Prasówka 30.11.2019
Zapraszamy do nowej odsłony naszej cyklicznej rubryki, w której prezentujemy najciekawsze znalezione przez nas w internecie teksty dotyczące muzyki współczesnej oraz sound studies.
1.
Od ponad 30 lat aktywnie działa na muzycznej scenie alternatywnej. Już w wieku 17 lat, zrozumiała, że chce oddać się muzyce bez reszty. Małgorzata „Tekla” Tekiel w rozmowie prowadzonej przez Rafała Księżyka, zamieszczonej na łamach Dwutygodnika, opowiada o początkach swojej artystycznej kariery, wspomina moment, w którym po raz pierwszy wzięła do ręki gitarę basową. Jak sama wyznaje, początki były trudne, a kobieca płeć w ówczesnym, zdeterminowanym przez mężczyzn świecie nie pomagała jej w realizacji celów. „Sama musiałam odnajdywać w sobie siłę, trzeba było wydeptać własną ścieżkę” mówi, zapytana o moment, w którym stawiała pierwsze kroki na scenie. W wywiadzie padają również pytania o kolejne zespoły, których współtwórczynią była Małgorzata Tekiel. Artystka opowiada o kształtowaniu własnego stylu muzycznego i przywołuje największe inspiracje twórcze. Na koniec z ust instrumentalistyki pada deklaracja, że najważniejsza jest sama muzyka „I nie ma znaczenia, czy gram na siedząco z Marcinem, czy skaczę po scenie z Pochwalonymi”.
https://www.dwutygodnik.com/artykul/8573-cale-zycie-z-freakami.html
2.
Konstanty Usenko zaprasza nas tym razem w nostalgiczną podróż po niegdysiejszej audiosferze blokowisk. To spacer dźwiękowy po zakamarkach pamięci i kultorowym Zeitgeiście przeszłości. „W domach z betonu” , zamkach pamięci, pobrzmiewa nie tyle nawet Martyna Jakubowicz, ile dźwięki fabryk oraz pociagów, przezornie włączone radio, telefon do listy przebojów. A później piski samochodów, domofony, próby zespołów przy akompaniamenie sąsiadów walących w kaloryfery. A jeszcze później… Usenko prowadzi swą opowieść ku współczesności, wsłuchuje się w dzisiejsze pejzaże dźwiękowe blokowisk, chwyta narastajacą różnorodność języków oraz inne dźwięki współczesnych przemian.
3.
Raz na jakiś czas po „prasówce” dostajemy komentarz, który się zżyma, kiedy będziemy tu pisać o disco polo… Cóż, Filip Lech dla culture.pl przygląda się współczesnej reinterpretacji gatunku, zbierając w jednym miejscu wątki rozsiane po książkach Polski Bajer Moniki Borys (sygnalizowaliśmy już wywiad dla dwutygodnika) oraz Nikt nie słucha Judyty Sierakowskiej oraz trwającej wciąż wystawie Disco Relaks w Muzeum Etnograficznym w Warszawie, którą Borys współkuratoruje wraz z Bartoszem Wójcikiem (a sięga też np. do filmu Disco Polo Macieja Bochniaka). Lech pokazuje jak książki Borys oraz Sierakowskiej uzupełniają się, pisane z różnych perspektyw. Pierwsza analizuje w znacznej mierze dyskurs otaczający nurt w latach 90, inteligenckie jeremiady przepełniające ówczesną prasę oraz sposoby wplatania nurty w główny nurt kultury popularnej – na czele z przenikaniem do stacji telewizyjnych. Druga zmierza w stronę oddolnej perspektywy z socjologicznym zacięciem, skupia się na reportażowych opowieściach różnych postaci współtworzacych tą kulturę – fanów i fanek, muzyków, producentów. Razem układają się w kulturową historię początków III RP, z wątkami społecznymi, a nawet otwarcie politycznymi (zepół Top One i Ole! Olek ). W tym kontekście wystawa Disco Relaks jawi się swoistą kontrnarracją, refleksją nad tym jak mogłaby wygladać i brzmieć historia nurtu, gdyby w jego cenrum znalazło się funkcjonujące na obrzeżach feminopolo. A czym gatunek jest dla samego Filipa Lecha? Przede wszystkim chyba synkretyczną mieszanką różnych tradycji prostej muzyki popularnej o „biesiadnym” charakterze, która zbudowała swą potęgę na brzmieniach syntezatorów, transformacyjnym rozchwianiu rynku praw autorskich oraz obiegów kultury. Z tekstu przebrzmiewa dzielona z autorkami fascynacja latami 90. połączona z narracją o dzisiejszej uniformizacji gatunku. Ale kto wie, może za kolejnych 20 lat odkrywane będą inne, współczesne wątki?
https://culture.pl/pl/artykul/disco-odbicia-biesiadne-wnetrza-polakow
4.
Sporo w tym roku pisaliśmy w tej rubryce o Holly Herndon, a do tego Adam Skrzypkowski dopiero co wspominał artystkę w relacji z Unsoundu. Tymczasem Herndon znów wylądowała na pierwszych stronach muzycznych gazet, publikując rodzaj twitterowego eseju w odpowiedzi na twitterową dyskusję (czy może raczej beef) na temat przyszłości występów muzycnzych w kontekście rozwoju sztucznej inteligencji. Nie zagłebiając się zbytnio w plotkarski kontekst, trzeba napisać, że impulsem do dyskusji był wywiad Grimes w kontekście jej nadchodzącej nowej płyty Miss Anthropocene, w którym padły wyraziste tezy na temat przyszłego odchodzenia od dzisiejszego rozumienia „koncertów” w dobie postępu AI. Ostre odpowiedzi ze strony Zoli Jesus oraz Deva Hynesa (oskarżenia o technokratyczny faszyzm ze strony Claire Boucher) sprawiły, że wywiad zaowocował różnymi pyskówkami… I wtedy pojawiła się właśnie Herndon ze skrótem z niedawnego wykładu przygotowanego wraz z Matem Dryhurstem. Herndon i Dryhurst rysują wyrażnie potencjalne zastosowania kompozycji AI w przemyśle muzycznym w nadchodzacej przyszłosci, sugerując zmianę podejścia do występu muzycznego, ale bynajmneij nie „upadek koncertowania”.
Ok y’all @Grimezsz @ZOLAJESUS here is my 2c on AI and Interdependent music
⛲️ ???⛲️ pic.twitter.com/FPGxN1ndPO
— Holly Herndon (@hollyherndon) November 26, 2019
5.
Pozostając w kręgu tematów związanych z technologiami przyszłości… oraz w kręgu artystów, którzy występowali na Unsoundzie. Agata Kik przeprowadziła rozmowę dla CLOTMag z Samem Rolfesem, wszechstronnym twórcą eksperymentalnej muzyki klubowej oraz rozmaitych projektów multi- inter- oraz transmedialnych, powstających na przecięciu technologii cyfrowych, na czele z sysytemami poszerzonej rzeczywistości. Rolfes opowiada m.in. o imporwizacji z użyciem systemów 3d, wprowadzaniu elementów partycypacji publiczności (Tiktok!), czy projektach łaczacych VR i sensory ruchu (jak to określa Rolfes „wirtualnych kukiełkach”). Być moze najciekawszy wątek, poniekąd ukryty międyz wierszami, dotyczy relacji między różnymi formami, w jakich operuje – od produkcji teledysków, poprzez prejekty tworzonye z myślą o internecie, do występów na żywo. Wreszcie, to również kolejny głos w zarysowanych powyżej sporach na temat relacji miedzy nowomedialno-cyfrowo-technologicnzycmi eksperymentami, artystami i główymi graczami na rynku nowych technologii.
6.
Ciekawie wraca się dziś do Chris Kordy 27 lat (i prawie osiem elekcji w Stanach Zjednoczonych) po tym, jak w 1992 roku zaistniała podczas Państwowej Konwencji Partii Demokratycznej za sprawą sloganu Save The Planet, Kill Yourself, zapowiadającego jej klasyczny utwór electro, a także projekt Kościoła Eutanazji. I choć aż trudno zrozumieć, czemu mając przed sobą taką rozmówczynię, André Baum nie korzysta z okazji do aktualizacji tematu katastrofy klimatycznej czy sytuacji osób LGBT+, warto zerknąć do wywiadu w Xl8r8 z uwagi na szereg wątków. Wśród nich przede wszystkim niespodziewany powrót Kordy po niemal dwóch dekadach muzycznej dezaktywacji, czyli LP Akoko Ajeji wydany we wrześniu nakładem Perlon. Album przybiera w uszach artystki kształt manifestu: za główny czynnik formotwórczy służy tu wyjątkowo złożona polimetria, uzyskana za sprawą własnoręcznie stworzonego software’u MIDI, i w niewybrednych słowach przeciwstawiana przez Kordę dominującym tendencjom w świecie prostego, „konformistycznego” techno. Ponadto w rozmowie sporo biograficznych smaczków. Ujawniamy: można być świeżo upieczoną załogantką Gigolo Records i zadebiutować gitarowym setem.
7.
Repertuar Sofar Sounds raczej nam nie po drodze, ale jako że każda okazja jest dobra, by ponarzekać na różne modele konsumpcji kultury w późnym kapitalizmie, na koniec polecamy tekst Liz Pelly, która na łamach „The Baffler” prześwietla dzialalność londyńskiego startupu, stojącego za „tajnymi” koncertami w niespodziewanych miejscach i z ukrytym line-upem. Brat Spotify czy Instagrama, muzyczny Uber – porównania można by mnożyć, ale nie bez kozery, jak dowodzi Pelly, punktując globalistyczne grzeszki łączące powyższe modele biznesowe. Ale czy tylko one? Kuratorowanie zgodne z logiką coolness factor, kreowanie iluzorycznej społeczności (nieraz podbudowanej przez elitarny dostęp – We’ll let you know via email if you’re invited to attend, if not, we still love you! Apply again for a future Sofar), reklamy i branding przyćmiewające muzykę to zarzuty, które pewnie postawić dziś można niejednemu festiwalowi. Wreszcie sprawa delikatniejsza, czyli stosunek do pracowników – w przypadku Sofar nisko opłacanych artystów oraz „ambasadorów” – pracujących jako wolontariusze gospodarzy wydarzeń, obowiązkowo pod szyldem pasji i społeczności. I tu również nasuwają się analogie, ale miłosiernie oszczędzamy żółć na kolejną prasówkę.
https://thebaffler.com/salvos/sofar-so-bad-pelly
(ng, am, jz)