względem epidemii) okresie Republiki Chińskiej. Stopniowo w różnych państwach i społeczeństwach Dalekiego Wschodu nastąpiła głębsza kulturowa normalizacja maseczek niż w innych regionach świata. Niemal od początku pandemii mogliśmy na materiałach z Wuhan zobaczyć, jak bardzo maski stały się elementem codziennego życia – oto ludzie rozmawiający w nich przez telefony, patrole policji dokonujące w nich inspekcji. Możemy też zobaczyć[30] kolejki pacjentów stojących w maskach w specjalnych szpitalach polowych dla osób z lekkimi przypadkami, zaaranżowanych w centrach konferencyjnych. Kolejki stoją do rejestracji u pracowników ubranych w szczelne, wielowarstwowe kombinezony ochronne – rozmowa w takiej sytuacji nie jest prosta.

Pandemia przyspieszyła prace nad masową produkcją potencjalnych masek przyszłości – na czele z tzw. anti virus snood, które podobno mają zatrzymywać 96% wirusów przenoszonych drogą kropelkową i ze względu na swą konstrukcję oraz wykorzystywane materiały nadawać się do użytkowania przez zakażone osoby mające problemy z oddychaniem… Nowa technologia została właśnie skierowana do produkcji fabrycznej[31]. Innowacja, która dokonuje się już teraz, dotyczy natomiast problemów, jakie zakrycie twarzy rodzi dla społeczności Głuchych – mimika stanowi ważny element różnych języków migowych, a czytanie z ruchu warg dla wielu jest kluczową umiejętnością. Powstały więc koncepcje wielorazowych masek z wykorzystaniem przezroczystych materiałów wokół ust, które już dzisiaj wprowadzane są do użytku[32]. Tymczasem głównym światowym producentem masek, a także ich eksporterem, są dzisiaj Chiny – maski stają się niemalże surowcem, a ich cena rośnie na światowym rynku. To właśnie brzmienia ich produkcji stanowią główny industrialny element audiosfery trwającej pandemii, rytmiczne dźwięki maszyn produkujących je w dużych zakładach przemysłowych.

Piszę te słowa na kilka dni po wejściu w życie nakazu noszenia maseczek w przestrzeni publicznej na terenie całej Polski. Kiedy podobny nakaz próbowano w czasie pandemii hiszpanki wprowadzić na terenie San Francisco, wybuchły liczne protesty przeciwko ograniczaniu praw obywatelskich. Dzisiaj społeczny sprzeciw budzą raczej innego typu ograniczenia i zakazy[33]. Niemniej, rozmaite instytucje medyczne nie były do końca pewne co do zasadności powszechnych nakazów noszenia masek. Coraz więcej badań sugeruje jednak, że mogą one spowolnić rozprzestrzenianie wirusa – chroniąc nie tyle noszących, ile przed noszącymi. Patrzę na zdumiewającą maszynę prof. Dona Miltona (tzw. G2 Machine), która przywodzi mi na myśl wczesne urządzenia fonograficzne, i zastanawiam się, jak musi odczuwać dźwięk (pewnie przede wszystkim głębokich wdechów i wydechów) osoba z głową w takiej tubie. Ale to nieistotne – w tym wypadku ważniejsze jest wdychane i wydychane powietrze.

Za wynalazcę maski chirurgicznej zwykle uznaje się urodzonego w Czerniowcach Jana Mikulicza-Radeckiego, profesora chirurgii działającego w Krakowie, Królewcu i Wrocławiu/Breslau. Praktykując w tym ostatnim mieście, wprowadził pod koniec XIX wieku (1897) tzw. „maskę Mikulicza”, która stała się zaczynem maseczki chirurgicznej. Idea uzbrojenia całych populacji w rodzaj ochronnych maseczek wiąże się z postacią Wu Liande, głównego koordynatora działań medycznych Chin podczas wspomnianego wybuchu dżumy płucnej w 1910[34]. Parę lat później wprowadzenie na zachodnim froncie I wojny światowej gazów bojowych stało się impulsem do rozwoju współczesnych kombinezonów ochronnych, tzw. hazmat suits.

Lekarze walczący z koronawirusem opisują bardzo cielesne doświadczenie pracy w strojach ochronnych – gorąco, pot, odciski, reakcje skóry, odparzenia, zmęczenie. A także – inne słyszenie: „jak za szybą”, „jak pod wodą”, „przytępienie słuchu i mowy”.

Hazmat suits budzą lęk – wskazują wyraźnie na skalę zagrożenia, są surrealistyczne, odczłowieczają zarówno medyków, jak i samych pacjentów, pokazują, że opieka wymaga przekształcenia ich w przedmiot badań. Wszystko to przewidziano już w dyskusjach nad wprowadzeniem maseczek chirurgicznych, zastanawiając się, czy bezpieczeństwo medyków zwiększy się wystarczająco, by ryzykować np. panikę pacjentów. Do tego dzisiaj całe oddziały medyczne brzmią dźwiękami klikań, pikań oraz szumów, które w izolacji kulturowo kojarzymy raczej ze stacjami kosmicznymi. Kiedy lekarze muszą nosić ochronne stroje, również pejzaż dźwiękowy szpitala ulega zmianie – dźwięki personelu medycznego oraz pacjentów schodzą na dalszy plan, na pierwszy wysuwają się brzmienia maszynerii.

 

Balkon/okno

 

Telefony, maski, kombinezony ochronne, aplikacje, termometry-pistolety – wszystko to współczesne technologie nowych sposobów kwarantannowania. Kwarantanna stanowiła podstawową instytucję walki z epidemiami Europy nowożytnej, zaś tzw. system kwarantanny śródziemnomorskiej był trwałym elementem rzeczywistości od epidemii XVII wieku aż po rewolucję bakteriologiczną końca wieku XIX. Zbudowany, aby zapobiegać przemieszczaniu się epidemii między różnymi miastami i regionami, zwłaszcza portami, niemal przez cały czas swego funkcjonowania poddawany był krytyce. Aktualna pandemia ożywiła dawne spory – czy kwarantanny kiedykolwiek naprawdę były „skuteczną” metodą walki z epidemiami (i co ta skuteczność miałaby znaczyć, jak należałoby ją mierzyć), czy też, jak chcą konsekwentni foucaultyści, zawsze była przede wszystkim skutecznym narzędziem budowania nowoczesnych, autorytarnych systemów władzy[35].

System kwarantanny wiązał się przede wszystkim z portami, a w drugiej kolejności z zamykaniem ludności miast. To, z czym mamy do czynienia obecnie, stanowi bezprecedensową kwarantannę całych populacji. Wszystko to sprawia, że prawdopodobnie nigdy w historii ludzkości tyle osób nie było uziemionych naraz w swoich domach co teraz. Kluczowego znaczenia w tej sytuacji nabierają granice naszych mieszkań i budynków – w tym okna i balkony, przez które możemy być zanurzeni w przestrzeni publicznej, pozostając w swoich domach.

Zbiorowe prywatno-publiczne muzykowanie stało się jednym z symboli czasów pandemii. Zaczyn stanowiły okienno-balkonowe koncerty w miastach Włoch, które wpisują się w znane tradycje nowożytnego przeżywania epidemii w państwach i miastach Italii – od świadectw kar udzielanych za granie na gitarach podczas sąsiedzkiego łamania kwarantanny, poprzez tradycje uczestnictwa „z balkonów” w mszach, aż po sonety dziękczynne dla muzyków dodających otuchy ludności podczas plag[36].

Potrzeba wspólnego muzykowania, śpiewania, tańczenia sprawiła, że przez całą Europę przetaczają się zbiorowe śpiewy, wykonania utworów instrumentalnych, improwizacje, a nawet rave’y. Balkony i okna stają się scenami nowego wymiaru życia muzycznego czasu social distancing, życia nieformalnego, tworzącego się spontanicznie poza istniejącymi instytucjami.

Oczywiście głównymi scenami stają się okna umożliwiające spojrzenie za pośrednictwem rzeczywistości wirtualnej – w sytuacji pandemii w praktyce realizujemy wizje pionierów internetu, szukając możliwości zajrzenia do innych za pośrednictwem kamer, mikrofonów i sieci. Festiwal „livestreamowy”, który aktualnie trwa, obejmuje zarówno instytucje, jak i youtuberów oraz amatorów, zarówno szacowne festiwale, jak i artystów grających z domu w obliczu zawieszenia tras czy cykli imprez.

Czy pandemia zrodzi nowe estetyki czasów izolacji? Może do łask wróci tzw. bedroom pop, a może nowe sukcesy zacznie święcić prosta elektronika spod znaku DIY? Na razie moim prywatnym symbolem nowej muzycznej rzeczywistości jest prosty noise’owy remiks celebryckiego wykonania biednego Imagine Johna Lennona, stworzony przez Kristin Hayter, znaną szerzej jako Lingua Ignota. Tak, to chyba najlepszy, jak na razie, komentarz do stanu, w jakim znalazła się współczesna muzyka.

 

Przemiany audiosfery

 

Thomas Vincent, purytański pastor (minister), zostawił przejmujący opis przemian audiosfery Londynu w trakcie „wielkiej zarazy”:

W sierpniu… ludzie padają gęsto, niczym liście jesienią, strząsane przez silny wiatr… i przygnębiająca cisza panuje na ulicach Londynu… Sklepy są teraz pozamykane, rzadko spotyka się ludzi, chodzi ich ulicami tak mało, że trawa zaczyna wystawać w niektórych miejscach, a wszędzie, zwłaszcza w obrębie murów miejskich, rozbrzmiewa cisza; żadnych klekoczących wozów, żadnego [stukotu kopyt] brykających koni, żadnego nawoływania klientów ani oferowania wyrobów; żadnych miejskich krzykaczy (London-criers) pobrzmiewających w uszach; jeśli można usłyszeć jakikolwiek głos, to są to jęki umierających, wydających swe ostatnie tchnienia; oraz pogrzebowe bicia dzwonów dla tych, którzy są gotowi udać się w drogę do grobu.[37]

Niewątpliwie w dobie pandemii zmieniła się audiosfera współczesnych miast, jednak efekt tych przemian jest niejednoznaczny. Chociaż miasta zostały w pewnej mierze wyciszone, raczej nie mamy do czynienia z tryumfem ekologii akustycznej. Zamiast tego możemy obserwować narastanie „niedobrej ciszy” – pełnego napięcia stanu akustycznego zawieszenia, w którym tracimy audialne punkty orientacji.

Różni artyści prowadzą dźwiękowe dzienniki czasów kwarantanny[38]. Z nagrań Julia Césara Palacio można by wnioskować o w miarę regularnym życiu w zacisznym punkcie Barcelony (w okolicy przylegającej do parku Collserola). Na nagraniu z 17 marca na pierwszym planie słyszymy zwierzęta – ptaki oraz psy. W tle dzieci grające w piłkę, pejzaż uzupełnia szumiący dron ruchliwej ulicy, falujący natężeniem, niekiedy przetykany sygnałem syreny radiowozu czy też ambulansu. Na tym przykładzie najlepiej słychać, jak ciężko jest wyciągnąć wnioski na temat pejzażu dźwiękowego danego miejsca bez dodatkowego kontekstu. Jeśli nie wiemy, jak to miejsce brzmi na co dzień – nie sposób usłyszeć zmiany. W tym konkretnym przypadku nagrania dokonywane niedaleko parku niespecjalnie nadają się nawet na symbol przejmowania opuszczonych miast przez zwierzęta… Z mojego mieszkania nie odczuwam poważnych zmian w pejzażu dźwiękowym okolicy – bo też moja okolica należy raczej do spokojnych. Na materiałach nagrywanych na całym świecie muszę zobaczyć puste place i przestrzenie, żeby być w stanie oszacować prawdopodobną zmianę w stosunku do codzienności.

Mój problem z tymi nagraniami polega na tym, o czym piszą twórcy projektu EmptyCities – koordynowanego przez twórców inicjatywy Vacuamoenia[39], internetowego quasi-radia nadającego dźwięki czasów kwarantanny z różnych miast (do projektu można dołączać) – którzy twierdzą, że miejskie pejzaże dźwiękowe uległy swoistej uniformizacji, gdyż znikły audialne punkty orientacyjne różnych społeczności, powiązane często z zawieszoną aktualnie działalnością. Brzmienia współczesnej kwarantanny okazują się zaskakująco podobne, różnicowane przede wszystkim dźwiękami zwierząt.

Znaczniejsze przemiany audiosfery znajdziemy jednak poza miastami – ograniczenia ruchu lotniczego wyciszyły odludne miejsca, dając m.in. wielką szansę dokumentalistom pejzażu dźwiekowego, aby rejestrować dźwięki przyrody bez jednego z keynotes nowoczesności. Związane ze spowolnieniem gospodarki wyciszenie dostrzegalne jest w oceanicznych pomiarach dźwiękowych – nautolodzy czekają na długofalowe oddziaływanie wyciszenia wód na zachowania zwierząt, zwłaszcza wielorybów[40]. Z kolei sejsmolodzy z całego świata wskazują na to, że pandemiczne spowolnienie możemy zaobserwować także w zmniejszeniu drgań skorupy ziemskiej. Trend ten jako pierwsi zaobserwowali badacze z Belgii, którzy traktują „sejsmiczny szum” (seismic noise/bruit sismique) jako rodzaj rezonansu nie tylko ruchów tektonicznych, lecz również działalności człowieka[41].

Przemiany miejskiej audiosfery związane z ograniczeniami ruchu w przestrzeniach publicznych wiążą się niezmiennie z ograniczeniem obecności ludzi pracujących bezpośrednio na ulicach – w tym wszelkich muzykantów, śpiewaków ulicznych, kataryniarzy, grajków[42]. Ich brzmienia nadające charakter miejskim przestrzeniom publicznym znikają w czasie epidemii z ulic w pierwszej kolejności. Drugi wymiar przemian wiąże się z ograniczaniem publicznych zgromadzeń, na czele z religijnymi. Niegdysiejsze przemiany audiosfery w trakcie epidemii, związane ze zmianami bicia dzwonów czy odmiennymi formami obecności religii w przestrzeniach publicznych[43] w dalszym ciągu można zaobserwować także i dziś. Oczywiście znaczna część religijnych praktyk wykorzystuje obecnie w sytuacji pandemii internet i telewizję, jednak głośniki rozbrzmiewają dźwiękami modlitwy, aby umożliwić social distancing w określonych okolicznościach w miejscach tak odmiennych jak Irlandia i Kenia[44].

Pejzaż dźwiękowy przestrzeni miejskiej stał się nie tyle nawet postapokaliptyczny, ile posępny – jeśli zamknięci w mieszkaniach Włosi mówią, że jedyne, co słyszą, to bicia dzwonów oraz sygnały ambulansów, to w odniesieniu do nich nowo zapadła cisza jest świadectwem martwoty. Marta Michalska w swoim tekście do „Glissanda”#36 rozprawiła się z wyobrażeniami sanatorium końca XIX wieku jako miejsca akustycznego odpoczynku od hałasów nowoczesności – „czarodziejskie góry” rozbrzmiewały całą paletą dźwięków ówczesnej kultury masowej, dostarczając kuracjuszom odpoczynku również poprzez uczestnictwo w ciągłym uzdrowiskowym festiwalu[45]. W „okresie przejściowym”, kiedy pandemia pukała już do bram Europy i widać było niebezpieczeństwo skokowego wzrostu zakażeń, prawdziwie złowieszczym doświadczeniem było obserwowanie ostatnich międzynarodowych meczy piłkarskich. We wtorek i środę 10–11. marca równolegle rozgrywano mecze Ligi Mistrzów. Dzisiaj przypuszcza się, że dwumecz między Valencią oraz Atalantą Bergamo, toczony przy pełnych trybunach, był jednym z rozsadników pandemii we Włoszech i Hiszpanii. Równolegle, rewanżowy mecz między PSG a Borussią Dortmund w Paryżu toczony był przy pustych trybunach i w złowróżbnej audiosferze echa odbijającego się od wyludnionego obiektu oraz przy dochodzących z zewnątrz wybuchach rac i petard hukowych kibiców, którzy mimo zamkniętych trybun zgromadzili się pod stadionem.

Przemiany audiosfery w czasach epidemii zachodzą w relacji do polityki władz oraz odpowiedzi na nie ze strony ludności. Dla przykładu: gdybyśmy zajmowali się audiosferą epidemii cholery w carskiej Rosji w latach 1830–1831, należałoby zbadać zarówno brzmienia wojskowych kordonów wprowadzanych wokół różnych miast, jak i dźwięki ludzi uciekających masowo z Moskwy przed zarazą; zarówno pejzaż dźwiękowy zamieszek, jakie ostra kwarantanna wywołała w Tambowie, jak i audiosferę słynnego przemówienia cara Mikołaja I podczas zamieszek na placu Siennym[46].

Inny przykład stanowi pandemia hiszpanki, podczas której epidemia oraz walka z nią pozostawały w wielu państwach i społeczeństwach na drugim planie w stosunku do trwającej globalnej wojny. Do dzisiaj historycy medycyny zastanawiają się nad znaczeniem wojny dla charakteru pandemii – nie tylko jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się trzech głównych fal zarazy, lecz również na poziomie wpływu charakteru wojny (migracje ludności, warunki walki) na mutacje wirusa oraz odporność całych populacji. Z perspektywy audiosfery pandemii nie sposób nie wspomnieć choćby o licznych paradach i uroczystościach, jakie miały miejsce jesienią 1918 roku w USA w ramach zbiórek pieniężnych na wysiłek wojenny – ich symbolem stała się licząca 200 tysięcy ludzi parada w Filadelfii, której towarzyszyły dźwięki orkiestr wojskowych i cywilnych, śpiewy chórów, warkot latających nad tłumami samolotów i huk pozorowanych wystrzałów armatnich – oraz z okazji zawieszenia broni: na czele z wielotysięcznym marszem w samym środku pandemii w San Francisco, gdzie obowiązywał nakaz przebywania w przestrzeni publicznej w maskach. Publiczne celebracje niewątpliwie pomogły wirusowi w rozprzestrzenianiu, ale mobilizacja społeczeństwa była po prostu ważniejsza dla ówczesnych decydentów.

Playlista nagrań terenowych powstałych w czasach pandemii i umieszczonych w internetowym radiu-archiwum Radio Aporee, https://aporee.org/maps/work/projects.php?project=corona

Kluczowa zmiana w relacji między politykami władzy oraz reakcjami ludności populacji wiązała się z rozwojem nowoczesnych mediów – na czele z telegrafem i telefonem, które zmieniły XIX-wieczną prasę. Bezprecedensowa prędkość obiegu informacji stworzyła po raz pierwszy ponadnarodowe, globalne reakcje opinii publicznej, towarzysząc równoległemu przyspieszeniu tempa rozprzestrzeniania nowych chorób w epoce kolei i transatlantyków. Z tych powodów niektórzy badacze, np. Mark Honigsbaum, za pierwszą prawdziwie „nowoczesną” epidemię uważają powracającą w kilku falach „rosyjską grypę” krążącą po świecie na przełomie lat 80. i 90. XIX wieku[47]. O ile audiosfera samego rozprzestrzeniania danej epidemii jest de facto audiosferą podróży w danej epoce, o tyle uzupełnia ją owa audiosfera obiegu informacji kształtującego opinie oraz postawy w danym momencie historycznym. Dzisiejsze badania nad społecznymi reakcjami na epidemie podają w wątpliwość popularną kategorię „zbiorowej paniki”, wskazując na klasowy wymiar dyskursów paniki – zawsze „panikujące tłumy” przynależą krytykowanej warstwie społecznej – a także wskazując na logikę i racjonalność szeregu działań opisywanych mianem „panicznych”[48]. Czyż nie przeżywamy tego teraz na własnej skórze? Czy po paru tygodniach śmieszkowania z wykupywania makaronu i papieru toaletowego nie patrzymy na te zachowania nieco inaczej?

 

Brzmienia choroby

 

Pierwsze modele sonifikacji wirusa pojawiły się, gdy tylko pandemia zaczynała przybierać globalny wymiar. Zapewne faktycznie czeka nas w przyszłości wysyp podobnych projektów – a także pieśni w stylu tej ułożonej przez Bono dla pogrążonej w chorobie Italii… Niemniej sprawa ma również poważniejszy wymiar, bo dotyczy audialnych metod (auto)diagnozy. Zaczęły się wobec tego pojawiać filmiki mające na celu ułatwienie laikom rozróżnienie również na czysto audialnym poziomie mokrego oraz suchego kaszlu – nie tylko aby być w stanie zdiagnozować siebie, lecz również aby zachować większą ostrożność, słysząc suchy kaszel w pobliżu[49].

Tymczasem prowadzone są (m.in. dla Ministerstwa Obrony Narodowej Izraela) badania nad opracowaniem tzw. vocal fingerprint (wokalnego odcisku? głosowego portretu?) COVID-19. Badania na próbkach wokalnych pobranych od pacjentów z potwierdzonym koronawirusem z wykorzystaniem algorytmów AI prowadzone są z nadzieją umożliwienia wykrywania obecności wirusa w mowie zarażonej osoby[50].

Sprawa jednak nie jest taka prosta. Bo przecież trwająca pandemia odsłania po raz kolejny nasze związki ze światem zwierzęcym, nakazując również, by zapytać, czy brzmienia choroby lepiej nie oddaje owo targowisko w Wuhan, gdzie najprawdopodobniej doszło do zarażenia „pacjenta 0” zwierzęcym koronawirusem. Epidemiologia przypomina nam, że drogi weterynarii oraz medycyny „ludzkiej” nie rozeszły się tak całkiem, jak chcieli nowożytni teoretycy – w zasadzie wszystkie pandemie, jakich doświadcza ludzkość, wiążą się z naszym współistnieniem z innymi zwierzętami. Szczury i muchy przenoszą dżumę, komary żółtą febrę, wirusy grypy są „odptasie”, a niekiedy mutują w świniach, gdzie czynnikiem są dodatkowe pasożyty. Na te same wirusy grypy chorują też np. konie. Zjadając mięso zwierząt chorych na różne epizootie, zapadamy na rozmaite inne choroby.

Badacze pandemii hiszpanki wciąż nie potrafią w pełni wyjaśnić specyfiki jej kolejnych mutacji, a także skomplikowanych geografii jej rozwoju[51], jednak wskazują na miejsca kontaktu między ludźmi i zwierzętami: zwłaszcza zaś obozy wojskowe, gdzie skoszarowanie tysięcy żołnierzy wymagało zgromadzenia również ogromnej liczby zwierząt, na czele z drobiem oraz świniami.

 

Maszt

 

Od dłuższego czasu fascynują mnie koncepcje Buckminstera Fullera. Fuller uważał, że w obliczu przemian, jakie spowodowało radio, doszło do radykalnego przeobrażenia tego, czym jest w ogóle przestrzeń, jak przebiegają nowe geografie i jak powinny w obliczu tych przemian ewoluować architektura oraz urbanistyka. Im dłużej trwa pandemia, im dłużej obserwujemy rozwój nowych metod zarządzania kwarantannami oraz próby zbiorowego dostosowania się do rzeczywistości masowej kwarantanny na miarę XXI wieku, tym częściej wracam do jego koncepcji i do zaskakujących związków między radiem i higienistycznymi elementami koncepcji Fullera. Zarówno Fuller, jak i jego biografowie podkreślali znaczenie, jakie miała dla niego służba podczas I wojny światowej w oddziałach łączności, gdzie m.in. przeprowadzał na statku USS George Washington eksperymenty z transoceanicznymi transmisjami radiowymi. W efekcie nowoczesną 4D Tower Fullera można zinterpretować jako statek na wzburzonym morzu zmiennych fal radiowych, zogniskowany wokół centralnego masztu. Lecz co jeśli postawimy akcent na inny rodzaj zjawiska, które przekracza bariery klasycznej architektury i ukazywało swą siłę dokładnie wtedy, gdy Fuller przeprowadzał transoceaniczne eksperymenty? Co jeśli w jego nomadycznej architekturze dostrzeżemy gotowość do ucieczki przed pandemią hiszpanki, a w komunikacji radiowej SOS ostatniej szansy, gdy mikroby jednak wtargną do naszego domu? W znakomitej biografii Fullera Mark Wigley podkreśla jego sanitarne obsesje, niemalże freudowską potrzebę oddzielenia ekskrementów, ukrycia itd. Co jeśli na serio potraktujemy te XIX-wieczno-higienistyczne odruchy jako kluczowy element myślenia Fullera o przestrzeni, związany z jednej strony z traumą śmierci jego córki na polio (1922), a z drugiej doświadczeniem bezprecedensowej, błyskawicznej pandemii hiszpanki?

Przeżycia Fullera można odnieść do jeszcze jednego zjawiska doby I wojny światowej – czyli do wykorzystania w jej trakcie gazów bojowych. Gaz, tak jak mikroby, przenika ściany, osadza się na przedmiotach, zatruwa otoczenie, jeśli bariery, jakie mu postawimy, i stosowane przez nas środki ochrony będą wywodziły się z klasycznie rozumianej architektury.

Wreszcie, same fale radiowe – czyżby Fuller przeczuwał już w okresie międzywojnia złowieszczy dualizm aktywności radiowej oraz radioaktywności?

Tworząc z Michałem Liberą futurystyczną koncepcję „Glissanda” #36: Medycyna, wyobraziliśmy sobie spojrzenie na nowoczesność z perspektywy naukowych poszukiwań prowadzonych w roku 2084, by odkryć przyczyny tajemniczej katastrofy, która dopadła Ziemię jeszcze przed katastrofą klimatyczną. Chcieliśmy w tej wizji tajemniczego niszczycielskiego Wydarzenia odwołać się dyskretnie do współczesnych lęków związanych z rozwojem sieci 5G – jednak na tyle dyskretnie i delikatnie, by nie nakręcać teorii spiskowych krążących wokół technologii.

Nie przypuszczaliśmy, że już kilka miesięcy po premierze naszego numeru technologia 5G znajdzie się w centrum całej nowej fali teorii spiskowych, związanych z globalną pandemią. Tymczasem w internecie krążą teorie, iż to właśnie systemy sieci 5G są odpowiedzialne za wybuch pandemii lub zmniejszają odporność na wirusa[52]. W Wielkiej Brytanii dochodzi do ataków na maszty, co niekiedy wręcz utrudnia działanie konkretnych szpitali.

Fuller opublikował koncepcję 4D Tower w roku 1928. Na przełomie lat 20. i 30. rozpoczęły się pierwsze eksperymenty z wykorzystaniem termicznych właściwości mikrofali, które stanowią kluczowy element lęków związanych z technologią 5G. Pierwszy prototyp kuchenki mikrofalowej, urządzenie gotujące „radiowo” posiłek zaprezentowano na wystawie światowej w Chicago w roku 1933.

 

Fabryka

 

Jednym z miejsc, gdzie podczas „wielkiej zarazy” w Londynie tworzono masowe groby, były tereny tzw. London Fields i przylegającego do nich Hackney. W latach 70. pofabryczne budynki przy Martello 10, niemal przylegające do London Fields stały się przestrzeniami studyjnymi dla różnej działalności artystycznej, prowadzonej m.in. przez Bruce’a Laceya oraz członków i członkinie kolektywu COUM Transmission. Legenda głosi, że to Genesis P-Orridge ukuł/a nazwę „Death Factory” dla przestrzeni przy Martello 10 – właśnie ze względu na niegdysiejsze masowe groby, silnie rezonujące wśród COUM, a potem Throbbing Gristle z tematyką horrorów XX-wiecznej masowej zagłady.

Pandemie nie odchodzą łatwo. Nie tylko nawracają w kolejnych falach zarazy, ale też odkładają się głęboko w kulturze, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że współcześnie już o nich zapomnieliśmy. Czasem, jak w przypadku Death Factory, odkładają się w konkretnych miejscach i czekają na odpowiedni kontekst, w którym kulturowa pamięć zostanie wykorzystana. Kontekst miejsc pobudza rozwój konkretnych estetyk.

Obecna pandemia zostanie z nami jeszcze dłuższy czas. Nawet gdy będziemy mogli z powrotem bezpiecznie chodzić na koncerty, tańczyć w klubach, wsłuchiwać się w wystawy sound artu. Zostanie z nami nie tylko zbiorowe doświadczenie niepokoju, izolacji, choroby, lecz również długa lista zmarłych.

Manu Dibango, Joe Diffie, Marc Engels, Carole Finer, Dave Greenfield, Henry Grimes, Giuseppi Logan, Mike Longo, Lee Konitz, Aurlus Mabélé, Ellis Marsalis, Allan Merrill, Marcelo Peralta, John Pizzarelli, John Prine, Wallace Rooney, Adam Schlesinger, Matthew Seligman, Dmitrij Smirnow, Xudeidi, Hal Willner, Nashom Wooden, Cristina Monet Zilkha.

Różne muzyczne gatunki, różne pokolenia, różne instrumenty, różne pochodzenie, różne konteksty. Ta lista z pewnością jest niepełna, to jedynie wierzchołek głazu, który będzie ciążył nam długo po tym, jak pandemia w końcu ustąpi i zostaną podliczone wszystkie dane. W latach 20. szacowano, że hiszpanka zabiła ok. 10 milionów osób, dzisiaj szacuje się, że spowodowała śmierć 100 milionów. Wedle oficjalnych danych na świńską grypę w roku zmarło 18,5 tysięcy osób, jednak szacuje się, że w rzeczywistości 150–500 tysięcy.

Pamięć pandemii będzie się odkładać w miejscach takich jak Martello 10.

 


  1. Zob. Jeff Towne, Recording During the Coronavirus Pandemic, transom.org/2020/recording-during-the-coronavirus-pandemic.
  2. Zob. Cheng Ting-Fang, Lauly Li, Apple Orders for 45m AirPods At Risk From Coronavirus, https://asia.nikkei.com/Spotlight/Coronavirus/Exclusive-Apple-orders-for-45m-AirPods-at-risk-from-coronavirus2. Trzeba jednak zaznaczyć, że w efekcie całego kryzysu Apple może zdominować rynek nawet w większej mierze niż do tej pory, zob. Eric Hal Schwartz, Vietnamese Production Could Give Apple AirPods Pro an Edge During Chinese Coronavirus Outbreak, https://voicebot.ai/2020/03/06/vietnamese-production-could-give-apple-airpods-pro-an-edge-during-chinese-coronavirus-outbreak.
  3. Zob. np. na temat podobnych praktyk w Cambridge, Evelyn Lord, The Great Plague. A People’s History, Yale University Press, New Haven/London 2014, s. 74, 99.
  4. John Henderson opisuje przykład zbiorowych publicznych nabożeństw w roku 1630, gdy dżuma zbliżała się do wrót Florencji. John Henderson, Florence Under the Siege. Surviving Plague in an Early Modern City, Yale University Press, New Haven/London 2019, s. 150.
  5. Niekiedy przedwcześnie, zob. Roderick E. McGrew, Russia and the Cholera 1823–1832, University of Wisconsin Press, Madison/Milwuakee 1965, s. 97.
  6. Sewastopol przez ponad rok otoczony był wojskowym kordonem ze względu na epidemię dżumy na południowych krańcach Imperium. W maju 1830 tylko biedna portowa dzielnica Korabelnaja była dalej poddana kwarantannie. Kiedy niedługo przed jej planowanym zakończeniem pojawiły się raporty o tym, że odnotowano przypadki dżumy w mieście i należy dokonać kilku ekshumacji, ludność dzielnicy zbuntowała się i całe miasto ogarnęły zamieszki, w trakcie których m.in. zamordowano zarządzającego miastem generała Mikołaja Stołypina. Władze uspokoiły nastroje, kończąc kwarantannę. Zob. np. John Cail, Russian Sea Power and the ‘Eastern Question’ 1827–41, Macmillan, Basingstoke/London 1991, s. 48–49; R. McGrew, dz. cyt., s. 50–51.
  7. A. Lloyd Moote, Dorothy C. Moote, The Great Plague. The Story of London’s Most Ddedly Year, The John Hopkins University Press, Baltimore/London 2004, s. 118, 183, 186.
  8. E. Lord, dz. cyt., s. 20. Warto też zaznaczyć, że bicie w dzwony stanowiło jeden z elementów pochówku, za który pobierano opłaty. Zob. np. tamże, s. 37.
  9. E. Lord, dz. cyt., s. 20.
  10. Zob. J. Henderson, dz. cyt., s. 103. Henderson w swojej książce m.in. analizuje zachowany obraz walki z epidemią, poświęcony działaniom Misericordii, przypisywany autorstwu Luigiego Baccio del Bianco, zob. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:La_peste_a_Firenze_nel_1630.jpg.
  11. A. L. Moote, D. C. Moote, dz. cyt., s. 107.
  12. Podobne praktyki związane z wystrzałami znajdziemy np. podczas epidemii dżumy w Gdańsku w latach 1708–1709, zob. Waldemar Borzestowski, Wielka dżuma 1709, „30 Dni”, nr 5, /2001, www.gdansk.pl/historia/historie-gdanskie/wielka-dzuma-1709,a,167812.
  13. Amanda Thomas, Cholera: The Victorian Plague, Pen and Sword, Barnsley 2015, s. 120.
  14. Szerzej na temat pregonero zob. Ruth MacKay, Life in Time of Pestilence. The Great Castilian Plague of 1596–1601, Cambridge University Press, Cambridge 2019, s. 147, 170–172. Dodajmy w tym miejscu jeszcze może zalecenie Francesca Alessandriego (1585), aby wszelkie komunikaty związane z walką z epidemią były ogłaszane w zagrożonych miastach przy dźwiękach trąb oraz rozklejane na piśmie w możliwie dużym nakładzie. Zob. Samuel K. Cohn Jr., Cultures of Plague. Medical Thought at the End of Renaissance, Oxford University Press, Oxford/New York 2010, s. 257.
  15. Zob np. Roberto Esposito, Immunitas. The Protection and Negation of Life, tłum. Zakiya Hanafi, Polity Press, Cambride/Malden 2011; tenże, Terms of the Political: Community, Immunity, Biopolitics, tłum. Rhiannon Noel Welch, Frodham University, New York 2013.
  16. Co ciekawe, podobne techniki stosowali również cywile, np. chiński influencer, który w ramach pewnego rodzaju pranku sterował dronem, ostrzegając o zagrożeniach związanych z chorobą, https://futurism.com/neoscope/china-drones-yell-coronavirus.
  17. Za przykład wykorzystania stacjonarnych systemów nagłośnienia w przestrzeni publicznej niech posłużą komunikaty nadawane w Opolu przy użyciu megafonów na wieży ratusza.
  18. Zob. np. materiał na temat instalowania tuneli w Turcji, https://ahvalnews.com/turkey-coronavirus/turks-get-creative-battling-coronavirus-pandemic. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w Indiach początkowo również montowano podobne konstrukcje, a następnie wycofano się z ich użytkowania po zaleceniach służby zdrowia. Zob. np. www.newindianexpress.com/cities/vijayawada/2020/apr/20/vmc-removes-disinfection-tunnels-after-health-advisory-2132648.html.
  19. J. Henderson, dz. cyt., s. 104–105. Konkretne regulacje były zmienne w czasie i geografii. Np. Cohn wspomina, że w źródłach dotyczących epidemii dżumy w Padwie w latach 1575–1576 znajdziemy sceny palenia na ulicach drogocennych mebli. Zob. Cohn, dz. cyt., s. 119. O podobnych praktykach w wieku XIX zob. np. Henry Wentworth Acland, Memoir on the Cholera at Oxford, in the Year 1854, J. Churchill, J. H. & J. Parker, London/Oxford 1856, s. 102.
  20. Michel Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. Tadeusz Komendant, Aletheia, Warszawa 2009, s. 191–195.
  21. Peter Szendy, All Ears. The Aesthetics of Espionage, tłum. Roland Végső, Fordham University Press, New York 2017, s. 18–23. Szendy zauważa komentarz Foucaulta na ten temat w przypisie, natomiast przekonuje, że autor Narodzin kliniki mylnie zinterpretował w tym zakresie intencje Benthama. Tamże, s. 21–22.
  22. Zob. J. Henderson, dz. cyt., s. 261–264.
  23. J. Henderson, dz. cyt., s. 264–267; S. Cohn, dz. cyt., s. 105. Cohn opisuje również przykłady rabunkowego rozpasania służb publicznych podczas epidemii w Mediolanie w latach 1575–1576, zob. tamże, s. 112–113. Podobne uwagi na temat epidemii dżumy w Gdańsku w 1709; W. Borzestowski, dz. cyt.
  24. Zob. J. Henderson, dz. cyt., s. 247–250, 258–266.
  25. Z drugiej strony epidemia oddziałuje na komunikację powodując sprzężenie zwrotne. Podczas pandemii hiszpanki w USA w różnych regionach kraju służby telefoniczne musiały ze względu na skalę epidemii we własnych szeregach ograniczyć pełnione usługi. Zob. Alfred W. Crosby, America’s Forgotten Pandemic. The Influenza of 1918, Cambridge University Press, Cambridge 2003, s. 75, 97–98.
  26. Zob. Analizę przemiany telegrafu z technologii optycznej w audialną w 2. poł. XIX wieku przeprowadzoną przez Jonathana Sterne’a. Jonathan Sterne, The Audible Past. Cultural Origins of Sound Reproduction, Duke University Press, Durham/London 2003, s. 137–154.
  27. Zob. np. John P. Davies, Russia in the Time of Cholera. Disease under Romanows and Soviets, I. B. Tauris, London/New York 2018, s. 73, 113.
  28. Zob. Robert Peckham, Panic Encabled: Epidemics and the Telegraphic World, w: Empires of Panic: Epidemics and Colonial Anxieties, red. Robert Peckham, Hong Kong University Press, Hong Kong 2014, s. 136–137. Istnieje zdjęcie, na którym możemy zobaczyć w praktyce ochronę podczas pandemii operatorek oraz telegrafistek Bella z centrali w Jacksonville na Florydzie.
  29. Trzeba zaznaczyć, że podobne problemy występują w wielu państwach, także w zakresie kontaktu ze służbami odpowiedzialnymi za rejestrację nowej globalnej fali bezrobotnych.
  30. Ok. 17–18 minuty www.youtube.com/watch?v=xaqVEKyWR9w.
  31. www.innovationintextiles.com/workwear-manufacturer-wearwell-manufactures-antivirus-snoods.
  32. Zob. np. www.inquirer.com/health/coronavirus/coronavirus-covid19-read-lips-mask-hearing-loss-deaf-20200427.html; www.huffpost.com/entry/deaf-hard-of-hearing-face-masks-coronavirus_n_5e867ab1c5b6a9491833c470?guccounter=1&guce_referrer=aHR0cHM6Ly93d3cuZ29vZ2xlLmNvbS8&guce_referrer_sig=AQAAANjdPce1cnNsDlQt28kX4gd6tPPftUSyiYIHaG9VmlozELhEdFh5fF6OX7kkdYNmN8a6XMhAqbTZI1-hzuB5gG2okx3hn5gOIXcsbU0Ju7SuC9OFrTqY5YjwRhgs99d38B3IHS3Z7CANUQ2D1EBtoBsMyUYfym8wlYbAAdKEpF4p.
  33. Warto w tym miejscu jednak zaznaczyć, że podczas prawicowych protestów w USA przeciwko zarządzeniom gubernatorów z partii demokratycznej, np. w Michigan, na samochodach pojawiały się hasła, iż nakaz noszenia maseczki stanowi ograniczanie wolności słowa.
  34. Zob. antropologiczne spojrzenie na szerszy modernizacyjny projekt Wu Liande (z wątkami geopolitycznymi), a także przegląd nowożytnych tradycji związanych z maskami podczas epidemii w: Christos Lynteris, Plague Masks: The Visual Emergence of Anti-Epidemic Personal Protection Equipment, „Medical Anthropology”, vol. 37, iss. 6, s. 442–457.
  35. Nie miejsce tu na pogłębiony wywód na ten temat, niemniej chyba wypada ujawnić w tym miejscu własne stanowisko. Uważam system kwarantanny za kluczowy moment rozwoju dla współczesnej medycyny, którego efektywności nie możemy mierzyć współczesnymi wskaźnikami. Z pewnością nowożytnej medycynie brakowało wiedzy do tego, by odpowiednio dostosowywać kwarantanny do konkretnych chorób, jednak możemy dzisiaj stwierdzić, że budowany Europie w XVII i XVIII w. system ostatecznie zmniejszył skutki choroby, z myślą o której został powołany do życia, czyli dżumy. Natomiast wypracowane wówczas procedury i sposoby myślenia były zawodne w konfrontacji z głównymi epidemiologicznymi wyzwaniami XIX w., na czele z cholerą, żółtą febrą oraz grypą – stąd też ostatecznie w 2. poł. XIX w. zatriumfował tzw. system brytyjski, kładący główny nacisk na reformę sanitarną, szczególnie w miastach. Triumf tych rozwiązań stał się jednym z zaczynów silnych ruchów higienistycznych końca XIX w., o których w kontekście sound studies szczególnie obszernie pisała Karin Bijsterveld, a na łamach „Glissanda” – Justyna Stasiowska. Zob. Karin Bijsterveld, Mechanical Sound: Technology, Culture and Public Problems of Noise Abatement in the Twentieth Century, MIT Press, Cambridge/London 2008; Justyna Stasiowska, Higiena, „Glissando”, #36, s. 16–21.
  36. J. Henderson, dz. cyt., s. 257–258; S. Cohn, dz. cyt., s. 153, 289, 292.
  37. Thomas Vincent, God’s Terrible Voice in the City of London…, Samuel Green, Cambridge 1667, s. 8–9, tłum. własne.
  38. Zob. np. https://citiesandmemory.com/covid19-sounds/; http://www.frameworkradio.net/2020/03/707-2020-03-29/?fbclid=IwAR1vsVXYIQD1p-c0nbI0dfVEzYU7L43duLMJ_hVQ7qIeVlZn9BGrT2U16mQ .
  39. To projekt poświęcony początkowo nagraniom terenowym opuszczonych przestrzeni Sycylii, który wyewoluował w platformę współpracy między różnymi środowiskami związanymi z nagraniami terenowymi.
  40. Kren McVeigh, Silence is Golden for Whales as Lockdown Reduces Ocean Noise, www.theguardian.com/environment/2020/apr/27/silence-is-golden-for-whales-as-lockdown-reduces-ocean-noise-coronavirus?fbclid=IwAR2-PnAPq4Sz17QxGuh3Wif0ELOyagwMaln8YDKQ8v1kQFnXmY-EXnNI5Zs.
  41. Zob. np. Maya Wei-Haas, These Charts Show How Coronavirus Has ‘Quieted’ the World, www.nationalgeographic.com/science/2020/04/coronavirus-is-quieting-the-world-seismic-data-shows.
  42. Zob. np. Luca Degl’Innocenti, Massimo Rospocher, Urban Voices: The Hybrid Figure of the Street Singer in Renaissance Italy, „Renaissance Studies”, Vol. 33, Iss. 1, 2019, s. 17–41.
  43. W relacjach dotyczących epidemii dżumy we Florencji w roku 1630 znajdziemy informacje o publicznych modlitwach oraz ulicznych przebłagalnych procesjach, które miały ocalić miasto. Arcybiskup Florencji, Alessandro Marzi Medici, sam nie dożył kulminacji zarządzonych przez siebie procesji – przy czym zmarł, nie wykazując objawów dżumy – i to jego pogrzeb stał się ową kulminacją. Natomiast, gdy epidemia zaczęła ustępować, jego następca, Cosimo Bardi de’Conti di Vernio, zorganizował uroczysta procesję przebłagalną, podczas której po mieście obnoszone były z pieśnią na ustach szczątki świętego Antonina Pierozziego, arcybiskupa Florencji w XV w. Wierni ze względów sanitarnych mogli śledzić procesję z pewnego oddalenia (przy czym mogli w tym oddaleniu się tłoczyć), natomiast w kulminacyjnym momencie wszyscy na dźwięk dzwonów oraz armatnich wystrzałów mieli klęknąć i wziąć udział w zbiorowej modlitwie. J. Henderson, dz. cyt., s. 150–151, 156–161.
  44. www.gettyimages.com/detail/news-photo/loudspeaker-placed-in-grounds-of-st-marys-catholic-church-news-photo/1206913804; Mutua Kameti, Makueni Priest Conducts Mass via Loudpeakers, www.the-star.co.ke/counties/eastern/2020-03-30-makueni-priest-conducts-mass-via-loudspeakers.
  45. Marta Michalska, Terapia w rytmie operetki, „Glissando”, #36, 2019, s. 139–149.
  46. Zob. R. McGrew, dz. cyt., s. 67–76.
  47. Mark Honigsbaum, A History of the Great Influenza Pandemics. Death, Panic and Hysteria 1830–1920, I. B. Tauris, London/New York 2014, s. 32–81.
  48. Na temat zmiany w myśleniu o kategorii paniki zob. Lee Clarke, Caron Chess, Elites and Panic: More to Fear than Fear Itself, „Social Forces”, vol. 87, no. 2, 2008, s. 993–1014; Robert Peckham, Introduction. Panic: Reading the Signs, w: Empires of Panaic…, dz. cyt., s. 4–15; Amy L. Fairchild, David Merrit Johns, Don’t Panic! The “Excited and Terrified” Public Mind from Yellow Fever to Bioterrorism, w: tamże, s. 157–159.
  49. Sophie Law, Hannah Graham, This Is What a Coronavirus Cough Sounds Like – and how it’s Different from an Ordinary Cough, www.chroniclelive.co.uk/news/health/what-coronavirus-cough-sound-symptoms-17953988.
  50. www.reuters.com/article/us-health-coronavirus-israel-study/israeli-defense-ministry-launches-covid-19-voice-test-study-idUSKBN21B2YV.
  51. W tej fascynującej dyskusji jako potencjalne miejsca narodzin i kluczowych mutacji wirusa wskazuje się m.in. Kansas i szerzej stany tzw. Midwest USA, okolice Bostonu, północne regiony Chin, a także zaplecze frontu zachodniego I wojny światowej, zwłaszcza wielki brytyjski szpital polowy w Etaples. Możliwe nawet, że w pewnej mierze wszyscy mają rację, a specyfika hiszpanki polegała na współwystąpieniu różnych mutacji wirusa. Trzy podstawowe hipotezy (USA, Zachodnia Europa, Chiny) zostały opisane już w roku 1927. Od tego czasu poszczególne koncepcje regularnie powracają. Zob. Edwin Oakes Jordan, Epidemic Influenza: A Survey, American Medical Association, New York 1927; J. S. Oxford i in., A Hypothesis: The Conjunction of Soldiers, Gas, Pigs, Ducks, Geese, and Horsesin Northern France during the Great War Provided the Conditions for the Emergence of the “Spanish” Influenza Pandemic of 1918–1919, „Vaccine”, vol. XXIII, 2005, s. 940–945, Mark O. Humphries, Paths of Infection. The First World War and the Origins of the 1918 Influenza Pandemic, „War in History”, vol. 21, no. 1, 2014, s. 55– 81; Michael Worobey, Jill Cox, Douglas Gill, The Origins of the Great Pandemic, „Evolution, Medicine, and Public Health”, vol. 2019, iss. 1, 2019, s. 18–25.
  52. Szerzej na temat teorii spiskowych zob. np. James Temperton, How the 5G Coronavirus Conspiracy Theory Tore through the Internet, www.wired.co.uk/article/5g-coronavirus-conspiracy-theory.